środa, 17 września 2014

Rozdział XIII

Tweetnij #BadBoyPL :)


- Frajerze? Zostawisz nas na chwilę?- odezwał się Lu, sprawiając iż nasza dwójka spojrzała na niego wielkimi oczami.



Beau westchnął z wyraźnym zirytowaniem, po czym przeniósł swój wzrok na moją twarz.  Nie poruszył się ani o centymetr, gdyż w jego zielonych oczach widziałam niepewność i rozdarcie. Zacisnęłam usta w wąską linię i pokręciłam głową na „nie”, odpowiadając tym samym na jego nieme pytanie.  Nie chciałam pozostawać sam na sam z najniebezpieczniejszą osobą, jaką dane było mi kiedykolwiek poznać. Układałam miliony różnych scenariuszy spotkania z Luke’iem po naszej ostatniej rozmowie, jednak dziejąca się w owej chwili sytuacja nie wpisywała się w ani jeden z nich. Rozmowa? Nie dzięki. Byłam naprawdę upartą kobietą, kiedy cokolwiek sobie ubzdurałam, nikt ani nic nie było w stanie zmienić mojej decyzji czy zdania… Tak było również wtedy. Zdecydowałam, iż postaram się unikać chłopaka z kolczykiem na wszelkie możliwe sposoby, co oczywiście było cholernie trudne ze względu na moją dość bliską przyjaźń z jego starszym (i głupszym) bratem. Nie chciałam rezygnować z kogoś tak oryginalnego i niesamowitego jak Beau, tylko i wyłącznie ze względu na mój strach, który czułam wobec Lukey’a. BoBo potrafił rozśmieszyć mnie nawet gdy znajdowałam się w najbardziej gburowatym humorze. Wystarczyło jedno spojrzenie w te zielone, pełne szczęścia oczy i momentalnie stawałam się, tak samo szczęśliwa jak ich prywatny właściciel. Był inny niż mężczyźni, którzy dotychczas stawali na mojej drodze… Chociaż możliwe, że to charakterystyczna cecha Brooksów. Każdy z nich miał w sobie coś niespotykanego… Nieziemskiego? Nie byli do siebie podobni. No, nie licząc wyglądu… Luke i Jai jako bliźniaki jednojajowe raczej musieli być niemal kropla w krople tacy sami.


Jai był najmłodszy. Zazwyczaj ubierał ciemne kolory połączone z… Ciemnymi kolorami. Spodnie moro, bluzy o ogromnych rozmiarach i Timberlandy. To właśnie on. Okey. Powiem to. Cholernie podobały mi się wszystkie jego tatuaże oraz kolczyki…. Były inspirujące i cholernie kreatywne. Mogły wyglądać, jak tylko zwykła mieszanina rysunków, lecz wyczuwałam w nich pewne powiązania i ukryte znaczenia. Bo nikt raczej nie pokrywałby większej części swojego ciała tatuażami pozbawionymi jakiegokolwiek sensu, prawda? Podobnie do swojego starszego „sobowtóra” był osobowością bardzo bipolarną. Już podczas naszego pierwszego spotkania wyczułam wiele sprzeczności, które krył w sobie… Na zmianę uśmiechał się i kompletnie ignorował mnie. Potrafił wyśmiać każde zdanie ulatujące z moich ust, lecz także wysłuchiwał i z tego co wywnioskowałam, często pomagał swojej matce w prowadzeniu ich wielkiego domu. Zazdrościłam mu gęstych, długich, ciemnych rzęs, które pod swoim wachlarzem kryły czekoladowe oczy. Nie pakował się w kłopoty, ale kiedy tracił na sobą panowanie, lepiej było trzymać się na odległość minimum kilku metrów od niego. Mimo kilku dziwnych epizodów, jak nasz pocałunek, JJ pozostawał dla mnie terenem nieznanym i dzikim i chyba lepiej by tak pozostało.


Luke był tym starszym bliźniakiem. Na ogół starsi z takiego rodzaju rodzeństwa czuli potrzebę opieki nad swoim młodszym bratem oraz starali się chronić go na każdym możliwym kroku…. Jednak Luke nie wpisywał się w stwierdzenie „ogółu”. Był człowiekiem w pełni samodzielnym i nie czującym potrzeby zwracania uwagi na innych. Jego chód wskazywał na fakt, iż bardzo dobrze czuł się we własnej skórze. Cóż… Nie dziwię się. Ojć. Ja to naprawdę powiedziałam!? No dobra. Nienawidziłam go… Nienawidziłam go z całego serca, jednak miał w sobie to coś, co sprawiało iż lgnęłam do niego za każdym razem, kiedy spojrzałam w jego tęczówki. Moja nienawiść była czysta, nie mieszała się z żadnymi innymi uczuciami. W typowych opowiadaniach pisanych przez fanów np. sławnych zespołów, cicha dziewczyna darzyła chłopaka negatywnymi uczuciami połączonymi z (zazwyczaj) miłością… Jednak fanfictions to fanfictions, a prawdziwe życie to prawdziwe życie. Nigdy nie byłabym w stanie pokochać kogoś takiego, jak on. Dlaczego? Po prostu bałabym się tych wszystkich konsekwencji związanych z darzeniem Luke’a najmocniejszym uczuciem, jakie ma do zaoferowania kobieta. Tęsknota i świadomość, iż w każdej chwili mogłabym zostać zdradzona czy zraniona przerażała mnie pięć razy bardziej. Szatyn stojący dwa metry ode mnie wyglądał na człowieka zdolnego do niewierności, a było to coś czego brzydziłam się równie mocno, jak kłamstwa. Szczerze mówiąc, to ani razu w mojej głowie nie pojawiła się taka możliwość, że Brooks mógłby chociażby mnie polubić. Podobnie do Jaidon’a jego osobowość była połączeniem wielu sprzecznych cech. Opiekuńczość, którą często wykazywał, całkowicie wykluczała się z jego często agresywną postawą. Nie akceptowałam przemocy… Była dla mnie czymś obrzydliwym i okropnym. Nie chciałam cofać się za każdym razem, gdy Luke unosił rękę, bojąc się kolejnego uderzenia z jego strony. To nie było dobre.  Czasami czułam się terroryzowana czy też naciskana… Podobał mi się fakt, że Lu potrafił powiedzieć mi słowa, które perfekcyjnie trafiały w moją samoocenę i unosiły ją na moment o jeden poziom wyżej, ale… Nie. Nigdy więcej nie pozwoliłabym komukolwiek zbliżyć się do mnie bardziej niż bym tego chciała… Nie bardziej niż w strefie przyjaźni, która nie miała prawa bytu między mną, a tym chłopakiem.



- Chodź tu kurwa mać.- warknął Luke, siłą wyciągając mnie na ogród za domem. Drewniany stolik wraz z dopasowanymi krzesłami, jak zwykle stał w tym samym miejscu. Zmieniła się tylko jedna rzecz… Wszędzie w trawie pałętały się piszczące i różnokolorowe zabawki przeznaczone dla pięknego szczeniaczka, będącego nowym członkiem rodziny Brooksów. Tak jak się spodziewałam, nie mogliśmy jak zwyczajni ludzie usiąść i porozmawiać… Momentalnie zostałam przyparta do lawendowej  ściany willi, a Australijczyk oparł swój ciężar o ręce, które spoczywały po obu stronach mojej głowy, tym samym odcinając mi wszelkie możliwe drogi ucieczki. Zagryzłam wargę i zatrzepotałam rzęsami, nie chcąc wypuścić łez, które balansowały na granicy moich oczu. Nie chciałam płakać… Nie przy nim i nie wtedy.
- W- Wypuść mnie.- wyjąkałam, starając się aby w moim głosie zabrzmiała chociaż malutka nutka  pewności siebie oraz żądania.
- Nie, Skarbie.
- A- Ale… Obiecałeś, że będziesz….
- „Trzymał się z daleka.”- dokończył za mnie, naśladując mój wysoki głos.- Wszystko w swoim czasie. Teraz mamy do pogadania, nie uważasz?
- Nie.- ucięłam szybko.
- Jaka szkoda… Nie, jednak nie.
- Luke…- sapnęłam, ponieważ przysunął się jeszcze bliżej mojego ciała, dzięki czemu faktycznie mógł poczuć mój odstający, niemal ciążowy brzuch.
- Shh. Posłuchaj… Oboje wiemy, że wiesz co takiego się stało i oboje nie chcemy mieć z tego powodu kłopotów, prawda? Potrafiłbym bardzo łatwo zgonić na Ciebie całą winę, czego oczywiście baaardzo bym nie chciał, Księżniczko. Wystarczy tylko, że spełnisz jeden jedyny warunek, który Ci postawię.- jego ton mógł wydawać się milutki, jednak w rzeczywistości ociekał sarkazmem i złością.
- Yhym.
- Nie chcę nigdy więcej dowiedzieć się od osób trzecich, że byłaś znów odwiedzić dupka Grier’a w szpitalu.- wyszeptał, a jego usta znajdowały się zaledwie milimetry od moich rozedrganych warg.- Tak?
- Tak.
- Dobrze.



Nachylił się ciut bardziej w moim kierunku. Nasze twarze dzieliła coraz mniejsza, niebezpieczna odległość, która zdecydowanie nie pozwalała mi na pobranie świeżej porcji powietrza. Zacisnęłam powieki, przekręcając głowę w bok, przez co sekundy później poczułam gorący dotyk w okolicach żuchwy.  Luke cicho zachichotał, odrzucając moje włosy za ramiona. Większy dostęp do mej szyi pozwolił mu na nagłe, mocne zassanie jej skóry. Syknęłam, odsuwając się w prawo. Kolejny chichot. Pachniał niesamowicie, lecz fakt iż po raz kolejny sprawiał mi ból, wziął całkowitą kontrolę nad moim zachowaniem. Raptownie nadepnęłam na jego stopę, ale jej właściciel nie poruszył się ani  o centymetr. Kurwa.



- Pamiętaj, że zawsze jestem niedaleko.- rzucił mi ostatnie spojrzenie przez ramię, po czym zniknął we wnętrzu domu.



Mogę przysiąc, iż moja szczęka opadła aż do samej ziemi! Mogłabym nią wycierać podłogę! Jak zwykle w takich sytuacjach zarumieniłam się oraz rozdziawiłam szeroko usta. Przetarłam szybko oczy dłonią, po czym ruszyłam w stronę wielkich szklanych drzwi, ponieważ usłyszałam głos Beau wykrzykujący moje imię. Luke jak zwykle, sukcesywnie sprawił że straciłam jakiekolwiek chęci na miłe spędzanie czasu w towarzystwie mojego przyjaciela. Jednak ku mojemu zdziwieniu BoBo zdążył przygotować cały seans filmowy! Dosłownie cały! Na dotychczas nie przykrytej kanapie spoczywał puszysty koc z napisem „ENGLAND” oraz kilka poduszek. Malutki stolik ukrył się pod piętrzącymi się paczkami chipsów, żelków oraz innych słodkości. Kurwa. Nie mam prawa do jedzenia tego typu „posiłków”.  Mój żołądek ścisnął się, a dłonie poczęły pocić się. Wiem, że strach na widok zwykłych w codziennym życiu przedmiotów, nie był czymś naturalnym, ale moje podejście do żywienia nigdy nie należało do tych normalnych.
Moja głowa spoczęła na brzuchu Zielonookiego, który usiadł na brzegu kanapy, kładąc swoje nagie stopy na drewnianym blacie. Mógł to zrobić, gdyż większość smakołyków leżała obok mnie lub na mnie. Filmem na owy wieczór okazała się komedia tak głupia, że doprowadzała nas do płaczliwego, nieopanowanego śmiechu.  Nie minęło nawet trzydzieści minut, kiedy do salonu wkroczyli bliźniacy. Jai miał na sobie jedynie krótkie spodenki, a Luke nie zmienił swojego wcześniejszego stroju, jedynie przewiązał swoje włosy bandaną.  



- Kurwa. Zabrałeś mój koc?- starszy uderzył Beau w tył głowy.- Kto ci kurwa pozwolił?


Nie ma to, jak kłócić się o koc. To takie męskie.


- Ja go mam.- mruknęłam, delikatnie unosząc róg materiału do góry.



W odpowiedzi usłyszałam jedynie ciche burknięcie Lu, a Bo dźgnął mnie delikatnie w żebra i mrugnął do mnie porozumiewawczo okiem. Okey? Co to miało znaczyć? Whatever. JJ zajął miejsce na podłodze, natomiast brat z kolczykiem raptownie uniósł moje nogi, by wsunąć się na miejsce, które chwilę wcześniej zajmowały. Zdecydowałam się usiąść po turecku, przodem do ekranu, jednak moje kostki zostały chwycone przez długie palce Szatyna. Pozwolił mi położyć swoje kończyny na swoich kolanach! Podvzas seansu Beau bawił się moimi włosami i od czasu do czasu uśmiechał się do mnie bez najmniejszego podowu. Mówiłam już jak piękny był ten jego pieprzony uśmiech?!
Kilkanaście razy namawiano mnie do spróbowania choć jednego z wszystkich możliwych rodzajów przekąsek, lecz za każdym razem znajdowałam wymówki czy po prostu nie mówiłam nic. Nie chciałam przytyć. Już i tak byłam gruba. Czułam jak tłuszcz pokrywający moje krótkie łydki rozlewał się na skórze Luke’a. Fu. Biedny On. Och, jednak nie. Zasnął! Jego włosy uleciały na czoło, a wargi delikatnie rozchyliły się. Nie kontrolował swoich ruchów, więc po prostu opadł na bok, wtulając się w moje udo. Awhs.



- Ja… Uhm…- szepnęłam niemal do siebie, wstając.
- Dokąd idziesz?- zapytał Beau.
- Do toalety. Zaraz… Ugh.



Podreptałam do pomieszczenia znajdującego się  na końcu długiego korytarza. Czułam, jak moje wnętrzności wykonują fikołki. Czułam się bardzo źle. Chciałam przemyć twarz zimną wodą, jednak w porę przypomniałam sobie o makijażu, nad którym spędziłam niewiele czasu, lecz dodawał mi w pewnym sensie pewności siebie. Upewniłam się, iż drzwi zostały zamknięte, po czym uklękłam tuż przed toaletą. Nie chciałam tego robić, ale presja którą odczuwałam z każdej możliwej strony, robiła swoje. Z łatwością zwróciłam prawdopodobnie wszystkie posiłki jakie dotychczas zjadłam. Byłam jak zwykle osłabiona po czymś takim, jednak lekkość, którą poczułam była nie do opisania! Czułam się niebiańsko. Było jeszcze coś… Coś co nie pozwalało mi na bycie szczęśliwą. Spojrzałam w lustro nad umywalką i zobaczyła zmęczoną, szarą twarz. Nic specjalnego. Szybko bez używania szczoteczki, jedynie za pomocą pasty umyłam zęby.



- Ja już będę się chyba zbierać.- powiedziałam cicho, pstrykając Beau w ramię. Ku mojemu zdziwieniu nigdzie nie było Luke’a.
- Co? Już?
- Yhym. Mam coś do załatwienia.
- Ach. Okey.- wstał, aby odprowadzić mnie do wyjścia oraz przytulić.- Spotkamy się jutro?
- Jasne!- wysiliłam się na chyba na najbardziej sztuczny uśmiech.- Do zobaczenia.
- Pa, Maleńka.


Ulicę tuż przed domem spowijała całkowita ciemność, w którą chciałam się jak najszybciej zanurzyć. Było jednak coś, co nie pozwalało mi na uzyskanie spokoju wewnętrznego. Musiałam to zrobić. Chciałam to zrobić. Nieznane uczucie kazało mi wrócić tam i zrobić to o czym myślałam od tak dawna. Musiałam uwolnić się od tego. Raz na zawsze. Zero sekretów.
Odetchnęłam, po czym ruszyłam powolnym krokiem w stronę wielkiego budynku. Bałam się. Bałam, jak nigdy wcześniej. Zdawałam sobie sprawę, iż igrałam z ogniem, ale gra była warta świeczki. O tak. To kryło się we mnie od dawna i nie chciało ani sekundy dłużej ukrywać się przed kimkolwiek.  Opuszkami palców przejechał po gładkiej teksturze pomalowanej ściany. Z salonu wciąż dochodziły dźwięki tej samej beznadziejnej komedii, której wtedy nie oglądał już nikt. Pustka. Wstrzymałam oddech, by odważyć się na wykrzyknięcie na głos tego jednego imienia... Imienia, które nie pozwalało mi spać i skupić się na zajęciach. Imienia, należącego do NIEGO.


_______________________________________________________

Przedstawiam Wam najdłuższy z wszystkich rozdziałów Bad Boy Returns To District.
Jest to również ostatni rozdział, pod którym pojawia się taka oto notka. Co mam na myśli,
mówiąc „taka”? Notka zawierająca kilka słów ode mnie. Powód? Otóż dowiedziałam się, iż
wyglądają one jakby zostały napisane przez dziesięciolatkę, którą już dawno nie jestem so…
Oczywiście nie obraziłam się ani trochę o ową opinię, lecz stwierdziłam że autor/ka miał/a
rację. Dlatego… Pamiętajcie, że Was Kocham. Chociaż to i tak będę pisała. Niezależnie od
wszystkiego haha.  Jak myślicie? Co zrobi Jess?

Uważam, iż ten rozdział zasługuje na używanie przez was hasztagu #BadBoyPL.
Sprawia mi wiele frajdy czytanie waszych tweedów, których pojawiają się znikome ilości.
Dziękuję za komentarze Uważam, iż ten rozdział zasługuje na używanie przez was hasztagu #BadBoyPL, mimo niezbyt dobrej jakości. 
Sprawia mi wiele frajdy czytanie waszych tweedów, których pojawiają się znikome ilości.
Dziękuję za komentarze


30 komentarzy = Rozdział 14

36 komentarzy:

  1. BOZE CZEKAM NA SOBOTE @festivejai

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Ciekawe co będzie działo się dalej :) nie moge sie doczekać ajsvaubshzba

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju wspaniałe! czekam na kolejny aww
    @maliaani

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku świetny rozdział, chyba najlepszy ze wszystkich hjksdfhjkasfh
    pisz szybko następny! @awmybrooksxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej ! Uwielbiam to funfiction. Czekam na więcej skarbie ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  6. o jezuuu genialne ghfggggfgffvgffsdfc czekam na kolejny @ohmyneymar

    OdpowiedzUsuń
  7. jejciu, świetny rozdział, jak z resztą wszystkie poprzednie jhahfdjahg
    czekam na nn :)
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  8. DA FUQ ?!?!??!?!!
    NIENIENIENIE CO ONA CHCE DO KURWY [ta ta wiem, za dużo TDB i TOTGA] ZROBIĆ ?!?!??!?!!?!
    MAM NADZIEJE, ŻE NIE TO CO MAM NA MYŚLI ! :(
    CZEKAAAAAAAAAAAAM <3
    @and_disappear ♥♥
    Kocham Cięę ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. akwbdjdbdkd Beau i Jess *u*

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże! Genialny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny. Czekqm na następny x

    OdpowiedzUsuń
  12. Hey, rozdział cudowny jaj zawsze :)
    Nie mam pojęcia co ona chce zrobić, ale wiem ba pewno, że jak już to coś będzie robić to albo Luke to będzie widział albo będzie to wiedział i jej w tym czymś przeszkodzi - tak, wiem. Mój tok myślenia mnie rozwala xD
    Mimo wszystko czekam na następny :3
    Pozdrawiam i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Piszę na telefonie i zamiast jaj ma być jak ;)
    No i pomyłka w zdaniu, na być: ... będzie to widział i jej w tym czymś przeszkodzi...
    Mam nadzieję, że nie sprawiłam problemu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. świetne :3 shippuję Jess i Beau c:

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie każ mi czekać z poznaniem "JEGO" imienia tak długo :( ehh
    Rozdział jest na prawdę śwetny :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeju *^* zakochalam sie
    @NiallMyHeros

    OdpowiedzUsuń
  17. Strasznie mi się podoba ten rozdział :D wydaje mi się że każdy nowy rozdział jest lepszy od poprzedniego :) czekam na następny
    @I_love_1D59

    OdpowiedzUsuń
  18. OMG !! chce kolejny !!

    OdpowiedzUsuń
  19. ten ff jest tak wciągający *_* i super że dzisiejszy rozdział taki długi xx

    OdpowiedzUsuń
  20. Czekam na nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  21. kiedy następny rozdział ?? kocham tego ff

    OdpowiedzUsuń
  22. mega fajny rozdział i ogólnie fajnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham. Kocham. Kocham.
    Nie przejmuj się tym.
    Jak dla mnie piszesz genialnie.
    Nie przestawaj robić czegoś co lubisz. :)
    Weny życzę. ^^

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie przejmuj się krytyką innych masz talent a ten ff jest naprawdę rewelacyjny :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny <3 czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  26. Kocham kocham i jeszcze raz kocham ;3
    Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  27. Cooooo?! Jak śmiałaś przerwać w takim momencie!? ;c Błagam szybko next ♥
    @aussiessexy

    OdpowiedzUsuń
  28. Jeśli mogę coś powiedzieć, to nie przestawaj pisać notek, bo bez nich to nie to samo ;oo
    Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. kiedy następny????

    OdpowiedzUsuń
  30. Autorka śmierdzi gównem

    OdpowiedzUsuń