piątek, 12 września 2014

Rozdział XII

#BadBoyPL

- Musisz mi pomóc.- wysapał, opierając ręce o kolana.


Jai wyglądał całkowicie inaczej niż zazwyczaj… Nie był już tym pewnym siebie, przewodniczącym elity najpopularniejszych  osób w najlepszym liceum w Melbourne.  Jego chude nogi ukryte były pod materiałem szarych dresów, pasujących do luźnej granatowej bluzy z logo Guns N’ Roses oraz wysokich,  białych butów marki Nike. Jego cera nie była jak zwykle, zdrowego koloru, a twarzy nie rozświetlał firmowy, cwaniacki uśmieszek.  Był blady i zmęczony, jak nigdy dotąd. Każdy włos zdobiący jego głowę sterczał w innym kierunku niż poprzedni. Obserwowałam jego starania, by unormować swój oddech, na co nie za bardzo się zapowiadało. Odczekałam kilka minut , kiedy wreszcie Szatyn zabrał głos, kładą dłoń na swojej klatce piersiowej. Widziałam wysiłek, który wkładał w nawet tak małą czynność. Otworzył usta, jednak ani jedno słowo nie wydobyło się spomiędzy jego warg. Zaśmiałam się cicho, pierwszy raz widząc kogoś tak bezbronnego. JJ nie był tak agresywny i impulsywny, niczym jego brat bliźniak- Luke, lecz miał też wiele swoich wad… „Wiele”? Nie, mogłabym je wymieniać przez następne trzydzieści minut.  Ale jednak… Nie bałam się go w tak wysokim stopniu, jak Lukey’a.  Jego głos miał milszy ton i potrafił opanować swoje rozszalałe emocje, które były chyba typowe dla rodziny Brooksów. Beau wydawał się najspokojniejszy z całego rodzeństwa, ale to chyba jego wiek sprawiał, iż mogłam z nim porozmawiać jak z kimś na tym samym poziome umysłowym.  Był dzieciakiem, lecz… Przecież w każdym jest taka cząstka, która czyni nas w niektórych momentach maluchami.  Nie miałam kontaktu  ze swoim „przyjacielem” od pamiętnej imprezy… Zapewne odsypiał brak snu.


Jeszcze nim choć jedna litera została wypowiedziana przez najmłodszego z synów Giny, usłyszałam szybkie kroki na schodach prowadzących na piętro.  Dostrzegłam tatę, trzymającego w ręku kluczki od samochodu.  Jego brwii niemal łączyły się tuż nad jego oczami. Był zdenerwowany. Gdy zapytałam, co takiego się wydarzyło, oznajmił iż musi szybko dostać się do naszego domku w lesie niedaleko, ponieważ mężczyzna, mieszający zaraz obok widział kilka osób kręcących się po posesji.  Wybudowanie takiego budynku w tak malowniczym miejscu, kosztowało naszą rodzinę bagatela kilkaset tysięcy, a wraz z wyposażeniem wnętrza na pewno przekraczało kwotę miliona.  Ojciec biegał po salonie, zbierając masę rzeczy. Zawsze był niezorganizowany. Nagle usłyszałam głos Jai’a zaraz obok mojego ucha, mówiący „Zatrzymaj go tutaj, jak najdłużej.”. Zaskoczona odwróciłam się, jednak chłopaka już dawno nie było… Pozostały jedynie otwarte na oścież drzwi. Potrzebowałam trzech minut, by uświadomić sobie, co tak właściwie do mnie powiedział.  Mój rodzic znajdował się już w progu, szykując się do wyjścia, po przez bardzo szybkie zakładanie butów New Balance. Całkowicie improwizując, raptownie opadłam na ziemię. Ha. Musiało to wyglądać komicznie. Łapałam się za brzuch, który tak naprawdę ani trochę mnie nie bolał i tłumaczyłam, że od dawna kręciło mi się w głowie.  Zaalarmowany moim „omdleniem” tato poniósł mnie na kanapę oraz podał szklankę wody. Mogłabym być aktorką! Słowo daję!  Niestety nie mogłam zbyt długo przeciągać w czasie wyruszenia taty w stronę granicy między Melbourne, a większym miastem, dlatego zapytałam czy mogę mu potowarzyszyć. Miałam wielkie szczęście, że nie zwrócono mi uwagi, iż nie jestem w szkole, mimo że była to środa. Och tak!


Zajęłam miejsce dla pasażera w  srebrnym BMW Z4, po czym przeciągnęłam pasy, aby zapiąć je po lewej stronie swojego ciała.   Ten samochód był trzecim dzieckiem niejakiego  Jacob’a  Harrison’a Wade’a i nosił on imię żony owego mężczyzny. Te cacko warte było trzysta tysięcy dolarów, ponieważ było sprowadzane z samych Stanów Zjednoczonych, nic dziwnego więc iż było ważniejsze nawet niż  Samantha.  Byłam gotowa na zawrotną prędkość jazdy, jednak gdy dostrzegłam na liczniku sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, mocno zacisnęłam palce o brzegi siedzenia. „Zginiemy” pomyślałam, modląc się o przetrwanie. Obyło się bez stłuczek, czy mandatów, gdyż żaden biedny  (szalony) kierowca nie postanowił przeszkodzić mojemu tacie. Niespełna pół godziny później znaleźliśmy się po automatyczną bramą. Jacob nie czekał na jej otworzenie, po prostu wyskoczył na zewnątrz. Od razu zobaczyłam zazwyczaj zakluczone drzwi, które tym razem umożliwiały każdemu bez problemowe wejście do środka domku. Ojciec kazał mi uważać, ponieważ włamywacze mogli nadal znajdować się na terenie działki. Nie bałam się…. Może  i powinnam, ale tak nie było. W otoczeniu natury zawsze czułam się bezpiecznie. Krążyłam dosłownie kilka metrów od ogrodzenia, gdy usłyszałam szmer w krzach po drugiej stronie. Cofnęłam się, momentalnie zauważając błękitny obiekt, kryjący się w trawie przed moimi stopami. Pochyliłam się, biorąc przedmiot do rąk. Mój wzrok co rusz padał w kierunku miejsca, z którego chwilę wcześniej dochodziły dziwne dźwięki. Okey, to było strasznie. Moim znaleziskiem okazała się czapka… Nie byle jaka czapka, a bardzo dobrze mi znany snapback z Psem Pluto oraz wyszytym po boku serduszkiem i inicjałami. Do moich uszu dochodził coraz lepiej słyszalny głos taty, dlatego schowałam go pod bluzę. Co mną kierowało? Nie wiem… Przecież mogłam łatwo pogrążyć jego właściciela, ale jednak coś w środku mi nie pozwalało. Nie chciałam tego robić.


- Ktokolwiek to był, już dawno sobie poszedł…- wzruszył ramionami ze zrezygnowaniem.
- Ugh… Zabrał coś?- zapytałam z prawdziwą ciekawością.
- Nie… Raczej nie. To musiały być jakieś łebki.


Nagle coś do mnie dotarło…  Byłam tam dzień wcześniej i zostawiłam przypadkiem mój  ukochany naszyjnik, który otrzymałam w spadku po prababci. Był  srebrny i miał dla mnie wielką wartość sentymentalną. Ruszyłam biegiem w stronę budynku, ignorując wszelkie pytania. Mogłam przysiąc, iż pozostawiłam go na stole! Odrzuciłam obrus i wszelkie inne nie będące biżuterią przedmioty na bok. Nie było go… Cholera jasna. Moje dłonie wściekle drżały, a łzy napłynęły do oczu.


- Jesteś idiotką.- powiedziałam do siebie, uderzając się otwartą ręką w czoło.
- Jessica? Co się stało?
- Nic. Nic, Tato.- skłamałam.
- Widzę. Mów. Już.
- Em… Zostawiłam tutaj ten prezent od prababci i…
- Nie ma go?
- Nie.- zaszlochałam.
- Spokojnie… Złapiemy tych dupków.- pogładził mnie delikatnie po plecach.
- Możemy wracać do domu?
- Oczywiście, Jess.


W drodze powrotnej starałam się dusić w sobie wszelkie oznaki uczuć, które obijały się o wnętrze mojej duszy…
Złość.
Żal.
Smutek.
Rozczarowanie.
I jeszcze jedna nieznana mi emocja… Coś wysysającego ze mnie wszelkie możliwe siły i sprawiające, iż nie chciałam pokazywać komukolwiek czapki.  Nie wiedziałam, co to było, ale na pewno nie było dobre. Nic co nowe ostatnio nie jest dla mnie pozytywne. Już pod naszą willą poczułam metaliczny smak krwii w ustach, pochodzącej z zagryzanej przeze mnie wargi.  Przetarłam powieki, ziewając przeciągle, po czym powłócząc nogami udałam się do swojego pokoju. Te pomieszczenie, jak zwykle przyniosło mi ukojenie, lecz także powodowało że myślałam zdecydowanie zbyt dużo. Podniosłam leżący na szafce nocnej telefon, zauważając kilka smsów od Elle. Pierwszy z nich brzmiał:


„ Gdzie ty jesteś?! Odezwij się szybko.”


Nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowy z przyjaciółką, więc po prostu wsunęłam się pod cieplutką kołdrę, marząc i mając nadzieję, że zapadnę w błogi sen. W rzeczywistości jednak przewracałam się z boku na bok, rozważając wszelkie możliwe rozwiązania sytuacji. Nagle rozległy się rytmiczne wibracje urządzenia, które chwyciłam bez zastanowienia. Beau proponował spotkanie… Cóż. Okey. Wolę to niż samotne zamęczanie się.

Włożyłam czarne legginsy, biało- czarną koszulkę z numerem „94” oraz Air Force 1 po raz kolejny „pożyczone” od Sam. Nie wiem, czemu ale uwielbiałam te buty. Były bardzo wygodne. Wcześniej pozostawioną w swoim  naturalnym stanie cerę , pokryłam lekkim makijażem. Pociągnęłam usta brzoskwiniowym błyszczykiem, który i tak zlizałam jeszcze nim przeszłam przez ulicę.  Na podjeździe Brooksów nie było ani jednego samochodu, czy bmx’a Luke’a. Uff.


- Beau? BoBo?- zaglądałam do każdego możliwego pokoju, jednak nigdzie nie widziałam, czy też nie słyszałam charakterystycznego głosu Australijczyka.  Pozostały mi tylko drzwi prowadzące na ogród. Wybrałam te z kuchni. Pewnym siebie krokiem wkroczyłam na plac tuż za domem, dostrzegając siedzącego na trawie starszego z bliźniaków, czule tulącego do siebie szczeniaka. Piesek wyrywał się i kąsał lekko jego dłoń, słodko przy tym szczekając. Chłopak nie dawał za wygraną. Ciągle łapał zwierzaka, „czochrając” jego śnieżno białą sierść. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, chcąc wycofać się, pozostając niezauważoną.  Oczywiście nie było takiej opcji. Czekoladowe tęczówki Luke’a skupiły swój wzrok na mojej twarzy, sprawiając że obróciłam się na pięcie, wpadając na coś twardego.
- O! Tu jesteś, Skarbie!- zachichotał ponad mną najstarszy, oplatając moje ciało ramionami w  czymś na wzór przytulenia.
- Tak. Tak. Szukałam Cię! Co porobimy?- zaświergotałam sztucznie.
- A co byś chciała? Hm?
- Później chciałabym odwiedzić kolegę w szpitalu, a teraz może… - przerwałam, śmiejąc się, ponieważ  szczeniak podbiegł do mnie i począł przygryzać źle zawiązane sznurówki „moich” butów. – Jesteś przepiękny!- podniosłam go na ręce oraz pogłaskałam. Był taki lekki!
- Przepiękna. Lala.- poprawił mnie Lukey, zabierając swoją własność. Gbur.
- Ew. Odpuść. – mruknął Beau.- Idziemy do kina?
- Miałeś siedzieć w domu, Debilu.  Mama wróci i opieprzy nas wszystkich.- warknął Szatyn z (tym razem) zielonym pasemkiem na postawionej do góry grzywce.
- Okey? Calm down.
- Pooglądamy coś na DVD?- zaproponowałam, przylegając do boku BoBo.
- Z przyjemnością, Księżniczko.
- Frajerze? Zostawisz nas na chwilę?- odezwał się Lu, sprawiając iż nasza dwójka spojrzała na niego wielkimi oczami.


_________________________________________________________________

Hej!
Długi ten rozdział xD 1470 słów dokładnie :D
Nie jest ciekawy, ale to typ przejściowego. Potem będzie się działo ^^
Nie wiem, czy wyrobię się na środę z 13, ale myślę
że dam radę. Chcę sprawdzić wasze umiejętności, więc…


30 komentarzy = Rozdział 13

Komentujcie i miłego dnia ♥

34 komentarze:

  1. Omg jezu jaki genialny sftrdfcxdffffxsfdfvftdff czekam na kolejny i pozdrawiam @ohmyneymar xx

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny rozdział, jej nhahgfashj
    czekam na nn :)
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  3. NO NIEXD
    @festivejai

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ♥ Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  5. Aw, nie ma zdjec, a ja mam wrazenie, ze ten pies wyglada nieziemsko haha, rozdzial okej, malo sie dzieje, ale milo sie czyta :)
    Czekam na kolejny, oby szybkoo!
    @monia0201 :)

    OdpowiedzUsuń
  6. genialny rozdział
    czekam na nn x
    @awmybrooksxx

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju perfekcyjny
    @maliaani

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny *.*
    Czekam na nastepny ❤
    Pozdrawiam,
    @mcvampxs

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały . Czekam na następny ;)
    @darelovedare

    OdpowiedzUsuń
  10. OMFG! !TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI JDUDBWYSYHDOCDHYXSNDGGMK * _ * ZRESZTĄ JAK KAZDY! CHCĘ JUŻ NASTEPNY ROZDZIAŁ! CHCĘ WIEDZIEC CO ON JEJ POWIE JXNDJIENEJEBYIEKBYKDNDIDMKKFK * O *. MUSISZ TAK TRZYMAĆ W NIEPEWNOSCI?!
    CZEKAM @and_disappear ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzisiaj zaczęłam czytać tego bloga i bardzo mi się podoba :) Cudowny rozdział ^^ czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu sjsakaoahsowuwwkeoiejekeiwo kocham to fanfiction jskejwhw 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham , kocham :3 czekam na następny @NiallMyHeros

    OdpowiedzUsuń
  14. Sliczne :**
    Mam nadzieje ze to nie LUKE sie tam wkradł sie do tego domku :)
    @werkab0000

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju jestem ciekawa czego Luke chce znów od Jess :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  16. omg , genialny *0*

    OdpowiedzUsuń
  17. rozdział cudowny, omg.
    myślę, że to Brooks Brothers włamali się do tego domku.
    czekam nn x

    OdpowiedzUsuń
  18. ojaciepierdziele *__* cudo

    OdpowiedzUsuń
  19. "luke nie jest w niej zakochany"
    Nieeeeee... Wcale tego po nim nie widać. Ani odrobinę nie jest zazdrosny hmm.
    Rozdział jak zwykle jdnajsvdksj <3
    Intryguje mnie historia tej czapki xd
    Czekam na next
    @ilyfiveidiots

    OdpowiedzUsuń
  20. Szkoda, że rozdział nie jest dłuższy :/

    OdpowiedzUsuń
  21. super rozdzial tylko nie nie ogarniam niekyorych momentow ale to pewnie przez pozna godzine i moje zmeczenie super czekam na nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  22. C U D O ! ! !
    I nic więcej nie dodam, no może tylko standard:
    Czekam na następny :3
    Pozdrawiam i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny <3 nie moge sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej, zostałaś nominowana do Liebester Award, zapraszam x.
    http://life-isnt-like-mp3.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html

    A rozdział jest mega ciekawy, co ty gadasz! ;o

    OdpowiedzUsuń
  25. Zajebisty!!!!!! Chce już nn.!!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak to możliwe że piszesz tak niesamowicie, a notka do nas wygląda jak napisana przez 10 latke?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż... W tzw. "notkach" staram się być miłą i pozytywnie odbieraną przez czytelników autorką. Informacje pod rozdziałami muszą być krótkie i treściwe, takie właśnie w większości są :) Dziękuję za opinię :)

      Usuń
  27. Kiedy Next!!!???!!???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ustaliliśmy niedawno, że rozdziały pojawiają się w środę i sobotę :) Wystarczy czytać notki :3

      Usuń