piątek, 20 lutego 2015

5. Which One?


Liczę na wiele tweetów z tagiem #BadBoyPL


W całkowitej ciszy, przerywanej jedynie przez mój głośny, ciężki oddech oraz dźwięk odbijających się od podłoża obcasów, pokonywałam kolejne metry szarego chodnika wzdłuż, którego ustawione były dokładnie takie same domki jednorodzinne, zbudowane w typowym wiktoriańskim stylu. Każdy z nich wyglądał całkowicie tak samo, jak poprzedni, lecz coś sprawiało iż nie dawały mylącego wrażenia powtarzalnych i nudnych. Były wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju, gdyż pojawiały się tylko w tej dzielnicy Londynu, zwanej Marquess Road.


  Rodziny zamieszkujące ową luksusową część miasta były bogatymi małżeństwami z maksymalnie dwoma, rozpieszczonymi do granic możliwości dziećmi. Matka zazwyczaj była typową kobietą realizującą się zawodowo, gdyż zaszła w ciążę w młodym wieku i po trzydziestce stwierdziła, iż ominęły ją czasy młodości, które chce nadrobić. Ojciec przebywał praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę w biurze, gdzie spełniała wszystkiego jego zachcianki młoda asystentka, będąca także jego kochanką. Dzieci traktowały swoją opiekunkę niczym własną rodzicielkę, gdyż to Ona spędzała z nimi całe dnie, podając obiad, pomagając w zadaniach domowych, wychodząc na spacery. Ich życie mogłoby wyglądać na naprawdę trudne oraz pozbawione szczęścia i kolorów, jednak tak nie było. Ich bytem rządziły pieniądze, za którymi gnali w szaleńczym pędzie, zapominając o tym co najważniejsze i to co stanowi sens tego wszystkiego.


  Chwilę po przekręceniu klucza w zamku, nacisnęłam włącznik światła i rozsznurowałam buty, by móc zrzucić ze swojego ciała wszystkie ciężkie i niewygodne części garderoby. W mojej głowie huczało od nadmiaru wrażeń. Chciałam jedynie związać włosy w niedbałego koka, ukraść Harry'emu bluzę i ułożyć się na kanapie przed telewizorem z miską żelków i pop corn'u, których w naszym mieszkaniu nigdy nie brakowało ze względu na fakt, iż Lokaty dbał o formę i nigdy nie opuszczał swoich treningów na siłowni, jednak uwielbiał sobie pofolgować i wcinać całymi kilogramami wysokokaloryczne przekąski, które potem i tak spalał podczas ćwiczeń.


  Byłam wykończona zdarzeniami owego dnia, a dodatkowo nie zapowiadało się bym miała uzyskać spokój w najbliższym czasie. Cóż... To byłoby zbyt piękne.


- Jai?- zapytałam na widok chłopaka, stojącego tuż za moim progiem.
- Um.. Tak.- podrapał się po tyle głowy i uśmiechnął delikatnie.


Cholera.
Tak bardzo przypominał wtedy Luke'a.


  Nieważne, jak bardzo miałam wtedy ochotę po prostu zaszyć się w połaciach pościeli i płakać jak nigdy wcześniej,  musiałam  po raz kolejny udawać silną, zaprosić Australijczyka do środka mieszkania i ugościć tak samo jak każdą inną mile widzianą osobę... Ugościć i na moment zapomnieć o łączącej nas, pełnej bólu historii.


- Co tutaj robisz?- przywołałam na swoją twarz sztuczny uśmiech i nalałam do dwóch filiżanek indyjskiej herbaty.
- Sam nie wiem. Po naszym spotkaniu pałętałem się po mieście, nie wiedząc co ze sobą zrobić... Nauczyciele i cała reszta już dawno śpią, więc nie muszę wracać już teraz do hotelu.- zmarszczyłam brwii zarówno na jego wypowiedź, jak i na męczące mnie, od  chwili gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, pytanie.
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
- Na Google wystarczy wpisać "Harry Styles" i już wiesz wszystko. Data urodzenia, dziewczyny, adres... Wszystko.- zachichotał.
- Och no tak.- zawtórowałam mu.


  Przez  kilka minut nasza rozmowa ograniczała się do prawdziwego i dosłownego minimum, gdyż wydawało się że żadne z nas nie było na siłach, by rozpoczynać jakikolwiek pozbawiony sensu temat, który miałby jedynie podtrzymać naszą "pogadankę" i sprawić iż zniknie ta, mimo wszystko przyjemna cisza, panująca między nami. Popijałam gorący napój z ulubionego kubka, którego nadruk próbowałam ukryć przed Jai'em oraz obserwowałam powoli gaszące się światła w sąsiednim wieżowcu. Ludzie tam mieszkający wydawali się nigdy nie spać.  Nieważne o jakiej godzinie by się nie spojrzało na jakiekolwiek z okien, lampa zawsze była zaświecona, a ktoś coś projektował lub pracował na laptopie po kilka godzin. Nie oceniam tego, jednak nie rozumiem jak można skupiać się tylko na pracy... Harry robi to co kocha i zarabia na tym pieniądze, lecz jak można kochać na przykład sortowanie papierów w jakiejś wielkiej korporacji, sprzedającej dywany?


- Jess?- cichy szept wyrwał mnie z transu.
- Tak?
- Chyba czas na mnie. Twój brat nie byłby zbyt szczęśliwy na mój widok.


  Musiałam przyznać mu rację. Mój brat wiedział o części moich niezbyt miłych starć z bliźniakami i Beau. Myślę także, iż domyślał się że to oni byli przyczyną mojej nagłej zmiany decyzji na temat opuszczenia Australii.


- Cóż, okey. Dobranoc.


  W chwili gdy stanęliśmy przy wciąż zamkniętych drzwiach, poczułam to coś co narastało wokół nas już podczas spotkania w kawiarnii. Było to jakieś dziwne, trudne do wyjaśnienia napięcie, powodujące że trudno było nawet złapać oddech. Nagle poczułam ucisk dużych dłoni na moich biodrach, a moje plecy spotkały się ze ścianą, do której zostałam przygwożdżona przez ciało chłopaka.


- Co ty...- nie było mi dane dokończyć, ponieważ usta Jai'a naparły na moje własne, oczekując aż odpowiem na pocałunek, co uczyniłam po pewnym zawahaniu. Nasze wargi spotkały się wtedy po raz pierwszy w ten sposób i czułam się jakbym zdradzała w pewien sposób kogoś kochałam dawnego temu.


Dawno temu i już nieprawda, pamiętasz?


  Jego dotyk wędrował od moich ramion, poprzez piersi, brzuch, aż po podbrzusze, a w ślad za jego palcami ścieżkę pozostawiały usta, muskające moją skórę w najbardziej delikatny z delikatnych sposobów, po czym zostałam obrócona tyłem do chłopaka. Kurwa. Co ona robi. Jego lewa ręka owinęła moją (szeroką) talię, a jego prawa dłoń przywarła do mojego tyłka, ściskając go. Mogłam poczuć jego rosnącą półtwardość na plecach, przez co zagryzłam wargę do tego stopnia iż smak krwii rozpłynął się wewnątrz moich ust. To nie było dobre. Ugh. Dobre w takim sensie, że nie powinno się zdarzyć. Nigdy. Nie chciałam, by sprawy zaszły za daleko, więc szybko cmoknęłam Ja'ia po raz ostatni i poczęłam zapinać guzik i rozporek swoich spodni.


- Mam nadzieję, że rozumiesz...- powiedziałam, unikając wzroku jego głębokich oczu, które przywoływały do mojej głowy osobę, która zbyt często nawiedzała mnie w ciągu dnia i nocy.
- Ta... Chyba tak. Tak sądzę.- mruknął.- Dobranoc. Żegnaj, Jess.
- Żegnaj Jai.- kąciki moich ust wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, który zniknął równie szybko, jak sylwetka Australijczyka.


  Na rozedrganych nogach wróciłam na swoje miejsce na kanapie, gdzie czekał na mnie iPhone z podświetlonym wyświetlaczem. Od razu zauważyłam, iż nie należał on do mnie, jednak osoba dzwoniąca mogła mieć jakiś kontakt z Jai'em i powiedzieć mu, że zostawił swój telefon u mnie, dlatego szybko podjęłam decyzję by odebrać.


- Hallo?


  Po drugiej stronie rozległ się tylko cichy szmer, jakieś trudne do rozszyfrowania odgłosy, a w chwili gdy miałam się rozłączyć usłyszałam:


- J- Jes... Jessy?


  Usłyszałam ten dobrze znany mi głos, na dźwięk którego moje serce rozpadło się na milion... Ba! na miliard malutkich kawałeczków, wielkości ziarna piasku.


- L-Luke?- szepnęłam, lecz połączenie zostało szybko przerwane.


___________________________________________________________

Bang! Jess rozmawiała z Luke'iem przez telefon! 
Jakieś odczucia? Ten rozdział napisałam dzisiaj pod wpływem
ogromnej weny, więc nie wiem jak będzie z jakością, ale mam nadzieję
że Wam się spodoba :) Dziś nie ma progu komentarzy, bo... pieprzyć to.

22 komentarze:

  1. Świetnie! Pisz szybko następny @dirtyxjano

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg omg omg chce kolejny rozdział i jeszcze jeden JA CHCE WIEDZIEĆ JUŻ WSZYSTKO uwielbiam to ff i ciebie za to że je piszesz

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG Jess rozmawiała z Lukiem! wehiohnoehnweoiehn *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju cudowny rozdział, dodaj szybko nowy błagam jfkdshkgsd
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowny rozdział aghsjxklfd3e jak i notka "bo... pieprzyć to" xd już nie mogę się doczekać co będzie dalej ����
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O LUJU!
    No nieźle :o
    Czekam na następny xx
    ~@and_disappear x

    OdpowiedzUsuń
  7. obyś częściej dostawała takiej weny haha, świetny

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG Jai i Jess, poźniej dzwoniący Luke ^^ przez twoje ff potrzebuje psychiatry bo sie załamie xD czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Jai i Jess, a na końcu Luke *-* boskie, czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyno, ty chyba chcesz mnie zamordować.
    Już nie mam ochoty na parring Jai'a i Jess, przepraszam, ale to wszystko przez Luke'a.

    Normalnie nie wiem co powiedzieć, zatkało mnie, dławię się powietrzem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świety rozdział.
    Kocham to ff.
    Życzę weny i pozdrawiam.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  12. omg luke i jess muszą się spotkać xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczyno, dalej! Super!

    OdpowiedzUsuń
  14. Awh, uwielbiam <3 ddodaj szybciutko nexta, prooszę :D
    życzę duużo weny c: x

    OdpowiedzUsuń
  15. Awwww świetny! Uwielbiam go,czekam na kolejny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Umieram Jai a potem Luke omg egknczd Świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  17. powie mi ktoś co się do cholery stało?!
    Jai?? Co on boże co?
    Luke? wut o co chodzi przecież ona zmieniła numer i wszystko tak? więc jak? o

    OdpowiedzUsuń
  18. Bang bang! Ona naprawdę z nim rozmawiała o.O Ale mógłby się tak nie rozłączać, no halo! Kulturka xD
    A Jai?! Szkoda słów. Po prostu mnie zamurowało jak to czytałam, ale tak i tak rozdział wyszedł świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  19. jezu, omg, rozmawiała z nim :o

    OdpowiedzUsuń
  20. omomomomomomomomomom Jess i Jai <3
    Cudowny :)

    OdpowiedzUsuń