niedziela, 8 lutego 2015

4. This Is War, Baby

Hej!
Mam nadzieję, że spodoba Wam się rozdział, mimo iż jest raczej chaotyczny.
Jak myślicie? Co zrobi Luke i co miał na myśli Jai?

Rozpoczynam w najbliższym czasie pisanie opowiadania, które
będzie publikowane jedynie na Wattpadzie. Jeśli ktokolwiek byłby chętny
na przeczytanie, już niedługo w zakładce "Informacje" dodam wiadomość
na ten temat.

60 komentarzy = Następny

#BadBoyPL !

__________________________________________________________________



Zamarłam.


- Oddychaj.- cichy rechot dotarł do moich uszu, drażniąc bębenki.


Musiałam wykrzesać z siebie dużą część, ukrytych głęboko na sytuacje awaryjne, pokładów energii, by obrócić swoje zesztywniałe ciało o całe 180 stopni. Czułam uporczywe i nader denerwujące mrowienie w nogach oraz suchość w ustach. Wiedziałam, iż momentalnie zawartość mojego żołądka wykonała fikołka, domagając się wydostania na zewnątrz. O nie. Co to to nie.

Bałam się.

Stojący przede mną chłopak uśmiechał się od ucha do ucha, a jego oczy błyszczały niczym dwie malutkie gwiazdy. Jeszcze nie tak dawno byłam gotowa zatonąć w ich głębi bez większego zastanowienia, jednak tym razem to nie było już to samo. My nie byliśmy tymi samymi ludźmi. Byliśmy jedynie niewielkimi skrawkami losu drugiej osoby.

 Bardzo dobrze znałam ten charakterystyczny dla niego wyraz twarzy, którym wyrażał więcej emocji niż by się mogło komukolwiek wydawać. Jeden uśmiech nie obejmujący już jego tęczówek, krył szczęście, żal, smutek, zadowolenie z siebie, a także dziwnie nie pasujące do tej mieszanki- szczęście i radość.


- Oddycham.- starałam się odzyskać rezon i wyglądać jak najbardziej pewnie.
- Nie zemdlej.- mruknął, po czym jak gdyby nigdy nic wmieszał się w tłum.


Wiele osób spoglądało w moim kierunku z zaciekawieniem wymalowanym na twarzach, jednak nikt z nich nie mógł wiedzieć, jak wielka i skomplikowana historia łączyła mnie i Szatyna. Dodatkowo biorą pod uwagę wiek obecnych tam licealistów, nie było nawet najmniejszych szans na ich świadomość owych powiązań między naszą dwójką i odgrywającą się przed ich oczyma scenką. Być może i krążyły po Melbourne plotki na temat mojego nagłego opuszczenia miasteczka, ale na pewno nie odzwierciedlały one w stu procentach rzeczywistości.

Rzeczywistości, która w swojej całkowitej ciemności kryła mroczne sekrety.

W chwili, gdy pokonałam pierwsze kilka metrów po jak dotąd nie znanych mi brytyjskich ziemiach, obiecałam sobie iż wszystko co łączyło mnie i rodzinę Brooksów zabiorę ze sobą do grobu, nie dzieląc się tym uprzednio z nikim. Nawet Alison, najbliższa mi z wszystkich poznanych w minionych miesiącach osób, nie znała prawdy i oczywiście nie było jej pisane, poznać ją kiedykolwiek na tyle na ile powinna być doinformowana najlepsza przyjaciółka. Prawdę mówiąc, to wątpię by ktoś wiedział wszystko.. Nawet moi rodzice, brat, mama chłopców.

Nikt.
Nikt nie mógł wiedzieć.
Nikt nie miał do tego prawa.


- Możemy zaczynać?- moje usta wykrzywiły się w sztucznym uśmiechu, kiedy odwróciłam się w stronę równie zaintrygowanej nauczycielki.
- Och. Tak. Oczywiście.- potrząsnęła głową, zapewne odganiając wszystkie pytania, którymi chciała mnie zasypać.


Mimo pewnego przymusu wywieranego ze strony Harry'ego, kochałam pracę którą wykonywałam kilka razy w tygodniu, oprowadzając nowo przybyłe do Londynu grupy turystów. Historia wytwórni Syco Music, a także całej grupy producenckiej Syco Entertainment kryła wiele ciekawostek, którymi moim zdaniem warto było podzielić się z większą liczbą osób, znających zaledwie kilka procent z wszystkich faktów. To było najgorsze. Ta wielka nieświadomość ogółu, który nie spodziewał się jak wielki cud mógł kryć się w nawet najmniejszym przedmiocie. Bycie przewodnikiem sprawiało, iż mogłam cokolwiek komukolwiek uzmysłowić poprzez dobrą zabawę.

Jednym z plusów zarówno wykonywanego przeze mnie zawodu, jak i odbywających się dosyć często wycieczek, była możliwość poznania gwiazd światowego formatu, przebywających owego dnia w studio. Nie raz zdarzyło się, iż nastolatkowie spotykali swoich idoli, prosząc o zdjęcia i autografy... Nikt tak naprawdę nie miał nic przeciwko temu, gdyż niejako nakręcało to innych do częstszego przekraczania progów naszego budynku.


- Myślę, że przed dalszą częścią podróży, przydałaby się Wam przerwa na jakikolwiek posiłek. Mamy tutaj pyszne ciasta, ciasteczka, kawę parzoną z najwyższej jakości ziaren. Wszystko czego dusza zapragnie!- zaćwierkałam ( od początku do końca wyćwiczonym ) miłym tonem, rozchylając szklane drzwi prowadzące do bufetu, przy czym oczywiście zarzuciłam kilkoma niesamowitymi informacjami na temat tutejszej "stołówki".


Zapanował ogólny gwar i zgiełk, który nie miał żadnego wpływu na kasjerki oraz szefa kuchnii i jego pomocnice, którzy wykonywali swoją pracę jak gdyby nigdy nic, zachowując stoicki spokój. Było to wynikiem mojego zwyczaju, którym było przyprowadzanie zwiedzających do tej części posesji, mimo iż było to raczej zabronione i wbrew wszelkim zasadom. 


Nie miałam jednak wyboru, gdyż każdego dnia około godziny 15:30 mój spragniony organizm wzywał i błagał o uzyskanie dodatkowej porcji energii w formie czarnej mocnej kawy oraz kilku tabletek odchudzających, a także pobudzających. Nie były one dozwolone a tym bardziej przepisywane na receptę przez lekarza, lecz pomagały mi w walce ze złymi duchami nękającymi moją psychikę, ciało i duszę. Dawały mi siłę, której ostatnimi czasy miałam naprawdę niewiele. Nie miałam motywacji do walki.

Tak, to jest wojna.

Nie ma remisu.

Nie ma możliwości podpisania ugody.

Są tylko przegrani i wygrani.

Ja i Oni przeciwko sobie.


- Zajęte?- zapytał aż zbyt dobrze znany mi głos, na dźwięk którego automatycznie uniosłam głowę, przypatrując się jego właścicielowi spod przymrużonych powiek. 
- Tak, kurwa.- syknęłam, spuszczając wzrok na wyświetlacz swojego iPhone'a.
- Wolne? Och, to super. Dosiądę się.- wysokie krzesło po przeciwnej stronie zajmowanego przeze mnie stolika momentalnie zostało zajęte przez Australijczyka.
- Czego ty ode mnie chcesz do cholery? 
- Chcę tylko rozmowy... Ale wiesz, Ja to Ja, a inne osoby to inne osoby. Nie każdy będzie tak miły, jak ja... I będzie mogło być nieprzyjemnie.
- Czyżby?
- Owszem. Nie chcę jednak rozmawiać, tutaj. Ściany mają uszy, a nie chcę by ktoś niepożądany zyskał zbyt wiele informacji na temat mojej rodziny. Wymknę się wieczorem.
- No... Dobra. McMiller o 18, o ile wiesz gdzie to jest.- zakpiłam, pociągając łyka kawy.
- Wiem do kurwy. Będę. - warknął, obrzucając mnie nienawistnym spojrzeniem, które bez problemu odwzajemniłam.


Jego, powoli znikająca z mojego pola widzenia, sylwetka była czymś czego nie chciałam nigdy zobaczyć... A przynajmniej jeszcze jakiś czas temu myślałam, że nie będzie mi dane pozwolić tak ważnym dla siebie osobom odejść i stać się tylko moimi wspomnieniami. 

Zaraz!

Przecież to Ja uciekłam niczym ostatni pieprzony tchórz, pozostawiając wszystkie sprawy nie rozwiązane, a pytania bez odpowiedzi! Nie powiem, bym żałowała swojej decyzji jednak naprawdę byłam ciekawa, jak wszystko potoczyłoby się gdybym pozostała w Melbourne i wciąż kontaktowała się z każdym z nich.

Czy byłabym szczęśliwsza?
Czy w moim życiu pojawiłaby się prawdziwa miłość?

I najważniejsze...

Czy tą miłością okazałby się Luke?


Prawdę mówiąc, cholernie chciałam poznać prawdę, lecz mój wyjazd zniweczył moje wszelkie szanse na poznanie odpowiedzi i rozwoju wydarzeń. Moją ostatnią deską ratunku był Szatyn obserwujący mnie z przeciwnego końca pomieszczenia. Mimo dzielącej nas odległości, dostrzegłam iż lustrował  moją sylwetkę z czystym zaciekawieniem i... przerażającym pożądaniem? Sama nie wiem.

Zapomnij, Jessy.


- Zapraszam do dalszego zwiedzania.- krzyknęłam, uprzednio wchodząc na jedno ze stabilniejszych krzeseł.


Dalsza część oprowadzania była tą  przeze mnie mniej lubianą, gdyż składała się ona jedynie z ciekawostek na temat wykorzystywania przez wytwórnię najnowszych urządzeń i sposobów edytowania utworów, w jak najmniejszym, a jednak efektywny stopniu. Nie musiałam mówić zbyt wiele, gdyż większość została opisana na wielkich zdjęciach maszyn z podpisami informującymi o ich właściwościach, to był jeden jedyny plus. Mimo wszystko mogłam stwierdzić, iż wycieczka udała się, ponieważ większość uczestników opuściła siedzibę Syco z uśmiechem na ustach, co sprawiało mi wielką satysfakcję.


- O której będziesz w domu?- westchnęłam ze zmęczeniem opadając na fotel na przeciwko biurka Harry'ego.
- Nie wiem. Za...- kątem oka spojrzał na zegarek.- Godzinę, pojawią się tutaj nowi, młodzi wokaliści.
- Po co?
- Ktoś musi zająć miejsce Calvin'a na wokalu w naszym zespole, prawda?
- No tak. Masz rację. Swoją drogą, jak miewa się jego córeczka?
- Och, Maddie wczoraj wyszła już ze szpitala, ale ich córka musi jeszcze jakiś czas pozostać na obserwacji ze względu na fakt, że jest wcześniakiem.- wydedukował, nie podnosząc wzroku ani na chwilę.
- Czytałam coś w jakimś brukowcu, że niby nie przeżyła. To straszne, jakie bzdety potrafią pisać ludzie, by zyskać chwilową sławę.- obruszyłam się.
- Tak, tak.


Już mnie nie słuchał. Jak zwykle.


- Okay. Ja już pójdę.
- O! Poczekaj!- postać Lokatego pojawiła się tuż przede mną, a w moją dłoń został wciśnięty nie mały plik banknotów.- Podobno turyści byli niebywale zachwyceni Tobą i naszą wytwórnią, więc osoby będące wyżej ode mnie zdecydowały dać ci podwyżkę.
- Dziękuję!- moje ramiona oplotły tors mężczyzny.- O 18 wychodzę z kolegą do Starbucks'a.
- Tylko nie wracaj zbyt późno. Pa.
- Pa, pa.



***


Te pozornie nie mające większego znaczenia spotkanie, mogło przynieść mi wiele odpowiedzi i możliwości zmienienia przyszłości, wplatając w nią osoby, będące już ważną częścią mojej przeszłości, a które także sprawiały iż byłam wtedy niezmiernie i bezgranicznie szczęśliwa, upajając się objęciami ukochanej osoby. Cóż... Czasu nie cofnę, ale jedyne czego żałowałam to te typowe dla mnie zamykanie się w sobie i nie mówienie o swoich uczuciach. 


Czy mogłam coś jeszcze zmienić?

Czy te osoby chciały jeszcze być częścią mojej przyszłości?


Przygotowując się do wyjścia, postawiłam na luźną elegancję w formie czarnych legginsów, białej za dużej bluzki w niewielkie wzorki, czarnej marynarki oraz litów z cholernie fajnym dwukolorowym obcasem. Moje jasne włosy z ciemniejszym ombre zostały delikatnie podkręcone, a twarz ukryta pod naturalnym makijażem z podkreślonymi czerwoną szminką ustami  i kocim okiem.





- Jestem.- sapnęłam zmęczona długim spacerem.
- Czekałem 20 minut, kurwa.
- Do rzeczy. Nie mam czasu na głupoty.
- Dlaczego wyjechałaś?- zadał pytanie, którego bałam się najbardziej.
- Ja.. Um... Ugh.


Jesteś silna.
Pokaż, że jesteś silna!

- Po prostu potrzebowałam zmiany środowiska.
- Środowiska czy może byłaś zbyt słaba, by utrzymać ciężar który ciągnie za sobą moja rodzina?- rzucił z nutką wyzwania w głosie.
- Jak mogłabym go nie udźwignąć, skoro żaden z Was nic mi nie mówił na ten temat?!- krzyknęłam, sprawiając iż większość obecnych w McMillerze osób obrzuciło mnie karcącym spojrzeniem.
- Bo nam nie ufałaś i unikałaś nas, jak pieprzonego ognia!
- Zamknij pysk, bo zaraz nas stąd wyrzucą.- upomniałam.- Poza tym nawiasem mówiąc, jak mogłam Wam ufać skoro od początku mnie nienawidziliście i robiliście ze mnie pośmiewisko?
- Nie było tak.- jego wargi utworzyły linię prostą, kiedy spuścił wzrok na swoje palce.
- Było i dobrze o tym wiesz.
- On Cię kochał, Jessy.


Słowa, które wyszeptał chłopak uderzyły w moje ciało niczym miliony cieniutkich igieł, powodując ból w każdej najmniejszej komórce organizmu oraz ogromny mętlik w głowie. Kochał mnie? Żartował? Tęsknił, gdy wyjechałam? A może przeszło mu od razu?


- Nie wierzę Ci, Jai.- szepnęłam, próbując zatrzymać łzy spływające po moich policzkach. Nie powinnam płakać. Ja nigdy nie płakałam!
- A powinnaś. On nie odpuści. Będzie walczył o Ciebie do końca.- wyznał, a już po chwili słychać było jedynie trzask zamykanych drzwi. Wyszedł, pozostawiając mnie w całkowitej rozsypce.






53 komentarze:

  1. "On nie odpuści" OMG lksdjfsdjflsdkjflkdsfjsdfpicxpoivcpox
    Wika mistrzostwo normalnie, MISTRZOSTWO!
    czekam na następny! xx
    @and_disappear x

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! pisz szybko następny @dirtyxjano

    OdpowiedzUsuń
  3. OKEJ CALM DOWN
    @jaisclouds

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej dobra.. Chwileczke....


    CHYBA MAM ZAWAŁ SERCA!
    VNRJVRHDJENRKWIDNWIXJENIVOTRJ
    NIE WIEM CO MAM PISAĆ !!
    MAM BRAK EMOCJI W TEJ CHWILI.
    NIE WIEM CO MAM MYSLEC.

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże ja chcę już następny rozdział ♥ cudownie się zakończyły rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja cały czas myslalam, że to Luke.. A tu takie "suprise motherfucker Jai" genialny ^^ czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. To Jai a ja myślałam że Luke ;(
    Rozdział cudowny jak zawsze *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. omg :o szybko daj nexta, genialny rozdział! :) weny życzę x

    OdpowiedzUsuń
  9. o jejku chce juz wiedziec co sie stanie

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny. Myślałam że to Luke. Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahigdthuhh, niedawno zaczęłam czytać, ale już kocham, hahah
    ~ @CukierkowyJuss

    OdpowiedzUsuń
  12. Cholera może mi toś powiedzieć co się dokładnie stało bo ja chyba już nie kontaktuje?
    zrobiłaś mi już taką nadzieje że to jednak Luke

    OdpowiedzUsuń
  13. MZNSJSJDJIDJDJDISBDOENDIOEKDUD SKURCZE MACICY.
    BOŻE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie dość, że do połowy rozdziału żyłam w przeświadczeniu, że to Luke, a w drugiej, że Beau, to jeszcze wyskakujesz mi tu z cholernie niewyparzonymi ustami i oczami Jai'a.
    Dziękuję.
    Teraz mam ochotę na parring Jess i Jai'a.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem dlaczego ale shipuje Jess i Jai'a

    OdpowiedzUsuń
  16. O Matko !
    Cudooo ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział.
    Chyba tak jak większość myślałam, że Ona rozmawia z Lukiem o.O
    Jestem ciekawa co będzie dalej . . .
    Czekam na następny :3
    Pozdrawiam i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham to!;)
    CZEKAM NA WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  19. Omg Jai dhkkbfff
    Niech Luke przyjedzie, błagam!xxxx

    OdpowiedzUsuń
  20. omg omg nabrałaś wszystkich, też myślałam że to luke, czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju myślałam że to Luke a jednak Jai sujbddkn świetne!

    OdpowiedzUsuń
  22. Byłam pewna ze to Luke, a to jednak Jai :D
    końcówka po prostu cudowna *-*
    Czekam na next ;3
    wikcia737

    OdpowiedzUsuń
  23. jezu,myślałam że to luke, zdziwko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nabrałaś wszystkich, wszyscy zdziwieni

      Usuń
  24. Więcej,chcemy więcej!;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Omg Jai i Jess dyjnfdjkn

    OdpowiedzUsuń
  26. Jeju kocham to tak mocno!;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Najlepsze opowiadanie ! ;) Po prostu uwielbiam je czytać ;D Życzę weny kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  28. Jezu,rozdział świetny! Czekam na kolejny uwbsunsbsn *.*

    OdpowiedzUsuń
  29. Chcemy Luke'a,chcemy Luke'a!

    OdpowiedzUsuń
  30. czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  31. Perfekcyjne, czekam na next *-*

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie chce być dłużej informowana mój user to: @Luvmydemi_13x

    OdpowiedzUsuń
  33. super super super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czekam na kolejny

      Usuń
    2. omg omg omg

      Usuń
    3. myślałam że to luke

      Usuń
    4. świetne ff,tylko szkoda że trzeba tyle czekać,ale rozumiem to

      Usuń
  34. Jeju ciekawe co będzie dalej idjcjccj

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  36. Kocham to! czekam na następny djjcdg

    OdpowiedzUsuń
  37. Omg przeczytałam to w 3 godziny i chce więcej!*o*

    OdpowiedzUsuń
  38. Jskfkdnfn chce następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  39. Najlepsze ff o jano!

    OdpowiedzUsuń