wtorek, 24 lutego 2015

6. It Couldn't Be So Easy

LUKE'S POV


- Rozmawiałeś z Jai'em? Może on będzie wiedział coś więcej niż ci imbecyle... Za co ja im płacę? Mógłby mi ktoś przypomnieć?- stwierdził Antoine, odnosząc się do tematu naszej poprzedniej rozmowy.
- Możliwe.- mruknąłem, luźno opadając na fotel ustawiony w kącie pomieszczenia.


   Antoine należał do niewielkiego grona osób, które wiedziały o mnie więcej niż imię i nazwisko. Mogłem podzielić się z nim wszystkimi swoimi sekretami i problemami, a on za każdym razem starał się pomóc czy znaleźć odpowiednie rozwiązanie sprawy. Nieważne jakby to ckliwie nie brzmiało, to prawda. Ant pochodził z ubogiej brazylijskiej rodziny i od dziecka musiał radzić sobie sam i starać się przeżyć w mieście pełnym gangów, strzelanin, narkotyków i sexu. Jego matka była prostytutką, która nie zwracała uwagi na swoje potomstwo, gdyż było ich zdecydowanie za dużo, jak na jej zarobki. Część z rodzeństwa mojego przyjaciela została sprzedana na czarnym rynku, niektórzy po prostu zaginęli, lecz to nie stanęło Antoine'owi na drodze na szczyt, na którym czekały na niego wielkie pieniądze i kobiety na najmniejsze skinienie jego palca. W wieku szesnastu lat po zabiciu kilkunastu osób, objął dowództwo nad największym gangiem w San Francisco. Dragons obracali w swoich rękach cały światowy rynek narkotykowy i alkoholowy, a odkąd władzę objął Ant nikt tak naprawdę nie jest na tyle odważny, by się im przeciwstawić. Nawet policja ucieka przed nimi, chowając szybko broń i niemal kłaniając się ku ziemi. Ant zawsze wiedział, że takie jest jego przeznaczenie. Musiał objąć władzę, wprowadzić porządek, którego tutaj brakowało i wnieść strach w życie swoich wrogów, którzy przestali czuć się pewnie i zaczęli bać się nawet własnego cienia. 


  Od momentu wylądowania mojego samolotu na głównym lotnisku, nieprzerwanie znajdowaliśmy się w wielkiej willi na obrzeżach miasta, która zajmowała dobrych kilka hektarów oraz stanowiła jedną z najlepiej strzeżonych posesji w całym San Francisco. Całymi dniami przesiadywaliśmy wykonując telefony do znajomych z wszystkich części świata, paląc trawkę i robiąc wszystko, co mogło mi pomóc, nie przejmując się faktem, iż zapewne byłem już poszukiwany przez policje oraz moją przewrażliwioną rodzinkę. To liczyło się najmniej w tamtej sytuacji. Miałem coś do załatwienia... A to "coś" wymagało wiele zachodu i poświęcenia, ponieważ odkąd opuściłem Londyn, całe moje życie kręciło się wokół jednego cholernie zawiłego planu, który miał wielkie szanse nie powiedzenia się, jednak zdecydowanie chciałem podjąć ryzyko i zobaczyć, jak wszystko się potoczy. Mogłem zarazem stracić wszystko, jak i odzyskać to co straciłem przez swoją głupotę.


Odzyskam.
Muszę.
Cholera.
Po prostu muszę.



- Może zadzwoń do Jai'a?- zaproponowała siostra Antoine'a, która jak zwykle wdzięczyła się przede mną, mając nadzieję iż w końcu dam się skusić na jej sztuczne piersi czy niemal całkowicie odkryty tyłek.  Cóż... Nie miała u mnie najmniejszych szans, gdyż osoba do której od dawna należało moje serce, nigdy nie zachowywałaby się w ten sposób, a ja od jakiegoś czasu starałem się jej to powiedzieć w delikatny, nie kąśliwy sposób, co oczywiście mi nie wychodziło, gdyż Ashley była jedną z  kobietą, które według Ant'a zasługiwały na najwyższy szacunek. Rozumiem to. Ona jako jedyna z rodzeństwa pozostała przy moim przyjacielu i nie opuściła go w trudnych chwilach, takich jak ta gdy został postrzelony i przez niemal pół roku nie mógł chodzić... No nie powiem też, by należała do tych "nieurodziwych", ponieważ faktycznie jej długie nogi, wydatne usta i inne atrybuty przykuwały uwagę, lecz nie moją. Ups.
- W sumie to możliwe, że ten dupek czegoś się dowiedział, duh...- mruknąłem, zgadzając się z dziewczyną, na co zachichotała (jak idiotka, ale to już inna historia).
- Zostawić Cię samego?
- Nie, idę na balkon.
- Zaraz musimy zważyć dostawę z Argentyny, więc nie gadaj zbyt długo. Tego jest w chuj dużo.- Ant zagasił papierosa, a jego wargi przywarły do szyi laski, której nigdy wcześniej nie widziałem w tym domu, dając mi tym samym  znak, iż mogę już zająć się swoimi sprawami.



  Szklane, rozsuwane automatycznie drzwi prowadziły z ogromnego salonu, będącego centrum życia wszystkich domowników, na jeden z wielu balkonów, na którym często przesiadywałem, kiedy chciałem rozładować swoją złość, pobyć sam lub nie chciałem by inni widzieli mnie w momentach załamania, gdy czułem się jak wrak i potrzebowałem zobaczyć, pocałować, objąć tę kruchą, niską brunetkę, która jeszcze jakiś czas temu sprawiała że uśmiech wpływał na moją twarz. Jess wprowadziła w moje życie kolory, szczęście i wszystko czego w nim brakowało, a wbrew pozorom było tego wiele... Mimo mojego stylu pełnego kolczyków, tatuaży, poszarpanych ubrań, ciągłych imprez, były takie chwile gdy chciałem pozbyć się tego gównianego życia i poczuć wieczny spokój, ale nie mogłem dopóki nie powróci Ona. Dopóki nie powróci jako moja ukochana, ponieważ musi być mojamojamoja i tylko MOJA.


Kiedy stałem się takim ckliwym zjebem?
Spieprzyłem to.
Ew. Whatever.


  Chcąc zatrzymać te wszystkie zagmatwane myśli gnające przez moją głowę, szybko wybrałem numer mojego wyrodnego brata bliźniaka spośród kilkuset kontaktów, po czym włączyłem tryb głośno mówiący oraz rzuciłem czarnego iPhone'a na  niewielki stolik, w stronę które się pochyliłem opierając łokcie na kolanach.


- No odbieraj chuju.- warknąłem, chociaż wiedziałem iż i tak mnie nie usłyszy. O dziwo sekundy później połączenie zostało odebrane. Magia.
- Hallo?


  Głos odzywający się do mnie z drugiej strony słuchawki zdecydowanie nie należał do Jaidon'a, a raczej brzmiał bardziej kobieco i cholernie znano... Zupełnie jakbym już kiedyś go słyszał. Zmarszczyłem brwii i potrzebowałem naprawdę długiej chwili, by dojść do tego kim faktycznie była osoba, dzierżąca w swoich dłoniach telefon mojego brata. To musiała być ona. Nikt nigdy nie miał tak piskliwego, a zarazem pięknego głosu, który... Zaczekajcie! Jai nie pozwalał nawet najbliższym sobie osobom na dotykanie swojego telefonu, chyba że pozostawił go przypadkiem u kogoś... A zazwyczaj działo się to po... uprawianiu sexu. O kurwa. Nie. Nie.


Co do kurwy?


- J- Jessy?- odezwałem się w końcu, nie chcąc by rozłączyła się wcześniej niż bym tego chciał.
- L- Luke?- wydukała, a ja miałem ochotę jedynie turlać się, płakać i wyrywać włosy z mojej popieprzonej głowy.


  Nagle dostrzegłem wysoką, umięśnioną sylwetkę Antoine'a, który z impetem zepchnął mnie z fotela, po czym z czystą złością wymalowaną na twarzy przerwał połączenie, rzucając moim telefon za siebie. Widziałem jak wszystkiego jego mięśnie napinają się, a nozdrza rozszerzają przy każdym głębokim wdechu, który brał prawdopodobnie by się uspokoić. Nie wiedziałem o co mu chodzi, ale wyglądał na naprawdę wkurwionego, dlatego postanowiłem jak najszybciej wycofać się i zaszyć, jak najdalej od niego.


- Co ty sobie kurwa wyobrażasz, co?!-  krzyknął Brazylijczyk przygwożdżając moje ciało do ściany za pomocą ramienia przyciśniętego do mojego gardła.- Chcesz ją kurwa odzyskać czy nie?! Pytam! Wiem, że kurwa tak, więc więcej nie odpierdalaj takiej szopki, bo teraz będziesz się kurwa wahał "Och czy ja mam to zrobić? Och a jeśli się nie uda? Och!". Spierdolisz miesiące naszej ciężkiej pracy, do kurwy, a ja słowo daję że cię zabiję, jeśli tak będzie i jestem w tym momencie śmiertelnie poważny!
- Dobra.. Dobra...- jęknąłem, gdyż jego ręka faktycznie odcinała mi dopływ tlenu.
- Na pewno?- zapytał wciąż ciętym tonem, mimo iż widziałem lekki uśmiech rozświetlający rysy jego twarzy.- Chodź poważyć to kosztowne gówno, a potem zapalimy sziszę albo coś...


  Od razu przystałem na jego propozycję, zmierzając w stronę piwnicy pełnej aż po brzegi drogich narkotyków, lecz wewnątrz dobrze wiedziałem że Ant miał całkowitą rację, bo w moim sercu czy gdzie tam, pojawiło się to gówniane wahanie, które mogło spieprzyć wszystko i sprawić, że cofnę się znowu na start, gdzie przesiadywałem całe dnie otoczony tanim alkoholem bez świadomości tego co się ze mną działo... A tego nikt nie chciał. Chyba.



- Ach i... Lecimy do Londynu na imprezę u mojego brata, Dave'a.- poinformował mój przyjaciel zamieniając zwykły chód w taniec.
- Jasne!




JESS'S POV


  Przycisnęłam dłoń do klatki piersiowej, rozchylając swoje wargi, by mógł ulecieć ze mnie choć najmniejszy drżący oddech, zbliżający mnie do stanu normalności. Od kilkunastu minut opierałam swoją głowę na kolanach, które przyciągnęłam jak najbliżej siebie, zbliżając swoje ciało do pozycji embrionalnej, którą wykorzystywałam tylko w krytycznych sytuacjach... Takich jak ta. Chwilę po usłyszeniu głosu Luke'a po drugiej stronie słuchawki, wiedziałam że jestem kompletnie udupiona, bo po raz kolejny poczułam te niesamowite ciarki przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa na dźwięk jego głosu. To był on, a ja chciałam go obok siebie... Closer and closer. Nie powinnam, ale jednak... Swoich uczuć nie zatrzymasz, wierz mi... Ale możesz je zmienić!


- Taaak?- zaspana Alison mruknęła niemal niesłyszalnie.
- Chcesz zaszaleć?
- Co? Jak?- pisnęła, a ton jej głosu od razu się ożywił.
- Idziemy na imprezę do Dave'a!- ogłosiłam, obiecując sobie w duchu, iż będzie to przyjęcie mojego życia i raz na zawsze pozbędę się Brooks'a ze swojego serca... Za sprawą innego chłopaka, ale wciąż.


____________________________________________________________

Hej, hej, hejaa!
Rozdział nie jest długi, ale to ten "przejściowy" soł już niedługo oddam
w wasze ręce główny rozdział, lecz nie mogę obiecać iż będzie
to wciągu najbliższych dwóch tygodni gdyż jestem zawalona nauką,
a w przyszłym tygodniu dodatkowo wyjeżdżam do Niemiec, co
dodatkowo utrudnia, jednak... Mam nadzieję, iż spodobam Wam się ten
rozdział i zaszczycicie mnie wieloma komentarzami i tweetami z hashtagiem
#BadBoyPl ^^  + Powiem Wam, że nie spodziewałam się takiego sukcesu 
mojego ff na Wattpadzie, aww kocham Was!
  

20 komentarzy:

  1. cudo fkjdshgdshghkjdfsgh
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Idealny, tyle powiem, to znaczy napiszę xD
    Oni muszą się spotkać, proszę, błagam ...
    Czekam na następny, a właściwie to już go chcę.
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny jak zawsze! Czekam na kolejny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Musza sie spotkac :) to bedzie niesamowite , czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. o kuźwa, przecież oni się spotkają ioweheowhnweo *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. omgomgomg jdigfydhjwojswgd oni się tam spotkają *o* awhh.. muszą ❤�� życzę weny, a rozdział genialny, jak zawsze zresztą :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję na spotkanko. Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. o kurwa omg spotkają się pls

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział czekam na kolejny x miłej podróży i dobrej zabawy w niemczech x

    OdpowiedzUsuń
  10. Boom i tu cię mam! spotkają się to będzie takie jhsfvkjyfgvsiuygidr
    awwwwwwwwwwwwwwww

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak bardzo idealny ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwwww.Nie moge się doczekać ich spotkania :)
    Luke tak bardzo się przejmuje że Jai i Jess ......... !
    Kocham to ff i czekam na następne rozdziały :*
    \

    OdpowiedzUsuń
  13. Najlepszy!!! Pidź dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału, bo to najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam / @luvmyedwards

    OdpowiedzUsuń
  15. uwielbiam twoje ff,czekam na kolejny rozdziałx

    OdpowiedzUsuń
  16. Na serio wspaniały blog, tylko teraz strasznie rzadko dodajesz, szkoda.. Ale cczekam, pisz, pisz

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń