niedziela, 30 listopada 2014

The End


PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :)




Moją uwagę momentalnie zwróciła parkująca przed domem Brooksów niebieska taxówka. Drzwi od strony krawężnika zostały z impetem otworzone, umożliwiając wysunięcie się na rześkie nocne powietrze dwójce kompletnie pijanych osób. Przymrużyłam oczy, dzięki czemu bez problemu rozpoznałam Luke’a, obejmującego wysoką blondynkę zataczającą się we wszystkie możliwe kierunki. Ich śmiechy rozchodziły się echem po całej okolicy, ale ja skupiałam się jedynie na dłoni chłopaka ściskającej pośladek towarzyski, która bezwstydnie uwieszała się na jego ramieniu, szepcząc coś do jego ucha. Ten jeden, pozornie nic nieznaczący gest zaprzepaścił wszystko, co mogło między nami powstać. Zaprzepaścił wszelkie szanse na „nas”.  Zabierał ją do siebie. Zabierał ją do łóżka, nie zdając sobie sprawy iż na imprezie Sam prawdopodobnie zobaczy mnie po raz ostatni.



Nieważne, jak wiele starań włożysz…
Światło i ciemność to wciąż dwa odmienne światy.



Ta noc nie przyniosła mojemu organizmowi relaksu, a zmęczonemu mózgowi ukojenia, którego tak bardzo potrzebował. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, wciąż przewracałam się z boku na bok, nie sprzeciwiając się mieszance smutku i strachu, która powoli przejmowała kontrolę nad moim umysłem. Rozpamiętywałam przeszłość i przewidywałam wszelkie możliwe scenariusze przyszłości, nie pozwalając sobie przy tym na nadzieję na lepsze jutro. Było we mnie coś o czego istnieniu nie miałam pojęcia i co na widok Luke’a z inną dziewczyną złamało się i tym samym uderzyło moją kruchą duszą o podłogę, a następnie rozdeptało ją, niszcząc mnie od środka. Po raz kolejny czułam się, jak ktoś kompletnie nieważny. Byłam jedynie ziarenkiem piasku w pustyni życia i czasu, więc jakie mogłam mieć znaczenie? Oczywiście, że żadne, ale to był już koniec...



Koniec dawnego życia.
Początek nowego, lepszego bytu.



- Jessica Wade! Słowo daję, że jeśli nie zjawisz się za pięć sekund w salonie, to odłączę Ci Internet i zerwę ze ścian wszystkie plakaty Ed’a Sheeran’a!



Ostry ton głosu Rachel, dochodzący zza drzwi mojego pokoju sprawił, iż gwałtownie rozchyliłam ociężałe powieki. Promienie słońca przedostawały się przez delikatną koronkę firanki, nie ubłagalnie uderzając w moje zmęczone do granic możliwości gałki oczne oraz sprawiając, iż automatycznie zakryłam je dłonią. Tak, jak się spodziewałam przeżyłam kolejną nieprzespaną noc, zapadając w sen dopiero gdy pozostali mieszkańcy Melbourne budzili się dożycia, a moja matka rozpoczynała ostatnie przygotowania do przyjęcia urodzinowego Sam. Nie było sekretem, iż pałałam czystą niechęcią do wszelkich tego typu imprez, jednak dobrze znając możliwości Rach zsunęłam się z ciepłego łóżka i rozciągnęłam obolałe mięśnie, tym samym ratując wszystkie plakaty moich idoli, zdobiące ściany mojego własnego królestwa. Jedynego miejsca, gdzie czułam się na tyle bezpiecznie, by nie mieć problemu z ukazywaniem uczuć, kłębiących się głęboko w mojej duszy. Już od przekroczenia progu zauważyłam, iż po naszym domu kręciły się kompletnie obce mi osoby, noszące w różnych kierunkach różowe lampiony, poduszki, serpentyny, a nawet przekąski na również różowych półmiskach. Musiałam nieźle się nawy gimnastykować, by bez żadnych obrażeń w wyniku zderzenia z kimś, dostać się do kuchni.



- Jak ty wyglądasz?!- usłyszałam za sobą ten cholernie dobrze znany  mi damski głos, kiedy odziana w szare dresy i rozciągniętą koszulkę otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu jakiegokolwiek pożywienia. 
- Normalnie, Ciociu.- rzuciłam beznamiętnie, odwracając się twarzą do Blondynki opierającej dłonie o biodra w charakterystycznym dla niej geście.
- Nie ma jedzenia! Już. Siadaj.- miska z płatkami jednym ruchem została wyrwana z mojego uścisku, a ja sama zostałam pociągnięta na wysoki stołek barowy przy którym sekundy później pojawiła się kosmetyczka oraz fryzjerka.



U granic cierpliwości i z zaciśniętymi w wąską linię ustami obserwowałam w lustrze, stojącym naprzeciwko mnie wszystkie poczynania kobiet, skaczących wokół mojej osoby niczym tresowane małpy w cyrku należącym do mojej mamuśki. Nie czułam się dobrze w wyniku braku snu, jednak musiałam znosić wszelkie zmiany dokonywane w moim wyglądzie, gdyż sprzeciw z mojej strony nawet nie wchodził w grę. Byłam ptakiem zamkniętym w klatce, którą było należenie do szanowanej rodziny Wade’ów, ale… Czy ja wybierałam do jakiego rodu będę należała? Czy ktoś dał mi możliwość wyboru? Ja nawet nie pasowałam do tego świata wypełnionego biznesowymi kolacjami i bankietami, na których musiałam za każdym razem udawać najcudowniejszą córkę świata! Ja po prostu nie pasowałam do takiego świata!


Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą, kiedy dwie specjalistki ukłoniły się lekko i w mgnieniu oka  zniknęły  z mojego pola widzenia. Byłam przerażona. Moja twarz po potraktowaniu kilkoma peelingami oraz maseczkami, została przykryta pod bardzo grubą warstwą podkładu i pudru. Włosy układały się w, jak na mój gust, zbyt skręcone loki, a moja głowa niemal opadała ku ziemi pod ciężarem nałożonego lakieru i makijażu. Wszystkie zabiegi upiększające miały na celu ukrycie wszelkich mankamentów mojego wyglądu, jednak sprawiły jedynie, iż całkowicie nie przypominałam już Jessicy Wade. Byłam marną, sztuczną podróbką Samanthy i Rachel. 


- Co ty wyprawiasz?! Jess! Na górę! Nie ma mowy, żebyś pokazała się w takich ubraniach! Masz ubrać, to co powiesiłam ci na szafie!- zbeształa mnie Rachel, dostrzegając mój nieadekwatny do okazji strój, na który składały się czarne przetarte w kilku miejscach spodnie oraz tego samego koloru koszulka bez rękawów z nadrukiem krzyża. Oczywiście nie chciałam zgadzać się z jej zdaniem, lecz nie miałam wyboru, gdyż słowo "nie" nie istniało w jej słowniku. Było zakazane. Zupełnie, jak homoseksualizm w większej części tego chorego świata. Nie. Nie. Kurwa, nie.


***

Zaraz po wkroczeniu do sypialni rodziców, dostrzegłam szary pokrowiec zawieszony na drzwiach ogromnej szafy. Naprawdę nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać w jego wnętrzu, lecz jedno było pewne. Gust mojej rodzicielki całkowicie odbiegał od mojego własnego i prawdopodobne było, iż  ujrzę bogato zdobioną suknię do kostek, w której wyglądałabym niczym bombka na choince bożonarodzeniowej. Po raz kolejny wypełniłam płuca po brzegi powietrzem, po czym drżącymi palcami pociągnęłam suwak w dół. Chciałam, jak najdłużej opóźniać moment ujrzenia mojego outfitu, jednak to zbliżało się do mnie wraz z każdą upływającą sekundą. Gdy z nieukrywanym strachem otworzyłam oczy, zobaczyłam delikatną białą sukienkę, która momentalnie urzekła moje serce, które od zawsze miało słabość do tego typu dziewczęcych strojów. Mówiąc szczerze, to był pierwszy ciuch, który wybrała moja mama, a zarazem także podobał się mnie. Trzeba to zapisać w kalendarzu! 

Kiedy wreszcie byłam gotowa, co zajęło mi dość dużo czasu gdyż postarałam się zmniejszyć grubość makijażu na mojej skórze oraz przyklepać lekko włosy, większość gości była już rozrzucona po całej naszej posiadłości. Rodzice oczekiwali na mnie wraz z babcią u podnóża schodów, chcąc jak najszybciej opuścić dom i udać się na spotkanie ze swoimi równie konserwatywnymi „przyjaciółmi”.


- Pilnuj proszę, by nikt nic nie wyniósł i nie zwymiotował w nieodpowiednie miejsce… Kogo ja oszukuję? I tak się tak stanie. Dobra. Bawcie się dobrze.- tata ucałował mnie w czoło, następnie wyprowadzając swoją małżonkę na zewnątrz.
- Baw się dobrze, Mała. Nie myśl zbyt wiele i nie martw się tym, co nadejdzie.- szepnęła z uśmiechem babcia, po czym także opuściła wille.




Większość osób gnieżdżących się w każdym zakamarku domu była mi nieznana, mimo iż prawdopodobnie uczęszczaliśmy do tego samego liceum od trzech, czterech lub mniej lat. Nie czułam wewnętrznej potrzeby poznawania wszystkich, którzy mieszkali w tym samym mieście co ja, przecież to nic ważnego i bardzo znaczącego. Nie witając się z nikim, zasiadłam na jednym z krzeseł, zastanawiając się przy tym nad sensem słów najukochańszej babci. Może i miała rację? Miałam przecież tylko 18 lat i to był odpowiedni czas na zakończenie życia zakonnicy. To był czas na zabawę… Była jedynie jedna rzecz, która ograniczała mnie tego wieczoru. Nie mogłam przesadzić z alkoholem, gdyż o godzinie piątej rano następnego dnia, opuszczałam bezpowrotnie i nieodwracalnie Australię, zaczynając nowe, lepsze życie u boku swojego brata- Harry’ego. 

W mojej krwii nagle za buzowała determinacja i chęć osiągnięcia stanu, w którym będę czuła, że zrobiłam wszystko, na co pozwalała mi sytuacja. Sięgnęłam po butelkę tequili, wylewając część jej zawartości do wysokiego czerwonego kubka, wyglądającego jakby został dopiero co wyrwany jakiemuś studentowi z typowego hollywoodzkiego filmu klasy B. Kiedy trunek już gładko został przelany do mojego żołądka, krzywiąc się nalałam sobie drugiego drinka, mieszając wódkę z nieznanym mi typem alkoholu… Po prostu miał ładny kolor!

- Woah. Nie tak szybko, Księżniczko!- duża, męska dłoń odebrała mi naczynie, odkładając je następnie na sąsiedni stolik.



Marszcząc brwi, spojrzałam w górę, od razu dostrzegając ten firmowy, cwaniacki uśmiech i charakterystyczny kolczyk w dolnej wardze, na którego widok wszystkie mięśnie w moim brzuchu i podbrzuszu momentalnie spięły się, a niemiłe uczucie rozlało się po całym moim organizmie w tak wielkim stężeniu, iż nawet alkohol nie był w stanie go zagłuszyć.  Umięśnione ramiona Luke’a były odsłonięte dzięki czarnej koszulce bez rękawów. Jego nogi były odziane w obcisłe spodnie zwisające z jego tyłka. Wszystkiego dopełniały czarne Air Force 1 za kostkę.  Wyglądał gorąco.



 - Chodź.- mimo złości ze względu na dziewczynę, którą zabrał ze sobą do domu, grzecznie poszłam za nim na „parkiet”.



Jego ciało znalazło się tuż za moim poruszając się w rytm klubowej muzyki, tworząc tym samym pełen erotyzmu taniec, w którym tworzyliśmy niezaburzoną jedność. Gdy muzyka zwalniała, my zwalnialiśmy. Kiedy muzyka przyspieszała, my przyspieszaliśmy, nie zauważając gapiących się na nas ludzi. Większość z nich była po prostu zdezorientowana. Niektórzy krzywili się. Jednak największy grymas gościł na twarzy Sam, która nagle przestała być w centrum uwagi… W moim nigdy nie była. Wtedy liczył się tylko ten jeden chłopak, który sprawiał iż traciłam zmysły.  Szybko poddałam się jego dotykowi, kiedy objął mnie, a jego usta przywarły do skóry mojej szyi lekko zasysając ją i obdarowując pocałunkami. Czułam się dobrze w jego objęciach, ale obraz tajemniczej Blondynki wciąż posiadał władzę nad moim umysłem i zranionym sercem. Wyjeżdżam! Przecież ja wyjeżdżam… Kto zabroni zrobić mi coś szalonego tego jednego wieczoru?

Nikt.

No właśnie! Nikt.

Całkowicie nie kontrolując swoich poczynań, wykonałam obrót o 180 stopni, stając twarzą w twarz z najpiękniejszym z Australijczyków. On tam stał. Wciąż tam był. Cały mój.  Moje pełne niepewności tęczówki spotkały się z jego oczami, które wypełniły się zdziwieniem, gdy dostrzegł iż łączę nasze wargi. Jego dłonie ujęły moje pośladki, a zimny kolczyk pieścił usta.  Potrzebowałam go u swojego boku, ale wiedziałam iż nie był mi przeznaczony. Był moim prawdziwym księciem, ale nie należał do mojej bajki. Ja byłam Brzydkim Kaczątkiem, a on Księciem, który czekał na swoją Królewnę. To dwie różne bajki.



- Przepraszam.- wyszeptałam, zostawiając chłopaka zdezorientowanego po środku tłumu.



Jeszcze nim Luke był znów zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu, zakluczyłam drzwi swojego, niemal pustego ze względu na przeprowadzkę, pokoju. Rozglądałam się wokół siebie w panice. Musiałam uciec… I to jak najszybciej. Zamówiłam taxówkę, zmieniłam sukienkę i szpilki na jeansy, bluzę oraz trampki, po czym tęsknym spojrzeniem pożegnałam się z dawnym miejscem zamieszkania. Jedynym bezpiecznym wyjściem było zejście przed dom po kratce porośniętej winoroślami, która była przytwierdzona do zewnętrznej ściany domu. Oszalałam. Słowo daję. Plecak wraz z ostatnimi moimi rzeczami nie ułatwiał mi zejścia, jednak udało mi się to zrobić bez większych obrażeń.



- Harry? Będę u Ciebie  za dziesięć minut.- rzuciłam, wsiadając do już czekającej taxówki.



Brat przyjął mnie pod swoje skrzydła i nie pytał o to co się stało, za co byłam mu cholernie wdzięczna. Po prostu pozwolił mi się wypłakać w swój rękaw  i dać ujść wszystkim emocjom ze mnie w postaci rzeki łez. Harry jak zwykle był przy mnie. Kochałam go.

Wszystkie moje walizki znajdowały się w jego pokoju hotelowym, dzięki czemu miałam pod ręką pidżamę, a kosmetyki znajdowały się w plecaku, który spakowałam w pięć sekund przed ucieczką. Byłam gotowa na zmiany. Tak. Pierwszy raz w życiu byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość.




***




- Gotowa?- Rachel ten jeden jedyny raz wykrzesała z siebie jakiekolwiek uczucia matczyne.
- Jak najbardziej.- żwawo pomachałam głową na „Tak.” następnie tuląc mamę, tatę i babcie na pożegnanie.-  Trzymajcie się tutaj beze mnie. Kocham Was.



 Odprawa przeszła bez żadnych problemów. Nasze bagaże zostały przetransportowane na pokład samolotu, a my sami kroczyliśmy wąskim korytarzem ku wejściu do pojazdu. Harry wciąż zerkał w moim kierunku, sprawdzając czy wciąż jestem u jego boku i nie rozmyśliłam się. Nawet nie myślałam o zmianie zdania. O nie. Nie tym razem.



- To koniec.- szepnęłam pod nosem, tak by nikt tego nie usłyszał.
- Nie, Mała. To nowy początek.- słuch Harry’ego, jak zwykle go nie zawiódł.



Miał rację. Jak zwykle zresztą. Takie jest życie. Coś się kończy, by coś innego mogło mieć swój początek. Uniosłam kąciki ust w uśmiechu, po czym pewnym siebie krokiem przekroczyłam próg pokładu. Tak. To nowy początek. Nowy i lepszy. Nic nie mogłam poradzić, iż byłam szczęśliwa z faktu, że opuszczam Melbourne. Raz na zawsze. Dość Luke’a. Dość Beau. Dość wrednej matki i siostry. To ja. Jessica Wade. Pewna siebie osiemnastolatka i dumna mieszkanka Londynu.
Nim moja podróż tak naprawdę się rozpoczęła, mój jeszcze nie wyłączony telefon krótko zawibrował, sygnalizując nadejście wiadomości. Było wcześnie, a jednak ku mojemu zdziwieniu sms pochodził z numeru Luke’a.

„ Kocham Cię, Jess.”

Moje serce zabiło szybciej, a oczy wypełniły się automatycznie łzami, jednak w mojej głowie pojawiła się jedna myśl która zatrzymała te wszystkie normalne dla takiej sytuacji odruchy.

On jest pijany.

Również ta myśl sprawiła, że szybko wyłączyłam urządzenie i ułożyłam się wygodniej na siedzeniu klasy biznesowej.

Żegnaj Mamo.
Żegnaj Tato.
Żegnaj Sam.
Żegnaj Babciu.
Żegnaj Luke.
Żegnaj Jai.
Żegnaj Beau.
Żegnaj James.
Żegnaj Daniel.
Żegnaj Melbourne.

_______________________________________________________

Hej!
Tak oto kończymy Bad Boy Returns To District. Nie wiem czy będziecie usatysfakcjonowane
takim zakończeniem, jednak ja sama jestem, mimo cienkiej końcówki. Jest mi smutno i źle, lecz
to nie całkowity koniec historii Jess. Ja i ona jeszcze powrócimy ze zdwojoną siłą! Nie wiem, kiedy to
nastąpi ale na pewno w najbliższym czasie. Chciałabym Wam podziękować za te wszystkie tygodnie
wspólnie spędzone na tworzeniu historii mojego powiadania. Kocham Was i dziękuję za bycie
najlepszymi na świecie czytelnikami :’) Proszę Was o wyrażenie swojej opinii w komentarzach i za
pomocą hasztagu #BadBoyPL. To tyle, JAK NA RAZIE.
Wasza autorka <3

29 komentarzy:

  1. O Boże! Nie mogę z siebie tak naprawdę wykrztusić żadnego słowa. To jest cudowne. Jejciu. Mam nadzieję, że szybko przybędziesz do nas z kolejną częścią.
    ily xx

    OdpowiedzUsuń
  2. dziwne jest to zakończenie... w ogóle nie jest wyjaśnione jaką tajemnicę miał Beau, Jai i Luke przed Jess, a ztego co wywnioskowałam to to było ważne
    ogólnie cały blog mi się podobał no ale jak wspomniałam nie została ta sprawa wyjaśniona z tą tajemnicą
    mam nadzieję że zostanie to jakoś objaśnione ;)
    życzę dużej weny w pisaniu kolejnych blogów
    @rocksbrooks_

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakończenie fajne , aczkolwiek myślałam , że się więcej wyjaśni pod koniec. Lecz rozumiem , że to raczej chciałaś zachować do drugiej części. Mam nadzieję , że kontynuacja , a właściwie początek ten nadejdzie już niebawem.
    miłego wieczoru i następnego tygodnia xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać 2 części *O*

    OdpowiedzUsuń
  5. IWJUHERFGFJDSKWJIEUFHGRCDJKERFHVCJKDSEJIHFRCNDJKEJFHRCDNSKJEICH druga czesc jak najszybciej
    @zaynxie

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow cudny rozdział !!! Jesteś wspaniała i dziękuję Ci za cały czas ,który poświęciłaś na napisanie BadBoyPL mam nadzieję ,że już niedługo będę mogła czytać kolejne historie Jess :)
    @nob0dyfam0us

    OdpowiedzUsuń
  7. O Boże nie!
    Jess jesteś głupia...
    Jak mogłaś no.
    Nie mogę się doczekać drugiej części ^^
    xx ~ @chejkalukey

    OdpowiedzUsuń
  8. nie moge sie doczekac 2 czesci

    OdpowiedzUsuń
  9. głupia jess XD
    nie mogę się doczekać drugiej części xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodawaj jak najszybciej! @teamBash_

    OdpowiedzUsuń
  11. Już się bałam, że to ostateczny koniec, ale Ufff... Na szczęście wrócisz do nas ^^
    Czekamy ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest świetny. Smutno mi, że Jess opuściła Luka ale ja myślę, że oni będą jeszcze razem. Czekam na ciąg dalszy, który mam nadzieje pojawi się szybko. Pozdrawiam i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hey :)
    Więc na początek to ja chciałam ci podziękować za te parę tygodni uśmiechu na ustach z powodu pojawiających się cudownych rozdziałów! :D
    Znalazłam tego bloga przypadkiem i wcale nie żałuję :3
    Co do końca to zaskoczyłaś mnie tym, że ona jednak wylatuje...
    Coś czuję (może to wyda się dziwne, ale co tam xD), że Luke przyleci za nią do Londynu i ją znajdzie, ale jak będzie naprawdę to zależy już tyko i wyłącznie od Ciebie :*
    Powiedziałaś - w sumie napisałaś, że Ty i Jess wrócicie ze zdwojoną siłą, tak więc
    CZEKAM NA WAS :3
    Pozdrawiam i jeszcze większej weny życzę xx
    PS. Do następnego - mam nadzieję ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. O Boże nie moge się doczekać kolejnej części!
    Mam nadzieję, że drogi Jess i Luke'a znów się zejdą :)

    OdpowiedzUsuń
  15. koniec?!
    nieeeeeeeee
    on nie był pijany!
    nie był!!!!!!!!!!
    Jess
    niee
    nieeeeeeee

    OdpowiedzUsuń
  16. JA PIER DO LE!
    PRZECIEŻ ON NIE BYŁ PIJANY!!!
    LKDJASLDKJFLSKDJFLSDKJFVXOCIVPOIVPWOEAIPOSIER WIKA ZABIJE CIĘ KIEDYŚ !
    SJSLKDFJSLFKJDSIOXCUVOIUOAIFLWEIUORIUYWOEIURYEUYHIJKLDHLXCMNXC,VM !
    CZEKAM NA NASTĘPNĄ CZEŚĆ!
    @and_disappear ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy czlowiek jest pijany mówi szczerze so.. KURWA MAĆ JESS. CO TY ODPIERDALASZ JSBAUSVSJSHUXHS

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezu jezu hsvsjsbjzbdisbsiseb kocham ich i luke taki boze ......... :(:(

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie moge wykrztusic z siebie ani słowa ;) czekam na druga czesc ;) wspaniały <3

    OdpowiedzUsuń
  20. o mój boże, nie wiem nawet co napisać, nie wierze że to koniec (jak narazie)
    jeju kocham cie a to ff jest moim fav xx

    OdpowiedzUsuń
  21. matko nie wierzę, że wyjechała :c
    kocham to ff i nie mogę doczekać się następnego rozdziału xoxo

    OdpowiedzUsuń
  22. omg! niech ona wróci :////

    OdpowiedzUsuń
  23. moje serce krwawi bo wyjechała :C

    OdpowiedzUsuń
  24. KIEDY DRUGA CZESC?

    OdpowiedzUsuń
  25. PISZ SZYBKO, CUDONWE FF OMG HJAF.LFQJ;GFWMKWQ;;G

    OdpowiedzUsuń
  26. Chcę jak najszybciej drugą część! Zakończenie mnie zdołowało, ale ciesze sie, że to nie koniec! Pisz szybko, nie moge sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak bardzo tęsknię za tym opowiadaniem </3 Jest genialne ;) Wracaj szybko skarbie! 😚 xx

    OdpowiedzUsuń