PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :)
Moją uwagę momentalnie zwróciła parkująca przed domem Brooksów niebieska taxówka. Drzwi od strony krawężnika zostały z impetem otworzone, umożliwiając wysunięcie się na rześkie nocne powietrze dwójce kompletnie pijanych osób. Przymrużyłam oczy, dzięki czemu bez problemu rozpoznałam Luke’a, obejmującego wysoką blondynkę zataczającą się we wszystkie możliwe kierunki. Ich śmiechy rozchodziły się echem po całej okolicy, ale ja skupiałam się jedynie na dłoni chłopaka ściskającej pośladek towarzyski, która bezwstydnie uwieszała się na jego ramieniu, szepcząc coś do jego ucha. Ten jeden, pozornie nic nieznaczący gest zaprzepaścił wszystko, co mogło między nami powstać. Zaprzepaścił wszelkie szanse na „nas”. Zabierał ją do siebie. Zabierał ją do łóżka, nie zdając sobie sprawy iż na imprezie Sam prawdopodobnie zobaczy mnie po raz ostatni.
Nieważne, jak wiele starań włożysz…
Światło i ciemność to wciąż dwa odmienne światy.
Ta noc nie przyniosła mojemu
organizmowi relaksu, a zmęczonemu mózgowi ukojenia, którego tak bardzo
potrzebował. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, wciąż przewracałam się z boku na bok,
nie sprzeciwiając się mieszance smutku i strachu, która powoli przejmowała
kontrolę nad moim umysłem. Rozpamiętywałam przeszłość i przewidywałam wszelkie
możliwe scenariusze przyszłości, nie pozwalając sobie przy tym na nadzieję na
lepsze jutro. Było we mnie coś o czego istnieniu nie miałam pojęcia i co na
widok Luke’a z inną dziewczyną złamało się i tym samym uderzyło moją kruchą
duszą o podłogę, a następnie rozdeptało ją, niszcząc mnie od środka. Po raz
kolejny czułam się, jak ktoś kompletnie nieważny. Byłam jedynie ziarenkiem
piasku w pustyni życia i czasu, więc jakie mogłam mieć znaczenie? Oczywiście,
że żadne, ale to był już koniec...
Koniec dawnego życia.
Początek nowego, lepszego bytu.
- Jessica Wade! Słowo daję, że
jeśli nie zjawisz się za pięć sekund w salonie, to odłączę Ci Internet i zerwę
ze ścian wszystkie plakaty Ed’a Sheeran’a!
Ostry ton głosu Rachel, dochodzący zza drzwi mojego pokoju
sprawił, iż gwałtownie rozchyliłam ociężałe powieki. Promienie słońca
przedostawały się przez delikatną koronkę firanki, nie ubłagalnie uderzając w
moje zmęczone do granic możliwości gałki oczne oraz sprawiając, iż
automatycznie zakryłam je dłonią. Tak, jak się spodziewałam przeżyłam kolejną
nieprzespaną noc, zapadając w sen dopiero gdy pozostali mieszkańcy Melbourne budzili
się dożycia, a moja matka rozpoczynała ostatnie przygotowania do przyjęcia
urodzinowego Sam. Nie było sekretem, iż pałałam czystą niechęcią do wszelkich
tego typu imprez, jednak dobrze znając możliwości Rach zsunęłam się z ciepłego
łóżka i rozciągnęłam obolałe mięśnie, tym samym ratując wszystkie plakaty moich
idoli, zdobiące ściany mojego własnego królestwa. Jedynego miejsca, gdzie czułam
się na tyle bezpiecznie, by nie mieć problemu z ukazywaniem uczuć, kłębiących się
głęboko w mojej duszy. Już od przekroczenia progu zauważyłam, iż po naszym domu
kręciły się kompletnie obce mi osoby, noszące w różnych kierunkach różowe
lampiony, poduszki, serpentyny, a nawet przekąski na również różowych
półmiskach. Musiałam nieźle się nawy gimnastykować, by bez żadnych obrażeń w
wyniku zderzenia z kimś, dostać się do kuchni.
- Jak ty wyglądasz?!- usłyszałam za sobą ten cholernie dobrze znany mi damski głos, kiedy odziana w szare dresy i rozciągniętą koszulkę otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu jakiegokolwiek pożywienia.
- Normalnie, Ciociu.- rzuciłam beznamiętnie, odwracając się twarzą do Blondynki opierającej dłonie o biodra w charakterystycznym dla niej geście.
- Nie ma jedzenia! Już. Siadaj.- miska z płatkami jednym ruchem została wyrwana z mojego uścisku, a ja sama zostałam pociągnięta na wysoki stołek barowy przy którym sekundy później pojawiła się kosmetyczka oraz fryzjerka.
U granic cierpliwości i z zaciśniętymi w wąską linię ustami
obserwowałam w lustrze, stojącym naprzeciwko mnie wszystkie poczynania kobiet, skaczących
wokół mojej osoby niczym tresowane małpy w cyrku należącym do mojej mamuśki.
Nie czułam się dobrze w wyniku braku snu, jednak musiałam znosić wszelkie zmiany
dokonywane w moim wyglądzie, gdyż sprzeciw z mojej strony nawet nie wchodził w
grę. Byłam ptakiem zamkniętym w klatce, którą było należenie do szanowanej
rodziny Wade’ów, ale… Czy ja wybierałam do jakiego rodu będę należała? Czy ktoś
dał mi możliwość wyboru? Ja nawet nie pasowałam do tego świata wypełnionego
biznesowymi kolacjami i bankietami, na których musiałam za każdym razem udawać
najcudowniejszą córkę świata! Ja po prostu nie pasowałam do takiego świata!
Wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą, kiedy dwie specjalistki
ukłoniły się lekko i w mgnieniu oka zniknęły
z mojego pola widzenia. Byłam przerażona. Moja twarz po potraktowaniu
kilkoma peelingami oraz maseczkami, została przykryta pod bardzo grubą warstwą
podkładu i pudru. Włosy układały się w, jak na mój gust, zbyt skręcone loki, a moja
głowa niemal opadała ku ziemi pod ciężarem nałożonego lakieru i makijażu.
Wszystkie zabiegi upiększające miały na celu ukrycie wszelkich mankamentów
mojego wyglądu, jednak sprawiły jedynie, iż całkowicie nie przypominałam już
Jessicy Wade. Byłam marną, sztuczną podróbką Samanthy i Rachel.
- Co ty wyprawiasz?! Jess! Na górę! Nie ma mowy, żebyś pokazała się w takich ubraniach! Masz ubrać, to co powiesiłam ci na szafie!- zbeształa mnie Rachel, dostrzegając mój nieadekwatny do okazji strój, na który składały się czarne przetarte w kilku miejscach spodnie oraz tego samego koloru koszulka bez rękawów z nadrukiem krzyża. Oczywiście nie chciałam zgadzać się z jej zdaniem, lecz nie miałam wyboru, gdyż słowo "nie" nie istniało w jej słowniku. Było zakazane. Zupełnie, jak homoseksualizm w większej części tego chorego świata. Nie. Nie. Kurwa, nie.
***
Zaraz po wkroczeniu do sypialni rodziców, dostrzegłam szary
pokrowiec zawieszony na drzwiach ogromnej szafy. Naprawdę nie wiedziałam czego
mogłam się spodziewać w jego wnętrzu, lecz jedno było pewne. Gust mojej
rodzicielki całkowicie odbiegał od mojego własnego i prawdopodobne było, iż ujrzę bogato zdobioną suknię do kostek, w
której wyglądałabym niczym bombka na choince bożonarodzeniowej. Po raz kolejny
wypełniłam płuca po brzegi powietrzem, po czym drżącymi palcami pociągnęłam
suwak w dół. Chciałam, jak najdłużej opóźniać moment ujrzenia mojego outfitu,
jednak to zbliżało się do mnie wraz z każdą upływającą sekundą. Gdy z
nieukrywanym strachem otworzyłam oczy, zobaczyłam delikatną białą sukienkę,
która momentalnie urzekła moje serce, które od zawsze miało słabość do tego
typu dziewczęcych strojów. Mówiąc szczerze, to był pierwszy ciuch, który
wybrała moja mama, a zarazem także podobał się mnie. Trzeba to zapisać w kalendarzu!
Kiedy wreszcie byłam gotowa, co zajęło mi dość dużo czasu
gdyż postarałam się zmniejszyć grubość makijażu na mojej skórze oraz przyklepać
lekko włosy, większość gości była już rozrzucona po całej naszej posiadłości. Rodzice
oczekiwali na mnie wraz z babcią u podnóża schodów, chcąc jak najszybciej
opuścić dom i udać się na spotkanie ze swoimi równie konserwatywnymi „przyjaciółmi”.
- Pilnuj proszę, by nikt nic nie wyniósł i nie zwymiotował w
nieodpowiednie miejsce… Kogo ja oszukuję? I tak się tak stanie. Dobra. Bawcie
się dobrze.- tata ucałował mnie w czoło, następnie wyprowadzając swoją małżonkę
na zewnątrz.
- Baw się dobrze, Mała. Nie myśl zbyt wiele i nie martw się
tym, co nadejdzie.- szepnęła z uśmiechem babcia, po czym także opuściła wille.
Większość osób gnieżdżących się w każdym zakamarku domu była
mi nieznana, mimo iż prawdopodobnie uczęszczaliśmy do tego samego liceum od
trzech, czterech lub mniej lat. Nie czułam wewnętrznej potrzeby poznawania
wszystkich, którzy mieszkali w tym samym mieście co ja, przecież to nic ważnego
i bardzo znaczącego. Nie witając się z nikim, zasiadłam na jednym z krzeseł,
zastanawiając się przy tym nad sensem słów najukochańszej babci. Może i miała
rację? Miałam przecież tylko 18 lat i to był odpowiedni czas na zakończenie życia
zakonnicy. To był czas na zabawę… Była jedynie jedna rzecz, która ograniczała
mnie tego wieczoru. Nie mogłam przesadzić z alkoholem, gdyż o godzinie piątej
rano następnego dnia, opuszczałam bezpowrotnie i nieodwracalnie Australię,
zaczynając nowe, lepsze życie u boku swojego brata- Harry’ego.
W mojej krwii nagle za buzowała determinacja i chęć
osiągnięcia stanu, w którym będę czuła, że zrobiłam wszystko, na co pozwalała
mi sytuacja. Sięgnęłam po butelkę tequili, wylewając część jej zawartości do
wysokiego czerwonego kubka, wyglądającego jakby został dopiero co wyrwany
jakiemuś studentowi z typowego hollywoodzkiego filmu klasy B. Kiedy trunek już
gładko został przelany do mojego żołądka, krzywiąc się nalałam sobie drugiego
drinka, mieszając wódkę z nieznanym mi typem alkoholu… Po prostu miał ładny
kolor!
- Woah. Nie tak szybko, Księżniczko!- duża, męska dłoń
odebrała mi naczynie, odkładając je następnie na sąsiedni stolik.
Marszcząc brwi, spojrzałam w górę, od razu dostrzegając ten
firmowy, cwaniacki uśmiech i charakterystyczny kolczyk w dolnej wardze, na
którego widok wszystkie mięśnie w moim brzuchu i podbrzuszu momentalnie spięły
się, a niemiłe uczucie rozlało się po całym moim organizmie w tak wielkim
stężeniu, iż nawet alkohol nie był w stanie go zagłuszyć. Umięśnione ramiona Luke’a były odsłonięte
dzięki czarnej koszulce bez rękawów. Jego nogi były odziane w obcisłe spodnie
zwisające z jego tyłka. Wszystkiego dopełniały czarne Air Force 1 za
kostkę. Wyglądał gorąco.
- Chodź.- mimo złości
ze względu na dziewczynę, którą zabrał ze sobą do domu, grzecznie poszłam za
nim na „parkiet”.
Jego ciało znalazło się tuż za moim poruszając się w rytm
klubowej muzyki, tworząc tym samym pełen erotyzmu taniec, w którym tworzyliśmy
niezaburzoną jedność. Gdy muzyka zwalniała, my zwalnialiśmy. Kiedy muzyka
przyspieszała, my przyspieszaliśmy, nie zauważając gapiących się na nas ludzi.
Większość z nich była po prostu zdezorientowana. Niektórzy krzywili się. Jednak
największy grymas gościł na twarzy Sam, która nagle przestała być w centrum
uwagi… W moim nigdy nie była. Wtedy liczył się tylko ten jeden chłopak, który
sprawiał iż traciłam zmysły. Szybko poddałam
się jego dotykowi, kiedy objął mnie, a jego usta przywarły do skóry mojej szyi
lekko zasysając ją i obdarowując pocałunkami. Czułam się dobrze w jego
objęciach, ale obraz tajemniczej Blondynki wciąż posiadał władzę nad moim
umysłem i zranionym sercem. Wyjeżdżam! Przecież ja wyjeżdżam… Kto zabroni
zrobić mi coś szalonego tego jednego wieczoru?
Nikt.
No właśnie! Nikt.
Całkowicie nie kontrolując swoich poczynań, wykonałam obrót
o 180 stopni, stając twarzą w twarz z najpiękniejszym z Australijczyków. On tam
stał. Wciąż tam był. Cały mój. Moje
pełne niepewności tęczówki spotkały się z jego oczami, które wypełniły się
zdziwieniem, gdy dostrzegł iż łączę nasze wargi. Jego dłonie ujęły moje
pośladki, a zimny kolczyk pieścił usta.
Potrzebowałam go u swojego boku, ale wiedziałam iż nie był mi
przeznaczony. Był moim prawdziwym księciem, ale nie należał do mojej bajki. Ja
byłam Brzydkim Kaczątkiem, a on Księciem, który czekał na swoją Królewnę. To
dwie różne bajki.
- Przepraszam.- wyszeptałam, zostawiając chłopaka
zdezorientowanego po środku tłumu.
Jeszcze nim Luke był znów zdolny do wykonania jakiegokolwiek
ruchu, zakluczyłam drzwi swojego, niemal pustego ze względu na przeprowadzkę, pokoju.
Rozglądałam się wokół siebie w panice. Musiałam uciec… I to jak najszybciej. Zamówiłam
taxówkę, zmieniłam sukienkę i szpilki na jeansy, bluzę oraz trampki, po czym
tęsknym spojrzeniem pożegnałam się z dawnym miejscem zamieszkania. Jedynym
bezpiecznym wyjściem było zejście przed dom po kratce porośniętej winoroślami,
która była przytwierdzona do zewnętrznej ściany domu. Oszalałam. Słowo daję.
Plecak wraz z ostatnimi moimi rzeczami nie ułatwiał mi zejścia, jednak udało mi
się to zrobić bez większych obrażeń.
- Harry? Będę u Ciebie
za dziesięć minut.- rzuciłam, wsiadając do już czekającej taxówki.
Brat przyjął mnie pod swoje skrzydła i nie pytał o to co się
stało, za co byłam mu cholernie wdzięczna. Po prostu pozwolił mi się wypłakać w
swój rękaw i dać ujść wszystkim emocjom
ze mnie w postaci rzeki łez. Harry jak zwykle był przy mnie. Kochałam go.
Wszystkie moje walizki znajdowały się w jego pokoju
hotelowym, dzięki czemu miałam pod ręką pidżamę, a kosmetyki znajdowały się w
plecaku, który spakowałam w pięć sekund przed ucieczką. Byłam gotowa na zmiany.
Tak. Pierwszy raz w życiu byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość.
***
- Gotowa?- Rachel ten jeden jedyny raz wykrzesała z siebie
jakiekolwiek uczucia matczyne.
- Jak najbardziej.- żwawo pomachałam głową na „Tak.”
następnie tuląc mamę, tatę i babcie na pożegnanie.- Trzymajcie się tutaj beze mnie. Kocham Was.
Odprawa przeszła bez
żadnych problemów. Nasze bagaże zostały przetransportowane na pokład samolotu,
a my sami kroczyliśmy wąskim korytarzem ku wejściu do pojazdu. Harry wciąż
zerkał w moim kierunku, sprawdzając czy wciąż jestem u jego boku i nie
rozmyśliłam się. Nawet nie myślałam o zmianie zdania. O nie. Nie tym razem.
- To koniec.- szepnęłam pod nosem, tak by nikt tego nie
usłyszał.
- Nie, Mała. To nowy początek.- słuch Harry’ego, jak zwykle
go nie zawiódł.
Miał rację. Jak zwykle zresztą. Takie jest życie. Coś się
kończy, by coś innego mogło mieć swój początek. Uniosłam kąciki ust w uśmiechu,
po czym pewnym siebie krokiem przekroczyłam próg pokładu. Tak. To nowy
początek. Nowy i lepszy. Nic nie mogłam poradzić, iż byłam szczęśliwa z faktu,
że opuszczam Melbourne. Raz na zawsze. Dość Luke’a. Dość Beau. Dość wrednej
matki i siostry. To ja. Jessica Wade. Pewna siebie osiemnastolatka i dumna
mieszkanka Londynu.
Nim moja podróż tak naprawdę się rozpoczęła, mój jeszcze nie
wyłączony telefon krótko zawibrował, sygnalizując nadejście wiadomości. Było wcześnie,
a jednak ku mojemu zdziwieniu sms pochodził z numeru Luke’a.
„ Kocham Cię, Jess.”
Moje serce zabiło szybciej, a
oczy wypełniły się automatycznie łzami, jednak w mojej głowie pojawiła się
jedna myśl która zatrzymała te wszystkie normalne dla takiej sytuacji odruchy.
On jest pijany.
Również ta myśl sprawiła, że
szybko wyłączyłam urządzenie i ułożyłam się wygodniej na siedzeniu klasy
biznesowej.
Żegnaj Mamo.
Żegnaj Tato.
Żegnaj Sam.
Żegnaj Babciu.
Żegnaj Luke.
Żegnaj Jai.
Żegnaj Beau.
Żegnaj James.
Żegnaj Daniel.
Żegnaj Melbourne.
_______________________________________________________
Hej!
Tak oto kończymy Bad
Boy Returns To District. Nie wiem czy będziecie usatysfakcjonowane
takim zakończeniem, jednak ja sama jestem, mimo cienkiej końcówki. Jest
mi smutno i źle, lecz
to nie całkowity koniec historii Jess. Ja i ona jeszcze powrócimy ze
zdwojoną siłą! Nie wiem, kiedy to
nastąpi ale na pewno w najbliższym czasie. Chciałabym Wam podziękować
za te wszystkie tygodnie
wspólnie spędzone na tworzeniu historii mojego powiadania. Kocham Was i
dziękuję za bycie
najlepszymi na świecie czytelnikami :’) Proszę Was o wyrażenie swojej
opinii w komentarzach i za
pomocą hasztagu #BadBoyPL.
To tyle, JAK NA RAZIE.
Wasza autorka <3
O Boże! Nie mogę z siebie tak naprawdę wykrztusić żadnego słowa. To jest cudowne. Jejciu. Mam nadzieję, że szybko przybędziesz do nas z kolejną częścią.
OdpowiedzUsuńily xx
dziwne jest to zakończenie... w ogóle nie jest wyjaśnione jaką tajemnicę miał Beau, Jai i Luke przed Jess, a ztego co wywnioskowałam to to było ważne
OdpowiedzUsuńogólnie cały blog mi się podobał no ale jak wspomniałam nie została ta sprawa wyjaśniona z tą tajemnicą
mam nadzieję że zostanie to jakoś objaśnione ;)
życzę dużej weny w pisaniu kolejnych blogów
@rocksbrooks_
Zakończenie fajne , aczkolwiek myślałam , że się więcej wyjaśni pod koniec. Lecz rozumiem , że to raczej chciałaś zachować do drugiej części. Mam nadzieję , że kontynuacja , a właściwie początek ten nadejdzie już niebawem.
OdpowiedzUsuńmiłego wieczoru i następnego tygodnia xx
Nie mogę się doczekać 2 części *O*
OdpowiedzUsuńIWJUHERFGFJDSKWJIEUFHGRCDJKERFHVCJKDSEJIHFRCNDJKEJFHRCDNSKJEICH druga czesc jak najszybciej
OdpowiedzUsuń@zaynxie
Wow cudny rozdział !!! Jesteś wspaniała i dziękuję Ci za cały czas ,który poświęciłaś na napisanie BadBoyPL mam nadzieję ,że już niedługo będę mogła czytać kolejne historie Jess :)
OdpowiedzUsuń@nob0dyfam0us
O Boże nie!
OdpowiedzUsuńJess jesteś głupia...
Jak mogłaś no.
Nie mogę się doczekać drugiej części ^^
xx ~ @chejkalukey
nie moge sie doczekac 2 czesci
OdpowiedzUsuńgłupia jess XD
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać drugiej części xx
Dodawaj jak najszybciej! @teamBash_
OdpowiedzUsuńJuż się bałam, że to ostateczny koniec, ale Ufff... Na szczęście wrócisz do nas ^^
OdpowiedzUsuńCzekamy ;**
Rozdział jest świetny. Smutno mi, że Jess opuściła Luka ale ja myślę, że oni będą jeszcze razem. Czekam na ciąg dalszy, który mam nadzieje pojawi się szybko. Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
OdpowiedzUsuńHey :)
OdpowiedzUsuńWięc na początek to ja chciałam ci podziękować za te parę tygodni uśmiechu na ustach z powodu pojawiających się cudownych rozdziałów! :D
Znalazłam tego bloga przypadkiem i wcale nie żałuję :3
Co do końca to zaskoczyłaś mnie tym, że ona jednak wylatuje...
Coś czuję (może to wyda się dziwne, ale co tam xD), że Luke przyleci za nią do Londynu i ją znajdzie, ale jak będzie naprawdę to zależy już tyko i wyłącznie od Ciebie :*
Powiedziałaś - w sumie napisałaś, że Ty i Jess wrócicie ze zdwojoną siłą, tak więc
CZEKAM NA WAS :3
Pozdrawiam i jeszcze większej weny życzę xx
PS. Do następnego - mam nadzieję ;D
O Boże nie moge się doczekać kolejnej części!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że drogi Jess i Luke'a znów się zejdą :)
koniec?!
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeee
on nie był pijany!
nie był!!!!!!!!!!
Jess
niee
nieeeeeeee
~@luvmyR94
UsuńJA PIER DO LE!
OdpowiedzUsuńPRZECIEŻ ON NIE BYŁ PIJANY!!!
LKDJASLDKJFLSKDJFLSDKJFVXOCIVPOIVPWOEAIPOSIER WIKA ZABIJE CIĘ KIEDYŚ !
SJSLKDFJSLFKJDSIOXCUVOIUOAIFLWEIUORIUYWOEIURYEUYHIJKLDHLXCMNXC,VM !
CZEKAM NA NASTĘPNĄ CZEŚĆ!
@and_disappear ♥
Kiedy czlowiek jest pijany mówi szczerze so.. KURWA MAĆ JESS. CO TY ODPIERDALASZ JSBAUSVSJSHUXHS
OdpowiedzUsuńJezu jezu hsvsjsbjzbdisbsiseb kocham ich i luke taki boze ......... :(:(
OdpowiedzUsuńNie moge wykrztusic z siebie ani słowa ;) czekam na druga czesc ;) wspaniały <3
OdpowiedzUsuńo mój boże, nie wiem nawet co napisać, nie wierze że to koniec (jak narazie)
OdpowiedzUsuńjeju kocham cie a to ff jest moim fav xx
świetny rozdział
OdpowiedzUsuńmatko nie wierzę, że wyjechała :c
OdpowiedzUsuńkocham to ff i nie mogę doczekać się następnego rozdziału xoxo
omg! niech ona wróci :////
OdpowiedzUsuńmoje serce krwawi bo wyjechała :C
OdpowiedzUsuńKIEDY DRUGA CZESC?
OdpowiedzUsuńPISZ SZYBKO, CUDONWE FF OMG HJAF.LFQJ;GFWMKWQ;;G
OdpowiedzUsuńChcę jak najszybciej drugą część! Zakończenie mnie zdołowało, ale ciesze sie, że to nie koniec! Pisz szybko, nie moge sie doczekać
OdpowiedzUsuńTak bardzo tęsknię za tym opowiadaniem </3 Jest genialne ;) Wracaj szybko skarbie! 😚 xx
OdpowiedzUsuń