poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział VII

- Ach tak. Należysz do mnie.- powiedział niemal szeptem, po czym jak gdyby nigdy nic zostawił mnie po środku drogi, biegnąc dalej.

Niski głos Luke’a i jego ciemne, głębokie oczy sprawiły, iż na moment cały rozciągający się przede mną widok począł wirować.  Oparłam swoje rozgrzane ciało o wielkie klon, rosnący tuż obok asfaltowej dróżki. W tamtym momencie wysoka sylwetka szatyna była jedynie punkcikiem na horyzoncie, a już chwilę później zniknął pomiędzy drzewami.  Był szybki, co całkowicie mnie nie dziwiło, ponieważ serce wielu dziewczyn biło szybciej na widok jego mięśni. Jego kondycja była w jak najlepszym stanie, nie to co moja. Dyszałam głośno, jednak jedynie znikome ilości tlenu docierały do moich na zmianę powiększających się i zmniejszających płuc. Wiedziałam, iż jeśli zdecydowałabym się biec dalej, moja rodzina prawdopodobnie znalazłaby mnie w jednym z rowów… Istniała również możliwość, że po raz kolejny spotkałabym pewnego chłopaka, który za pomocą zaledwie kilku słów nieźle namieszał w mojej głowie. Zdecydowanie wolałam powrót do domu. Powrót do normalności.   Potrzebowałam wiele siły, by znów wprawić swoje mięśnie w ruch i wyruszyć w drogę. Podłoże było idealnie proste, bez wyboistych dziur, jednak ja minimum cztery razy zahaczyłam o niewidzialne przeszkody. Moje kolana pokrywały nie wielkie rany, z których sączyła się krew. Nic nowego. W głowie miałam bardzo dużo niepotrzebnych myśli, jednak jedna z nich była najważniejsza. Niezadowolenie po prostu męczyło mnie od środka. Miałam okropne wyrzuty sumienia, gdyż w dwie strony przebyłam jedynie cztery kilometry, co kompletnie mi nie wystarczało. Zaraz po przekroczeniu progu swojego domu, zrzuciłam ze swoich stóp niebieskie buty firmy Nike, po czym wbiegłam po schodach na piętro.
 Mój pokój był w kształcie kwadratu, a jego powierzchnia przewyższała rozmiarami salony w niejednych domach.  Wysokie jednoosobowe łóżko, mieszczące pod sobą pudełka ze zdjęciami z moich dziecięcych lat, stało przy ścianie naprzeciwko drzwi. Tuż nad wezgłowiem owego mebla wisiały postery z moimi ulubionymi wykonawcami i zespołami, a także zdjęcia kobiet, które moim zdaniem miały figurę idealną.  Lewą ścianę zakrywała średniej wielkości szafa, regał oraz toaletka. Moja własna biblioteczka składała się głównie z powieści biograficznych, romansideł, dramatów i wampirów, nie zabrakło tam również L.E. James, Agathy Christie czy Stephen’a King’a. Pomieszczenie wypełniało niewiele rzeczy, a jego kolorystyka była połączeniem pudrowego różu, bieli oraz innych typowych pasteli. Dwa wielkie okna rozciągały się nad łóżkiem i po jego prawej stronie. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami.  Oświetlenie stanowiły niewielkie lampki podobne do tych świątecznych, podwieszone pod sufitem. Wygląd tego pokoju leżał tylko i wyłącznie w moim geście i wyobraźni i szczerze mówią, byłam bardzo zadowolona z efektów moich ciągłych remontów. Bez zbędnego ociągania wyjęłam matę, kryjącą się  na dnie szafy.  Na laptopie odnalazłam dokument, zawierający linki do moich ulubionych zestawów ćwiczeń, które następnie wykonałam. Minęła godzina, ale ja zdecydowałam się skończyć, dopiero gdy czułam palący ból w nogach, tyłku i brzuchu.  Starodawny zegar, podarowany mi przez babcię, informował iż do rozpoczęcia przyjęcia pozostało niewiele ponad dwie godziny. Podreptałam do łazienki, gdzie wielką wannę z hydromasażem wypełniłam aż po brzegi gorącą wodą z olejkiem lawendowym.  Było mi wręcz idealnie, jednak nie było mi dane zbyt długo rozkoszować się błogostanem, ponieważ moja mama poczęła natrętnie walić w drewnianą powłokę, która nas dzieliła.

- Jessica Wade! Powiadamiam Cię, iż zostałaś zobowiązana do opiekowania się swoją młodszą siostrą, podczas mojej nieobecności!- głos Rachel ogłosił mój wyrok.
 - Czy Ty sobie ze mnie żartujesz?!- słysząc jej słowa, ukryłam twarz w dłoniach.
- Nie! Gina i Ja wybieramy się do Spa, wrócimy dopiero jutro po południu. Wasz ojciec jest w delegacji. Zrobisz rano siostrze śniadanie do szkoły.
- Spieprzaj.- syknęłam pod nosem.

Potok przekleństw przelewający się przez moją głowę, przerwała muzyka dobiegająca gdzieś z zewnątrz oraz towarzyszące jej wibracje mojego telefonu. Przypomnienie o wzięciu tabletek odchudzających. Pochłonęłam dwie różowe kapsułki bez najmniejszego oporu, dzięki czemu poczułam się nagle jakby szczuplejsza…. Co oczywiście nie oznaczało, że nagle włożyłam na siebie obcisłą bluzkę, bez lęku iż mój wielki brzuch będzie zbyt widoczny. Hah, ale przecież domówkę u Brooksów miałam już i tak z głowy.

- Co ty robisz?- zapytałam ze zdziwieniem, kiedy dostrzegłam Sam ubraną w cekinową sukienkę mini.
- Wychodzę?- zachichotała.
- Gdzie Rachel?
- Wyjechała jakiś czas temu.
- Pozwoliła Ci?
- Nie, Debilko. Nie musi o tym wiedzieć, a ty, Ofiaro Losu, będziesz mnie kryła.
- A co jest tak ważnego, że miałabym powody do krycia Cię?- żachnęłam.
- Ten przystojniak Luke zaprosił mnie do siebie.- skrzywiłam się na określenie, którego użyła. Zestawienie jego imienia i słowa „przystojniak” nie za bardzo zdradzało fakty.
- Idziesz na tę imprezę?!
- Tak. Ty też możesz pojawić się… Tylko… Lepiej ubierz coś z mojej szafy, o ile w cokolwiek zmieścisz swoją tłustą dupę.- zmierzyła moją sylwetkę wzrokiem, po czym opuściła posiadłość, należącą do mojej rodzinki.

Naprawdę nie chciałam tego robić, ale w mojej dziwnej głowie pojawił się pewien plan, w którym pomogłyby mi ciuchy pożyczone od tej małej lansiary. Niezbyt pewnie wkroczyłam do pokoju Sam i tak… To był pierwszy raz od 13 lat, kiedy tam byłam. Rozchyliłam fioletowe drzwi szafy, bojąc się co za nimi mogę zobaczyć. Hm… Skóra, nieodłączny róż, kozaki, szpilki, sukienki, spódniczki… Ile ona tego miała!? Wygrzebałam ala’ skórzane legginsy, których mały rozmiar wręcz mnie przerażał i były one jedynym co tak serio przypadło mi do gustu. Już w swoim królestwie delikatnie zabrałam się za ubieranie pożyczonych spodni, które o dziwo okazały nawet ciut luźne na moich nogach.  Dobrałam do tego dość prześwitującą czarną koszulkę bez rękawów z wielkim krzyżem po środku, a także granatowe Converse’y.  Twarz pokryłam delikatnym makijażem, którego mocniejszym akcentem było smoky eyes. Moje włosy, jak zwykle lekko falowały się, co zawsze mnie irytowało.  Akurat, gdy odnalazłam  swój zestaw kluczy, wybiła godzina dwudziesta, tak więc byłam gotowa na czas.
Po zakluczeniu tylnich i frontowych drzwi swojego domu, momentalnie zobaczyłam sznur drogich samochodów ciągnący się od jednego do drugiego końca małej dzielnicy Melbourne. Przeszłam przez ulicę, a od mojego celu dzieliło mnie zaledwie kilka metrów. Bez problemu dostrzegłam grupki nastolatków, młodszych ode mnie  o minimum trzy lata, kotłujące się na chodniku. Dziewczyny mierzyły mnie srogim wzrokiem, kiedy przechodziłam przez otwartą na oścież bramę, o którą opierały się pary, pożerające wręcz  nawzajem swoje twarze. Jeszcze nim przekroczyłam próg, ciężki bas uderzył mnie w twarz. Chmury dymu, pochodzące z papierosów oraz skrętów, nadawały imprezie bardziej mrocznej atmosfery, która dopasowała się do szybkiej piosenki Avicii’ego, lecącej z głośników. Czarne kanapy zostały poustawiane przy ścianach i były miejscem palenia marihuany, mimo to większość osób ocierała się o siebie na parkiecie, zapominając o świecie wokół siebie.  Tego wieczoru praktycznie nikogo nie kojarzyłam. Bliźniaki śmiali się z czegoś na tyle głośno, iż słyszałam ich z drugiego końca pomieszczenia, a na ich kolanach umościły się dwie laski, odsłaniające zdecydowanie zbyt wiele ciała. Beau siedział po turecku na długim blacie, który był jedyną rzeczą oddzielającą salon od kuchni.  Miał na sobie czarne spodnie, trampki oraz zwykłą szarą koszulkę.  Był w towarzystwie kilku mężczyzn wyglądających jakby byli w jego wieku. Na pewno nie czułabym się pewnie, gdyby Bobo zaprosił mnie do swoich kręgów, tak więc ukryłam się w kącie pokoju… Nikt mnie nie zauważył. Okey. Nie musiałam czekać zbyt długo, by zobaczyć Sam flirtującą z Jai’em.  Cóż… Chyba wszyscy oprócz mnie bawili się w najlepsze…
Po ponad czterdziestu minutach poczułam, że naprawdę muszę poszukać toalety. Starałam się być, jak najmniej zauważalna, co dobrze mi wychodziło. Chyba nie muszę mówić, iż musiałam przeciskać się pomiędzy naćpanymi i nachlanymi licealistami. Większość drzwi była rozchylona, tylko jedne jedyne na końcu korytarza pozostały przez nikogo nie otwarte. Delikatnie nacisnęłam pomalowaną na złoto klamkę, a drewno natychmiast ustąpiło. Włącznik światła znajdował się na wyciągnięcie ręki.  Dwie szafy i dwa łóżka stały przy naprzeciw ległych ścianach, a pościel je przykrywająca posiadała dwa  różne wzory i kolory.  Ta po lewej, czarno- biała była pokryta nazwami kultowych zespołów, natomiast prawa w kolorową Micky Mouse. Kochałam Myszkę Micki ! Jeju!  Przejechałam opuszkami palców po naklejkach Vans, DC i takich podobnych, po czym raptownie zostałam przyparta do mebla, zawierającego prawdopodobnie ubrania jednego z bliźniaków. Momentalnie wstrzymałam oddech, a moje oczy spotkały się z ciemnymi tęczówkami Luke’a. Jego ręka zakryła moje usta.

- Mówiłem, żeby nikt tutaj nie wchodził.- warknął.

Grr. Dlaczego on musiał brać ten pieprzony kolczyk w wardze między zęby? No cholera.  Na moment zapadła cisza. Moje ciało całkowicie weszło w kontakt z Szatynem. Już myślałam, iż odejdzie, kiedy nagle wypchnął swoje krocze, ocierając nim o moje własne. Zacisnęłam mocno powieki, gryząc przez przypadek skórę jego dłoni.  

- Cholera. Jesteś ostra.- zarechotał z mojej reakcji.-  Nie chcę widzieć Cię z żadnym chłoptasiem tego wieczoru.- dodał cicho, pozwalając mi na odetchnięcie.
- W co ty grasz?!
- W to samo co wszyscy, Mała.- rzucił mi ostatnie spojrzenie

___________________________________________________________________

Hej, Kochani!
Rozdział chyba krótki nie jest xD Dodaję dzisiaj na osłodę rozpoczęcia roku :D
Otóż to. Główną cechą Luke’a w tym opowiadaniu jest bycie bipolarnym,
także musicie się do tego przyzwyczaić :D Dodałam nowe miejsca do zakładki
„Okolica”.  Ten tydzień mam jeszcze wolny, więc
postaram się dodać jeszcze jeden, ale tylko jeśli dobrze mnie zmotywujecie ^^
Każdy najmniejszy komentarz zbliża was do ósmego rozdziału!

#BadBoyPL


Miłego dnia!

17 komentarzy:

  1. O jezu, jakie to jest genialne ♥ Szkoda, że nie poszła do Beau, fajnie by było XD Ale w sumie scena z Luke'em >>>>>>>>>>>>>>>
    ily x @aussiessexy

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział jest świetny i akcja coraz bardziej się rozwija.
    czy tylko ja nienawidzę rodziny Jessic'ki (idk jak to sie odmienia)
    czekam nn x

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział! Podoba mi się ta tajemniczość Luke'a
    Pisz szybko następny! Życzę weny x @awmybrooksxx

    OdpowiedzUsuń
  4. jezu świetny rozdział! Co raz bardziej się dzieje. Czekam na kolejny i pozdrawiam @ohmyneymar xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietne ojeju zakochałam sie w tym opowiadaniu :**
    Luke bipolarny ?
    Moze byc ciekawie :3
    @werkab0000

    OdpowiedzUsuń
  6. omg, dlaczego kończysz w takich momentach?! umieram .-.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rodział jest jjanhfhancuskdaosfcm OMG! <3
    Uwielbiam tego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka bardzo ostraa . Jak dla mnie zawsze idealny <3 pisz następny i dodaj jak najszybciej ;D nie moge sie doczekać kolejnego ;€
    @NiallMyHeros

    OdpowiedzUsuń
  9. Chcę więcej akcji z Luke'iem xx

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG!
    TEN ROZDZIAŁ JEST TAKI LSDKFLKAJLKSDJHLKSDJGHLK !!! *.*
    CZEKAM NA NASTĘPNY ! KJLSKJHKAJHLKFHDLAKH *.*
    @and_disappear <3

    OdpowiedzUsuń
  11. BOZE CZY LUKE W KONCU SIE W NIEJ ZAKOCHA
    @janoslutzx

    OdpowiedzUsuń
  12. o ja pierdole! yssssfd hrozdział jest MEGA! sdfjhsdfjkhjk h<3
    @SkaylerW

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest Mega ! ♥
    Bardzo wciągające. Już nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału :)
    Weny życze :)
    @Okay_Okay17

    OdpowiedzUsuń