sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział VI

Lekcja organizacyjna była prawdziwym horrorem. Uszy osób takich, jak ja puchły na dźwięk ciągłych śmiechów bliźniaków Brooks i świty popularnych osób, która już zdążyła zgromadzić się wokół chłopców. Wyraz twarzy nauczycielki wyrażał więcej niż tysiąc słów. Starsza kobieta dobrze wiedziała, iż ta dwójka będzie sukcesywnie uprzykrzała jej życie przez następne dziesięć miesięcy. Znerwicowana do granic możliwości po trzydziestu minutach zakończyła zajęcia, nie wydając nam nawet obowiązującego przez najbliższy miesiąc planu lekcji, o czym przypomniał jej siedzący w pierwszej ławce Jack. Był to Amerykanin, który przeprowadził się do Melbourne zaledwie rok wcześniej. Zazwyczaj trzymał się na uboczu, lecz w jego przypadku działało to inaczej... Po prostu był lubiany. Może to ze względu na luźne nastawienie do wszystkiego, może też ze względu  na urodę. Posiadał duże zielone oczy, ciemną brązową burze loków na głowie, czarujący uśmiech oraz bardzo chude nogi, których nie odziewał w ubrania, które nie pochodziły od luksusowych marek na świecie. Uczył się bardzo dobrze, a dziewczyny szalały na jego punkcie... Cóż. Nie dziwię się. Rozmawiałam z nim zaledwie cztery razy, ale mogłam śmiało powiedzieć, iż był najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. Kontynuując swoje dziwne rozważania, szłam korytarzem, na którym kotłowały się setki osób. Gdyby nie nasz wiek, można by pomyśleć, że to szkoła podstawowa. Nigdzie się nie spieszyłam, gdyż moje buty miały zbyt wysokie obcasy. Piękne, delikatne kroczenie na szpilkach było jedyną umiejętnością, której zazdrościłam swojej siostrzyczce.
Ku mojemu zdziwieniu, nagle dostrzegłam Beau przepychającego się łokciami pomiędzy licealistami. Nie wyglądał na zbytnio zadowolonego, a dzięki przekleństwom które wyrzucał z siebie zwracał uwagę wszystkich. Z jego ramienia luźno zwisała sportowa torba, a pasma włosów ujarzmił czarną czapką beanie. Nie wiedziałam po co pojawił się w szkole tak wcześnie, lecz także nie chciałam się tego dowiedzieć. Po prostu momentalnie odwróciłam się, by zwiać. Dlaczego uciekałam? Sama chciałabym to wiedzieć. Nie posiadałam żadnych konkretnych powodów, by akurat Beau był przeze mnie unikany, czy ignorowany... Możliwe, iż zdarzenia wcześniejszego wieczoru miały nade mną całkowitą kontrolę. Akurat znajdowałam się o krok od wejścia do damskiej toalety, gdy ktoś pociągnął mnie do tyłu, przez co wylądowałam w ramionach nikogo by innego, jak niejakiego Beau Peter'a Brooks'a. Tak, znałam jego drugie imię. Moja babcia nie mogła obyć się bez szczegółowych opowieści o rodzinie Giny.

- Hej.- mruknął Szatyn, śmiejąc się.- Co za miłe przywitanie....
- Um... Cześć. Puścisz mnie?- zapytałam, czując się całkowicie niezręcznie.
- Jasne, Mała.

Kiedy znów stanęłam o własnych siłach, przygładziłam materiał czarnej spódniczki oraz poprawiłam włosy. Fakt, iż większość osób patrzyła na nas z prawdziwym zainteresowaniem, denerwował mnie, jak nic innego... Chociaż nie. Nic, ani nikt nie będzie w stanie irytować mnie bardziej niż bliźniacy, którzy również nas obserwowali.

- Co tutaj robisz?- patrzyłam w każdym możliwym kierunku, byleby nie na chłopaka stojącego przede mną.
- Miałem Was odebrać.
- Cóż... Moją siostrę i swoich braci raczej masz z głowy.- ponieważ tylko ja jestem taką frajerką, dokończyłam już w myślach.
- No okey... A ty? Idziesz?
- Chyba wolę się przejść.
- Jesteś pewna?- spojrzał na moje buty, unosząc brwii.
- Yhym.
- Jess.- tym razem jego głos brzmiał naprawdę poważnie.- Nie możesz mnie zbywać do końca życia.
- Jestem do tego zdolna.
- Boże. Jesteś taka uparta. Daj spokój i po prostu chodź.
- A ty jesteś taki denerwujący...- westchnęłam.
- Wiem, Skarbie...- jego ręka spoczęła u dołu moich pleców. Okey?- Idziesz na imprezę u nas?
- Co?
- Och... Mówili, że zapraszają każdego.

Ała?

- W takim razie, to Ja Ciebie zapraszam!
- Nie przyjdę.- ucięłam od razu.

W drodze powrotnej usta Beau po prostu ani na sekundę się nie zamykały. Opowiadał, jakie miał plany na przyszłe wakacje, jak trudno mieszka się z dwójką młodszych braci i omawiał wszystkie szczegóły związanie z przyjęciem, odbywającym się w ich domu tamtego wieczoru. Byłam zdziwiona, ponieważ pierwszy września był pierwszym dniem tygodnia, czyli poniedziałkiem i nie rozumiałam, jak można było być tak nieodpowiedzialnym, by upijać się tak wcześnie. Dla mnie impreza była synonimem piątku i soboty, ale poniedziałku?! Bobo miał o tyle łatwiej, iż skończył swoją edukację już dość dawno i każdy możliwy dzień był dla niego odpowiedni na upicie się. Przez większość czasu praktycznie nie słuchałam Australijczyka, co jakiś wyłapując skrawki informacji z potoku słów, który wypowiadał.  Negatywne nastawienie bliźniaków wpłynęło na moje kontakty z Beau... I to nie w pozytywnym sensie. Bałam się Jai'a i Luke'a.... Co prawda ich brat nie był taki sam, lecz to ta sama rodzina, prawda?

- Do zobaczenia?- w jego oczach widziałam iskierki nadziei.
- Do zobaczenia.

Mój dom wypełniony był co najmniej setką obcych mi osób, które wnosiły dziwne przedmioty do schowka, znajdującego się na końcu korytarza. Mama stała po środku salonu, wydając przeróżne nakazy oraz przydzielając każdemu odpowiednie zadania. Och, tak. Ta kobieta kochała mieć kontrolę nad wszystkim... Również nad każdym aspektem mojego życia. Samodzielność i swoboda były tym czego najbardziej zazdrościłam swojemu starszemu bratu. Harry, bo tak miał na imię, już miesiąc po ukończeniu osiemnastu lat zwiał, gdzie pieprz rośnie. On jako jedyny nie zgadzał się z zasadami obowiązującymi w naszej destrukcyjnej rodzinie i głośno je krytykował. Pewnego dnia po prostu spakował najważniejsze rzeczy, wsiadł do samolotu i zniknął. Jak się okazało z oszczędności udało mu się wynająć ze znajomymi kawalerkę w Londynie. Kochał śpiewać, ale tylko ja potrafiłam doceniać jego wielki talent, dzięki któremu rok później stał się wokalistą jednego ze sławniejszych zespołów na świecie. Miał pieniądze na bilety lotnicze, lecz już od trzech lat nie odezwał się ani słowem. Chciałam mieć tyle odwagi, co Hazz....
Kiedy dostrzegłam rolki różowych wstążek, tego samego koloru lampiony, światełka i inne przedmioty, już wiedziałam iż była to część organizacji urodzin Sam. "Przepych przede wszystkim!" oto motto Rachel i Samanthy. Ja byłam podobna do mojego taty... Nie lubiłam srebra, złota, Chanel, Prady. To nie to mnie kręciło.
W ramach przygotowań do domówki włożyłam czarne legginsy, sportowe buty oraz bluzę, by w jak największej wygodzie przebiec minimum dwa kilometry. Kochałam aktywność fizyczną, chociaż czasami miałam ochotę usiąść i zjeść w samotności całą tabliczkę ulubionej czekolady. Opuściłam podjazd, kierując się w stronę niewielkiego lasu, dzielącego Melbourne od większego miasta. Muzyka płynąca z niebieskich słuchawek, podłączonych do telefonu, sprawiała iż praktycznie nie męczyłam się. Tuż za znakiem, oznaczającym koniec miejscowości, nagle u mojego boku pojawił się Luke, sprawiając tym samym iż zaczepiłam się o własne nogi i upadłam. Szatyn śmiał się wniebogłosy, po czym w końcu wystawił w moją stronę rękę, której oczywiście nie złapałam, wstając o własnych siłach.

- Co tu robisz?!- warknęłam.
- Chyba to samo co ty.- rzucił beznamiętnym tonem.
- Twoja świta biegnie za Tobą?
- Należysz do niej?
- Nie.
- Ach, tak. Należysz DO MNIE.

_______________________________________________

Hej!
Rozdział nie jest mega długi,  ale opisy są dość.... bogate.
Mam nadzieję,  że przypadnie Wam do gustu, bo ta końcówka
jest dość....zaskakująca, prawda? Nie wiem,  kiedy pojawi
się następny,  bo mam problemy z internetem... :c
Liczę,  że każdy kto przeczytał pozostawi po sobie
malutki komentarz :3 i tak btw. TUM TUM TUM.
Luke tutaj będzie dziwnym człowiekiem i tak jak ktoś napisał, 
jest dwubiegunowy xD

#BadBoyPL




18 komentarzy:

  1. świetny rozdział! Luke jaki dziwny sie zrobił ;o
    pisz jak najszybciej następny rozdział xx @awmybrooksxx

    OdpowiedzUsuń
  2. askljdgsdfaklsjdhl.hsdkjahsdlkjglj *.*
    Taki ten rozdział cudowny!
    Jebać to, że krótki ! :D
    Dalej mi się wydaje, że on chce ją zgwałcić :o
    Czekamm ! :D
    @and_disappear

    OdpowiedzUsuń
  3. ja zawsze pierwsz ahahha jeju swietne / @fabulousbrooksy

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuniu co ty ze mna robisz kobietooo
    Rozdzial jak zwykle swietny i czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. chcesz mnie zabic czy cos
    @janoslutzx

    OdpowiedzUsuń
  6. luke-jest-dziwny...wspaniały-rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko! Swietnu rozdzial. Ten koniec. O co chodiz. Nalezysz do mnie xhsjxbdjwj nie wierze. Czekam na nastepny,
    @mcvampxs

    OdpowiedzUsuń
  8. wow robi się coraz ciekawiej
    czekam na next
    @swetspeed

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę myśle ze Luke sie w niej zabujał , Boże cudowny . ;3
    Czekam na następny ;3 @NiallMyHeros

    OdpowiedzUsuń
  10. omg omg.. dzisiaj przeczytałam całego bloga i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału *o* cudny <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial jest cudowny ♥♡♡
    Kocham :*
    Whow whow slyszalaam ze nasza kochana autorka tego opowiadania obchodzi dzis uro...
    A więc tak, życzę Ci super chlopaka, dobrych ocen w sgl, duzo kasy, przyjaciół,...
    Oraz spotkania Janoskians ♡♡♡
    No i zebys byla szczęśliwa do konca zycia ♡♥♥♡♥
    @werkab0000 xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział jest świetny omg *-*
    Hahaha Luke na pewno jest dwubiegunowy.
    Beau jest cudowny.
    Masz urodziny? To wszystkiego najlepszego i spełniania marzeń.
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. CO? Btw, taka właśnie była moja reakcja na końcówce, krzyknęłam 'CO?' No bo... Nie czaję już Luke'a. To trochę dziwne.
    Beau>>>>>>>>>>
    Kocham, czekam na nn
    @aussiessexy

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja na końcu takie WTF!!!

    CO MA ZNACZYĆ LUKE I JEGO ROZMÓWKA?


    CZYŻBY SIĘ ZABUJAŁ?

    CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ Z NIECIERPLIWOŚCIĄ

    OdpowiedzUsuń
  15. O matko, Luke jest serio dziwny hahha
    Rozdzial jest hihfdudfdufg <3
    @SkaylerW

    OdpowiedzUsuń
  16. rozdział super, ale końcówka strasznie zaskakująca... ostatnią linijkę przeczytałam chyba 9869852659865 razy z miną typu "CO KURWA?!??!" xDD
    oby tak dalej!
    @ilyfiveidiots

    OdpowiedzUsuń