sobota, 4 kwietnia 2015

9. Is This The End?

Tweetujcie, jak najwięcej z #BadBoyPL :)

WAŻNA NOTKA. 

Przysłuchując się cichej rozmowie prowadzonej przez ciemnoskórego mężczyznę z Brooks'em i kilkoma mężczyznami ubranymi od stóp do głów w czerń, zauważyłam iż dom, a raczej willa w której się znajdowałam, była wypełniona ludźmi którzy odnosili się do Antoine'a z ogromnym szacunkiem i prawidłową dozą dystansu, która niejako chroniła ich przed przekroczeniem granic i złamaniem zasad, o których zostałam dopiero co poinformowana. W żadnym wypadku nie miałam zamiaru się do nich stosować, lecz dobrze wiedziałam, iż na szali znajdował się mój własny żywot, który musiałam ocalić za wszelką cenę... Choćbym miała naprawdę stać się dziewczyną i kochanką tego obleśnego typa, całując go i spędzając z nim noce. Choćbym miała stracić długie miesiące na planowaniu ucieczki czy zdobywaniu zaufania gospodarza domu i tak byłam gotowa to zrobić, nie zważając na wszelkie konsekwencje. Nie zważając na zagrożenia, kamery, wysokie ogrodzenia i niebezpieczeństwo, czyhające w jego współpracownikach.

Mimo wszystko.

Niedługo było dane mi cieszyć się uzyskanym na moment spokojem i wytchnieniem od wścibskich spojrzeń domowników czy też osób dbających o czystość pomieszczeń. Zapanowało lekkie zamieszanie, kiedy Ochrona pospiesznie opuszczała salon, po czym Ant postanowił znów skupić na mojej osobie całą swoją uwagę, której całkowicie nie potrzebowałam, gdyż nie czułam się najlepiej, a ból brzucha i rozmazana na twarzy krew, tylko potęgowały negatywne uczucia budujące się w moim poszarpanym wnętrzu. Mój organizm był na skraju wytrzymania, jednak starałam się nie reagować na bliską obecność Luke'a, praktycznie napierającego na moje posiniaczone ciało, które z każdą sekundą stawało się, co raz słabsze.


- Łączyło Was coś, prawda moje Gołąbeczki?- nagłe pytanie mężczyzny, patrzącego to na mnie, to na Brooks'a, całkowicie wytrąciło mnie z równowagi i spowodowało niemal maniakalny, paniczny śmiech, który potrafiłam opanować dopiero po kilku minutach, gdy słone krople poczęły spływać po moich zabrudzonych bordową cieczą policzkach.
- O Boże, nie!- wykrzyknęłam, z trudem unosząc obie ręce do góry. - Nic nigdy nie łączyło mnie i jego! Nawet się nie znamy!
- Doprawdy?- Australijczyk został obrzucony pytającym spojrzeniem brązowych tęczówek swojego przyjaciela, słyszącego wypuszczane ze świstem powietrze z płuc chłopaka.
- My...

Po wypowiedzeniu zaledwie jednego słowa, nie było dane mu dokończyć zdania, które dopiero co rozpoczął, a które również mogło mieć siłę zniszczenia w samym zarodku podejrzeń kiełkujących w głowie Ant'a. Do pomieszczenia bez większych, niepotrzebnych ceregieli wkroczył nikt inny, jak Jai Brooks, niemal perfekcyjna kopia stojącego obok mnie chłopaka, a także idący z nim ramię w ramię James Yammouni, koszmar moich gimnazjalnych lat i zarazem pierwsza prawdziwa miłość. Na mój widok, ich twarze przyozdobił grymas podobny do uśmiechu, który jednak malał proporcjonalnie do zmniejszania się odległości między nami. Wyglądałam aż tak źle?


- Co wy jej zrobiliście?!- materiał koszulki Luke'a został zaciśnięty w pięściach młodszego bliźniaka, wręcz kipiącego ze złości. Niemal takie same czekoladowe tęczówki mierzyły się w niemej wojnie, zagęszczając atmosferę o cholernie niebezpieczne napięcie. Każdy z nich był niczym wulkan czy bomba o opóźnionym zapłonie.
- Hej, hej! Spokojnie! Wygląda na to, że pomyliłem braci, bo najwyraźniej moja kochana Jessy przypadła do gustu bardziej JJ'owi!
- Dość.- wycedziłam, nie chcąc dłużej wysłuchiwać tej bezcelowej paplaniny. Nie miałam już siły na utrzymanie się w pozycji stojącej, nie miałam siły na cokolwiek innego niż sen.
- Woah! Kurwa, ona zaraz zemdleje. Luke zabieraj ją sprzed moich oczu. Szybko.- na dźwięk polecenia, Lukey bez trudu uniósł moje ciało, kierując się w kierunku schodów, prowadzących na drugie piętro. Cholera. Pachniał jak zwykle tak dobrze, a ciepło jego ciała wręcz uderzało w moją twarz. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Wszystko spowijała mgła. Chciałam go przytulić, lecz w ostatniej chwili wykrzesałam z siebie resztki wigoru i zdrowego rozsądku.
- Postaw mnie. Dam sobie radę.


Jak na zawołanie moje ciało zostało obrócone, a stopy zetknęły się z podłożem, które było całkowitym przeciwieństwem gorącego organizmu Australijczyka. Podłoga wykonana z marmuru nadawała korytarzowi surowości i zimna typowego dla owego materiału, a całkowicie puste, niczym nie przyozdobione białe ściany jedynie potęgowały nastrój. Zarówno po lewej, jak i prawej stronie znajdowały się wejścia do sześciu sypialni lub toalet, które pozostawały otwarte, lecz nasze kroki kierowały się do drzwi na wprost, na samym końcu prawego skrzydła budynku. Różniły się one kolorem od pozostałych, gdyż jako jedyne były śnieżnobiałe, a ich klamka złota.


- Dlaczego?- usłyszałam cichy pomruk, kiedy chłopak przekręcał klucz w zamku, chcąc dostać się do wnętrza.
- Co?- postanowiłam grać głupią.
- Dobrze usłyszałaś i wiesz, o co mi chodzi.
- Niestety, nie wiem.
- Nic nas nie łączyło, tak?- wyszeptał, robiąc krok w moim kierunku, tym samym powodując iż moje ciało cofnęło się o pół metra.
- Nic.- potwierdziłam.
- Nic?- dzieliła nas co raz to mniejsza odległość, dogłębnie paraliżująca moje kończyny.
- Nic.
- Jesteś tego całkowicie pewna?
- Yhym...
- To nic?- dwie duże dłonie spoczęły na mojej talii, powoli wędrując poprzez dolną część pleców aż do swojego celu, czyli pośladków.
- To nic wielkiego.- zacisnęłam zęby, z trudem powstrzymując się od trzaśnięcia go w te okropne łapy.
- Hmm, a pamiętasz to?- ciepły oddech owiewał moją szyję, kiedy wargi chłopaka mozolnie zbliżały się do niej, by zassać i lekko przygryźć jej skórę, naznaczając mnie. Mimo upływu czasu, dobrze wiedział, jaki był mój słaby punkt i jak go wykorzystać dla własnej przyjemności. Właśnie... Nie dla mojej. Zawsze myślał tylko o sobie. Zawsze liczył się tylko On. On i jego potrzeby. Ja byłam tylko przedmiotem, w pewnym sensie pomagającym uzyskać mu spełnienie.
- Luke. Przestań. Odsuń się, proszę.
- Już wiem, co przypomni Ci to i owo.- mruknął, nie zważając na moje błagania i strach wypełniający zielone tęczówki. Jeszcze nim zdążyłam zapytać o cokolwiek czy zorientować się w jego zamiarach, nasze usta połączyły się pierwszy raz od dwóch lat. Pierwszy raz od pamiętnej imprezy, gdy stanęłam na palcach i złożyłam na jego wargach pożegnalny pocałunek, po którym raz na zawsze opuściłam Australię. Ten całus był całkowicie inny niż pozostałe. Coś w moim wnętrzu wybuchało milionem emocji. Coś w moim wnętrzu kazało mi zwiewać, gdzie pieprz rośnie, jednak ramiona Brooks'a ciasno oplatające moją sylwetkę, jak zwykle uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch.- Tym razem mi nie uciekniesz. Zawsze Cię znajdę... Choćby na drugim końcu świata.
- Nie ma Nas i nie będzie.
- Kto wspominał o "Nas"? Ja chcę się tylko pobawić, moja malutka, słodziutka, niewinna Jessy. - pstryknął lekko mój nos, po czym zadowolony z siebie opuścił pokój, zamykając go na klucz.


Nienawidzę Cię z całego serca, Brooks.
Nienawidzę Cię tak mocno, jak kochałam.


Mimo ogromnego zmęczenia nękającego mój organizm po dniu pełnym wrażeń, a także bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, nie byłam w stanie spokojnie zasnąć i pozwolić sobie na długo oczekiwany relaks. Przez długie godziny, z kolanami podciągniętymi pod sam podbródek tępo wpatrywałam się w pustą przestrzeń przed sobą. Byłam wykończona. Bałam się i chciałam jedynie wrócić do ukochanego Harry'ego, który pogłaskałby mnie po włosach i obiecał, że wszystko będzie dobrze. Potrzebowałam tego, a myśl iż przez długi czas będę musiała pozostać w kompletnie obcym mi miejscu, wyciskała łzy z moich oczu. Nie wiedziałam, gdzie tak naprawdę jestem i co miałabym zrobić, by wydostać się na wolność. Nie wiedziałam kompletnie nic, zupełnie jak dziecko zagubione w ciemności i poszukujące swojej Matki, która je dawno opuściła, zostawiając na pastwę losu, który potrafi być bardzo okrutny dla tych najbardziej kruchych ludzi, którzy nie potrafią z nim walczyć o to co im się należy.

  Popełniłam tak wiele błędów od momentu zamieszkania w Londynie, lecz żaden z nich nie mógł równać się z moją naiwnością, którą objawiłam bezgranicznie opierając się na uczuciach, które kazały mi zaufać Luke'owi. Całowałam przelotnie poznanych kolesi, całowałam Jai'a, całowałam Andy'ego, całowałam Dave'a... Lista była długa, ale moje starania by zapomnieć o starszym z bliźniaków były na nic. On wciąż przez długie miesiące pojawiał się w moich myślach, snach i koszmarach. Był przy mnie duchem, a kiedy już także ciałem... Zawiodłam się, jak nigdy wcześniej.


- Cholera jasna.- przeklęłam pod nosem, poddając się kolejnej fali szlochu.
- Wszystko w porządku?- drzwi nagle uchyliły się. Znieruchomiałam, kilkakrotnie mrugając, jakby nie wierząc w to, co właśnie usłyszałam. Nie samo pytanie było dziwne, a myśl że wypowiedział je jebany James. James Yammouni.


_____________________________________________________


Wiem, że rozdział nie jest za długi, ale chciałam dodać
go jeszcze przed wyjazdem na te wszystkie śniadania i bla bla bla. 
Mam kilka spraw.
1. Chciałabym życzyć Wam szczęśliwych, spędzonych w rodzinnych gronie
Świąt i aby całe to jedzenie poszło w cycki, a nie biodra i brzuszek XD ♥
2. Niedługo rozpocznę nowe fanfiction, tyle że tym razem głównym bohaterem
będzie Jai oraz prawdopodobnie Lily Collins. Tytuł opowiadania brzmi
"Broken" i będzie ono publikowane jedynie na Wattpadzie. 
3. Jestem zawiedziona małą ilością komentarzy, ale rozumiem że Wam się może
nie podobać, soł nikogo nie zmuszam. Myślę, jednak że nie ma sensu dalej
publikować #BadBoyPL na Bloggerze. 
4. Następny postaram się dodać, jak najszybciej. 


10 komentarzy:

  1. Coz, rozdział świetny jak zwykle. Sama nie wiem czemu ale ta koncówka bardzo mnie zaciekawiła.
    Trochę szkoda że nie chcesz już publikować tego ff na bloggerze, bo jakoś wolę czytać tu, no ale trudno, na wattpadzie też będę czytać xx
    Btw wesołych świąt.
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego. Troche mi smutno, że nie będziesz już go tutaj publikować, bo nie przepadam za wattpadem. No ale i tak mogę zrobić wyjątek, haha. Wesołych Świąt i mokrego dyngusa <3 @luvmyedwards

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny. Szkoda że nie będziesz juz publikować tu, na bloggerze, no ale trudno, tez będę czytać na wattpadzie, bo ff jest cudowne. Wesołych świąt x @dirtyxjano

    OdpowiedzUsuń
  4. jak to nie ma sensu? :o jest i to wielki skarbie! Baardzo wielki! jest może nie ogromnie dużo osób, ale za to jak oddanych osób, nie kończ! Rozdział świetny, życzę weny i wesołych świąt! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział świetny jak zawsze, nie moge sie doczekac nastepnego x
    troszkę szkoda że nie będziesz dodawać tutaj bo lepiej mi się tu czyta,ale na wattpadzie tez będę czytac
    dużo weny i wesolych świąt x

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze świetny. Życze weny w pisaniu następnych.
    Wielka szkoda że nie chcesz tu pisać tego ff bo nie za bardzo przepadam za Wattpadem

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział.szkoda że nie chcesz tutaj dodawac,ale i tak bede czytac xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Super tylko szkoda że taki krótki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O nie mogę. Dopiero znalazłam tego bloga i już nadgonilam z rozdziałami i jest na bieżąco ^^ straszne wciągająca historia. W co gara Luke? Nie rozumie go, najpierw mówi że ją kocha a teraz że chce tylko zabawy.... Jestem mega ciekawa następnego rozdziału. Mam nadzieje że się pojawi.
    Dużo weny życzę :))

    OdpowiedzUsuń