31 sierpnia 2013 r.
Tego ranka bez najmniejszych chęci do życia, rozchyliłam ociężałe powieki. Wielkie okno, zajmujące niemal całą ścianę w moim pokoju, nie zostało zasłonięte, przez co palące promienie słoneczne przedostawały się do wnętrza pomieszczenia. Przeklinając pod nosem, przewróciłam się na brzuch, by jak najszybciej zapaść ponownie w sen. Świadomość, iż był to ostatni dzień wakacji, a już następnego dnia będę musiała zobaczyć tych wszystkich idiotów, nie nastawiła mnie pozytywnie do czegokolwiek. Nie byłam lubiana przez pozostałych licealistów, dlatego raczej trzymałam się na uboczu. Nie zapraszano mnie na imprezy tych "fajnych", więc podczas gdy moi rówieśnicy upijali się do nieprzytomności, ja czytałam książki czy spędzałam po kilka godzin nad jeziorem niedaleko mojego domu.
- Hej.- mruknęłam, wchodząc powolnym krokiem do kuchni. Mama rzuciła mi jedynie przelotne spojrzenie znad egzemplarza "Australian House & Garden", a Tata uśmiechnął się, po czym znów przykleił wzrok do wyświetlacza białego Macbook'a. Rodzice prawdę mówiąc, nigdy nie mieli czasu na rozmowy z tą gorszą córką, czyli mną. Moja młodsza siostra była ich idealną księżniczką. Wysoka jak na swój wiek blondynka o wielkich niebieskich oczach, odkąd skończyła trzy latka kilka razy w roku brała udział w konkursach piękności. Ha. Brzmi to tak jakbym była nieszczęśliwa, ale fakty są zupełnie inne. Czuję się dobrze z samą sobą, no może nie do końca, ale jednak nie jest źle. Moja rodzina ma dużo pieniędzy, jednak ja nie dostaje nawet kieszonkowego, ponieważ "oszczędzamy", jakkolwiek śmieszne by to zabrzmiało, widząc pięcioliczbową wypłatę taty.
- Zrobiłaś tosty?- zapytałam, skanując wzrokiem zawartość lodówki.
- Nie. Lepiej zjedz musli. Dobrze Ci to zrobi.
Ach, tak. Czy wspomniałam już o tych złotych myślach mojej kochanej mamusi? Nie? Otóż... Moja rodzicielka za każdym razem, gdy tylko nadarzała się taka okazja, rzucała w moim kierunku kilka uwag na temat mojej wagi, wyglądu, zachowania, ocen lub czegokolwiek co tylko nie pasowało do jej wzorca idealnego dziecka. Nie zdawała sobie nawet sprawy, iż od trzech lat non stop byłam na diecie, by wreszcie jej zaimponować. Pierwszą klasę najlepszego w mieście liceum rozpoczęłam, ważąc niemal dziewięćdziesiąt kilogramów, co przy moim wzroście (metr sześćdziesiąt pięć) było dość straszne. Wraz z wykonywanymi ćwiczeniami i zmniejszanymi porcjami jedzenia ubywało mnie coraz więcej, aż wreszcie gdy siedemnastego sierpnia trzy lata później stanęłam na wadze, piksele na malutkim ekranie ułożyły się w dwie liczby, a mianowicie pięćdziesiąt trzy. Cieszyłam się jak czterolatka, która dostała lizaka, jednak już kiedy pojawiłam się na parterze, by zjeść pierwszy posiłek tamtego dnia moja mama powiedziała, że mam "okrągłą" twarz. Co. Okey. Odłożyłam trzymany w ręku jogurt pitny, by zadowolić się butelką wody niegazowanej, a następnie pobiegłam do swojego pokoju. Tamten poranek zapisał się w mojej pamięci, niczym niechciany tatuaż.. Myślałam o nim za każdym razem, gdy brałam do usta chociażby kęs czegoś co miało więcej niż sto kalorii na sto gramów produktu. Liczyłam każdą najmniejszą kalorię, by przypadkiem nie wyjść poza dzienną granicę, którą stanowił tysiąc. Z czasem po prostu odzwyczaiłam się od jedzenia i go nie potrzebowałam.
- Słyszeliście, że Gina wróciła?- wysapała babcia, stawiając torby z zakupami na blacie. Rachel (tak miała na imię moja mama) momentalnie podniosła głowę.
- Gina? Ta Gina?
- Gina z końca ulicy.- pokiwała starsza wersja mej matki.
- O Boże. Nie widziałam jej z milion lat! Ciekawe jak się jej powodzi.
- Zostawiła ten dom, ponieważ jej mąż odszedł do młodszej, więc mam nadzieję, że pozbierała się po tym.- tata w końcu włączył się do rozmowy.
- Ty. Ty. Ty. Zawsze za bardzo ją lubiłeś.- pogroziła palcem Rachel.
- Lecę pobiegać.- oświadczyłam, jednak zostałam zatrzymana przez dłonie rodzicielki.
- Nigdzie nie idziesz. Ubierz coś przyzwoitego i pójdziemy przywitać sąsiadów.
- Dlaczego nie weźmiesz Sam?- mówiłam o mojej siostrze.
- Jutro ma konkurs. Powinna się wysypiać.
- Ta.
Wybranie stroju nie zajęło mi zbyt wiele czasu, ponieważ czekał na mnie moje ulubione czarne spodnie, vansy w kwiatki oraz białą koszulkę z napisem "99", które przygotowałam sobie na spacer.
- Spodnie? Nie ma mowy.- parsknęłam mama na mój widok.- Weź tę granatową spódniczkę.
- Nie chcę.
- Ależ chcesz.
Przewróciłam oczami, lecz spełniłam jej życzenie, ponieważ kobieta nie akceptowała słowa "nie".
Zatrzymałyśmy się przy bramce jednego z domów. Z zewnątrz został pomalowany na lawendowy kolor, a ganek oraz cały budynek zwieńczono ciemnym fioletowym dachem. Rach poruszyła kołatką przytwierdzoną do drzwi, a ja skryłam się za jej plecami. Po drodze opowiedziała mi o synach i jednej córce Giny i jeśli miałabym spotkać tych chłopców twarzą w twarz, to prawdopodobnie spaliłabym się ze wstydu.
- Rachel! - ku mojemu zdziwieniu, kobieta zapiszczała jak jakaś nastolatka.
- G!
Przytuliły się, a moja postać została wysunięta na przód, bym mogła wręczyć sąsiadom "domowe" ciasto.
- Nie musiałyście! Skoro już tu jesteście to może wejdziecie?
- Ja nie..- jęknęłam.
- Oczywiście.- matka zgromiła mnie wzrokiem.
Salon znajdujący się niedaleko wejścia był ogromny. Tuż przed wielkim plazmowym telewizorem stała kanapa zajęta przez trzech chłopaków siedzących do nas tyłem.
- Beau! Jai! Luke!- przywołała ich Gina.
- Gramy!
- Dość tego. Przywitajcie się z Rachel i Jessicą.
Odpowiedzieli jedynie przekleństwami wypowiadanymi pod nosem, lecz po chwili cała trójka powstała. Pierwszy z nich miał na pierwszy rzut oka niezwykle dziewczęce rysy twarzy oraz zielone tęczówki. Pozostała dwójka była niemal kropla w krople taka sama... Ach. Bliźniacy. Nastolatek ubrany w koszulkę z The Beatles przykuwał uwagę ze względu na niebieskie pasemko na jego ciemnych włosach postawionych do góry oraz niewielki kolczyk na dolnej wardze. Stojący obok niego, patrzył na mnie spod przymrużonych powiek, jednak już po chwili na jego twarz wpłynął uśmiech.
- Heej.- powiedziałam, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
___________________________________________
- Zrobiłaś tosty?- zapytałam, skanując wzrokiem zawartość lodówki.
- Nie. Lepiej zjedz musli. Dobrze Ci to zrobi.
Ach, tak. Czy wspomniałam już o tych złotych myślach mojej kochanej mamusi? Nie? Otóż... Moja rodzicielka za każdym razem, gdy tylko nadarzała się taka okazja, rzucała w moim kierunku kilka uwag na temat mojej wagi, wyglądu, zachowania, ocen lub czegokolwiek co tylko nie pasowało do jej wzorca idealnego dziecka. Nie zdawała sobie nawet sprawy, iż od trzech lat non stop byłam na diecie, by wreszcie jej zaimponować. Pierwszą klasę najlepszego w mieście liceum rozpoczęłam, ważąc niemal dziewięćdziesiąt kilogramów, co przy moim wzroście (metr sześćdziesiąt pięć) było dość straszne. Wraz z wykonywanymi ćwiczeniami i zmniejszanymi porcjami jedzenia ubywało mnie coraz więcej, aż wreszcie gdy siedemnastego sierpnia trzy lata później stanęłam na wadze, piksele na malutkim ekranie ułożyły się w dwie liczby, a mianowicie pięćdziesiąt trzy. Cieszyłam się jak czterolatka, która dostała lizaka, jednak już kiedy pojawiłam się na parterze, by zjeść pierwszy posiłek tamtego dnia moja mama powiedziała, że mam "okrągłą" twarz. Co. Okey. Odłożyłam trzymany w ręku jogurt pitny, by zadowolić się butelką wody niegazowanej, a następnie pobiegłam do swojego pokoju. Tamten poranek zapisał się w mojej pamięci, niczym niechciany tatuaż.. Myślałam o nim za każdym razem, gdy brałam do usta chociażby kęs czegoś co miało więcej niż sto kalorii na sto gramów produktu. Liczyłam każdą najmniejszą kalorię, by przypadkiem nie wyjść poza dzienną granicę, którą stanowił tysiąc. Z czasem po prostu odzwyczaiłam się od jedzenia i go nie potrzebowałam.
- Słyszeliście, że Gina wróciła?- wysapała babcia, stawiając torby z zakupami na blacie. Rachel (tak miała na imię moja mama) momentalnie podniosła głowę.
- Gina? Ta Gina?
- Gina z końca ulicy.- pokiwała starsza wersja mej matki.
- O Boże. Nie widziałam jej z milion lat! Ciekawe jak się jej powodzi.
- Zostawiła ten dom, ponieważ jej mąż odszedł do młodszej, więc mam nadzieję, że pozbierała się po tym.- tata w końcu włączył się do rozmowy.
- Ty. Ty. Ty. Zawsze za bardzo ją lubiłeś.- pogroziła palcem Rachel.
- Lecę pobiegać.- oświadczyłam, jednak zostałam zatrzymana przez dłonie rodzicielki.
- Nigdzie nie idziesz. Ubierz coś przyzwoitego i pójdziemy przywitać sąsiadów.
- Dlaczego nie weźmiesz Sam?- mówiłam o mojej siostrze.
- Jutro ma konkurs. Powinna się wysypiać.
- Ta.
Wybranie stroju nie zajęło mi zbyt wiele czasu, ponieważ czekał na mnie moje ulubione czarne spodnie, vansy w kwiatki oraz białą koszulkę z napisem "99", które przygotowałam sobie na spacer.
- Spodnie? Nie ma mowy.- parsknęłam mama na mój widok.- Weź tę granatową spódniczkę.
- Nie chcę.
- Ależ chcesz.
Przewróciłam oczami, lecz spełniłam jej życzenie, ponieważ kobieta nie akceptowała słowa "nie".
Zatrzymałyśmy się przy bramce jednego z domów. Z zewnątrz został pomalowany na lawendowy kolor, a ganek oraz cały budynek zwieńczono ciemnym fioletowym dachem. Rach poruszyła kołatką przytwierdzoną do drzwi, a ja skryłam się za jej plecami. Po drodze opowiedziała mi o synach i jednej córce Giny i jeśli miałabym spotkać tych chłopców twarzą w twarz, to prawdopodobnie spaliłabym się ze wstydu.
- Rachel! - ku mojemu zdziwieniu, kobieta zapiszczała jak jakaś nastolatka.
- G!
Przytuliły się, a moja postać została wysunięta na przód, bym mogła wręczyć sąsiadom "domowe" ciasto.
- Nie musiałyście! Skoro już tu jesteście to może wejdziecie?
- Ja nie..- jęknęłam.
- Oczywiście.- matka zgromiła mnie wzrokiem.
Salon znajdujący się niedaleko wejścia był ogromny. Tuż przed wielkim plazmowym telewizorem stała kanapa zajęta przez trzech chłopaków siedzących do nas tyłem.
- Beau! Jai! Luke!- przywołała ich Gina.
- Gramy!
- Dość tego. Przywitajcie się z Rachel i Jessicą.
Odpowiedzieli jedynie przekleństwami wypowiadanymi pod nosem, lecz po chwili cała trójka powstała. Pierwszy z nich miał na pierwszy rzut oka niezwykle dziewczęce rysy twarzy oraz zielone tęczówki. Pozostała dwójka była niemal kropla w krople taka sama... Ach. Bliźniacy. Nastolatek ubrany w koszulkę z The Beatles przykuwał uwagę ze względu na niebieskie pasemko na jego ciemnych włosach postawionych do góry oraz niewielki kolczyk na dolnej wardze. Stojący obok niego, patrzył na mnie spod przymrużonych powiek, jednak już po chwili na jego twarz wpłynął uśmiech.
- Heej.- powiedziałam, chcąc przerwać niezręczną ciszę.
___________________________________________
Pojawiam się z pierwszym rozdziałem i mam nadzieję,
że jakoś zachęcę Was nim do dalszego czytania :)
Zapraszam do zakładki z Bohaterami, Okolicą.
Jeśli macie jakieś pytania, proszę bardzo :)
zapowiada sie fajnie
OdpowiedzUsuń@janoslutzx
Zapowiada się świetne fanfiction ! Masz bardzo lekki styl pisania i mega dobry pomysł na opowiadanie :) czekam na następny ! Dziękuję,za link.
OdpowiedzUsuńBrooksybiebs
Świetnie :) Ciekawie się zapowiada, czekam na nn
OdpowiedzUsuń@aussiessexy
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńzaciekawiłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńczekam na nexta <3
pozdrawiam @swetspeed
No Witam. ;3
OdpowiedzUsuńW końcu coś się pojawiło. :) I mogę powiedzieć że to co napisałaś jest naprawdę dobre. Świetne!
Twój styl pisania jest delikatny, lekki, przez co bardzo polubiłam tego bloga.
Czekam na więcej, ponieważ z tego rozdziału dowiedziałam się tylko to że od Jess jest strasznie dużo wymagane, to że jej matka strasznie na nią naciska.
Opisałaś tutaj pierwsze spotkanie (początek spotkania) Jess z Lukiem. Ciekawa jestem jak rozwinie się ich znajomość.
Ogólnie bardzo dobry rozdział Podoba m się!
Oczywiście życzę Ci dużo zdrówka, pomysłów, weny i pogody. :)
Pozdrawiam, zapraszam:
http://to-jak-ja-to-widze.blogspot.com/
http://cala-przeszlosc-cala-przyszlosc.blogspot.com/
http://zycieniezawszejesttakiejakz-bajki.blogspot.com/
świetny rozdział czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńhttp://whatever-fanfiction.blogspot.com/
Zapowiada się świetnie fanfiction! Czekam na następny rozdział xx @awmybrooksxx
OdpowiedzUsuńzapowiada sie fajnie :D
OdpowiedzUsuń