Strony

środa, 1 października 2014

Rozdział XVII


TWEETUJ Z #BadBoyPL 


- Uważaj sobie. Lepiej będzie dla Ciebie, jeśli odpuścisz sobie Jai’a, a tym bardziej Luke’a. Oni tylko z Ciebie żartują. Słyszałam ich rozmowę. Jesteś dla nich tylko głupim zakładem. Jai postawił trzysta funtów, że Lukey’owi nie uda się Ciebie zaciągnąć do łóżka.
- Co ty…?- cofnęłam się, zaczepiając o własne nogi.
- Trzymaj się od nich z daleka. Dla własnego dobra.


Odrzuciła swoje długie włosy za ramię, a chwilę później mogłam  jedynie obserwować jej zgrabną sylwetkę  znikającą w mroku spowijającym holl.  Satysfakcja oraz szczęście, które wypełniały jej niebieskie tęczówki były wprost nie do opisania. Kochała to. Kochała dobijać słabszych. Była złym człowiekiem i nawet nie próbowałam się z tym kryć. Szczyciła się każdym negatywnym czynem, którego dokonała. Nie zwracając uwagi na fakt, iż pozostali członkowie naszej rodziny spali, wbiegała po schodach, a dźwięk jej kroków roznosił się po całym domu,  odbijając się od każdej ściany i przeszkody, która stawała na jego drodze. Dlaczego wierzyłam jej na słowo? Cóż… Może i nie miałam żadnych podstaw ku temu, jednak wiedziałam iż obracała się w ich towarzystwie i miała prawo słyszeć rozmowy, które prowadzili między sobą na przerwach w szkole czy na imprezach. Od zawsze należała do elit. Już w zerówce była tą dziewczynką, której wszyscy jak na zawołanie oddawali swoje zabawki.  W podstawówce brała udział we wszystkich możliwych konkursach, a w gimnazjum skupiła się na byciu piękną (tak, to ciężki kawałek chleba). Liceum? Już dzień po rozpoczęciu roku każdy uczeń klękał przed nią na kolana. Miała u swoich stóp Luke’a, Jai’a, Camille, a nawet nauczycieli… Ale nie mnie. Ja nigdy nie poddawałam się jej woli… Do tamtego wieczoru. Wtedy uwierzyłam. Uwierzyłam w cholerny zakład, w którym byłam jedynie możliwością zarobienia trzystu funtów.

 Czułam, jak moje ręce drgają, natomiast nogi odmawiają posłuszeństwa.  Bezsilnie opadłam na barowy stołek, ukrywając twarz w dłoniach. Byłam zbyt nieostrożna, by zauważyć że usiadłam na samym brzegu mebla, który już moment później zachwiał się i wyślizgnął  spode mnie, sprawiając iż uderzyłam tyłkiem o zimną posadzkę. Cholera. Moje oczy wypełniły się niechcianymi łzami, które z zaciętością walczyły o wydostanie się na zewnątrz. Płakałam nie tylko ze względu na ból, który odczuwałam w wyniku upadku… Płakałam przez uczucia, wypełniające moją duszę, aż po jej granice.
Wstyd.
Smutek.
Złość.
Te trzy słowa stanowiły kwintesencję mojego samopoczucia w owym momencie. Ufałam swojej intuicji. Ufałam, że będę wiedziała, iż coś jest nie tak… Tymczasem nie przeczuwałam nic. Wpadłam w jedno wielkie bagno, które z sekundy na sekundę pochłaniało mnie coraz bardziej. Musiałam odejść od Beau. Odejść od tego wszystkiego co mnie otaczało, a zarazem niszczyło  od środka. Luke i Beau pozwalali mi czuć, że opiekują się mną, ponieważ tego chcieli… Było inaczej. Wciąż interesowali się tylko i wyłącznie sobą, a ludzie tacy jak ja, niższego pokroju, byli dla niego tylko dobrą okazją do zabawy. Zabawy moim kosztem… Nie wiedziałam, czy najstarszy był w to zamieszany, lecz miałam ochotę „odwdzięczyć się” wszystkim łącznie z nim… Jednak największa i najdotkliwsza kara należała się właśnie mnie, za tak ogromne niepatrzenie i głupotę.  Czułam się, jak pieprzona idiotka, która oddała swoje serce nieodpowiedniej osobie… Po raz drugi (i ostatni).  Dość. Nie pozwolę więcej na kpiny i szyderstwa. Ja także mam uczucia… Uczucia, które zbyt wiele razy zostały zranione czy wrzucone do kosza z pozostałymi śmieciami.

Są na świecie dziewczyny oraz kobiety, które od zawsze cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród mężczyzn. Dziewczyny, które były naprawdę szczęśliwe i spełnione w swoim życiu. To nie byłam ja. Ja nie miałam okazji posmakować prawdziwego uczucia zwanego odwzajemnioną miłością. W większości tylko ja kochałam, pragnąc tego samego od drugiej strony. Nie potrafiłam walczyć o swoje, dlatego po prostu płakałam w kącie, wymyślając w głowie historyjki, w których moje marzenia spełniały się.  „Historyjki” nie mające żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Chyba każdy miał taki moment, w którym myślał o zakończeniu swojego żywotu… Dla mnie owym momentem była noc, kiedy wszystkie mity które tworzyli Brooksi zostały obalone, a prawda wyszła na światło dzienne.

Słowo „zakład” odbijało się echem w mojej czaszce, powodując okropną migrenę i zawroty głowy, które nawiasem mówiąc, ostatnimi czasy towarzyszyły mi bardzo często. Niezgrabnie podniosłam się z posadzki, chcąc jak najszybciej zmyć z siebie wspomnienia poprzedniego dnia i życia. Zrzuciłam z siebie ubrania oraz bieliznę, jednak wszystkie czynności, które wykonywałam były mechaniczne i automatyczne. Nie napuściłam gorącej wody do wanny, ponieważ zamiast tego wybrałam lodowaty prysznic. Zimne krople powodowały u mnie gęsią skórkę i bez problemu łączyły się z łzami wypływającymi z moich oczu. Czułam rozluźnienie wypełniające mięśnie, które pozostawały napięte przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.  Niebo.

Wiedziałam, iż opuszczenie kolejnego dnia w szkole byłoby nieodpowiedzialne, gdyż zaczęłam ostatni rok liceum z czym wiązał się test dojrzałości czyli tak zwana matura. Piątek. To słowo nie brzmiało tak źle, więc mogłam mieć jedynie nadzieję, iż nauczyciele nie postanowią przywitać nas testami sprawdzającymi nasze wiadomości z poprzednich lat. Uruchomiłam szybko laptopa, aby sprawdzić czy ktoś przypadkiem nie podał planu lekcji na klasowym czasie i już chwilę później dziękowałam Bogu za Jack’a, który również nie pojawił się na zajęciach poprzedniego dnia.  Zapowiadał się naprawdę męczący dzień. Wrzuciłam potrzebne zeszyty i podręczniki do torby, po czym pozwoliłam mojemu ciału opaść na miękki materac mojego ukochanego łóżka. Łóżko nigdy mnie nie zraniło i zawsze mnie wysłuchiwało. Łóżko to najlepszy przyjaciel człowieka, słowo daję. Sen przyszedł bardzo szybko, a wraz z nim „koszmary”, męczące mnie noc w noc.

~*~

Biegnę ile sił w nogach, ale On jest coraz bliżej… Dogania mnie! Gałęzie drzew smagają moją twarz, a suche liście szeleszczą pod naszymi stopami. Uchylam się i przeskakuję nad przeszkodami. Jestem niedaleko. Niewielki domek już maluje się kilkanaście metrów przede mną.  Dyszę i kaszlę. „Nie uciekniesz!” jego głos roznosi się echem po wielkim lesie, sprawiając iż przyspieszam. Materiał mojej zwiewnej białej sukienki wydaje z siebie okropny dźwięk, kiedy zaczepiam nim o stary konar wielkiego dębu, rozrywając swoje okrycie. Cholera. Czuję jego oddech na swoim karku, kiedy wbija opuszki palców  w moje biodra, z wielką siłą obracając mnie w swoją stronę.”Mam Cię…” szepcze. Szarpię się pod jego władczym dotykiem, jednak to na nic. On wie. Wie, że może zrobić ze mną, co tylko chce. Może mnie mieć, jeśli tylko pstryknie palcem. Przymykam oczy, poddając się. „Nie opieraj się. Oboje to wiemy…”. Nasze usta niemal stykają się, mogę usłyszeć przyspieszone bicie jego serca. „Oboje wiemy.” powtarza. Chłopak nagle znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wołam jego imię, zataczając się  na boki. Jestem wyczerpana. Docieram do drewnianej chatki, której drzwi okazują się otwarte. Przekraczam próg, a wszystko poczyna wirować. Cisza i mrok. Unoszę powieki, zdając sobie sprawę iż leżę na zimnym betonie. Słyszę śmiechy i głosy. Głosy wielu ludzi. Wstaję na równe nogi. Wszyscy patrzą tylko na mnie i wytykają mnie palcami. Dziedziniec szkolny jest wypełniony po brzegi moją rodziną, znajomymi i największymi wrogami. W tłumie dostrzegam także Jego. Płaczę, znów krzycząc Jego imię, jednak On nie robi nic, jedynie patrzy na mnie z politowaniem. Wiele osób podchodzi do Niego, podając mu ręce i gratulując. Po raz kolejny uciekam. Opadam z sił, ale nie daję za wygraną. Jak najdalej od szkoły, to mój cel. Otwieram drzwi, jednak za nimi pojawiają się następne. Jest! Wypadam jak oparzona na zewnątrz, wpadając na starszą kobietę. Przepraszam, chcąc kontynuować swój bieg. Staruszka łapie moją dłoń, przenikliwym wzrokiem skanując moją twarz. „Światło i ciemność muszą w końcu się połączyć.” mówi powoli, a już po chwili zarówno ją, jak i wszystko wokół mnie pochłania cień.

~*~


Obudziłam się zlana potem, przyciskając dłoń do swojej piersi. Byłam w stanie brać tylko płytkie, urywane oddechy, które nie pozwalały mi na uspokojenie się. Moje policzki płonęły, a łzy kapały na koszulkę. Pierwsze promienie słoneczne przedostawały się do wnętrza mojego pokoju. Spojrzałam na niewielki zegarek, stojący na wyciągnięcie ręki. Godzina szósta. Równo. Kiedy podniosłam się z łóżka, udałam się do łazienki, która okazała się (jak zwykle) zajęta przez Sam. Usiadłam na podłodze obok drzwi, czekając na jej wyjście, a każda sekunda wydawała się wiecznością. Dziewczyna minęła mnie z władczym uśmiechem przyklejonym do ust. Jej makijaż był idealny, a ubrania odsłaniały zbyt wiele… Biedna nie wiedziała, że nie miała dla kogo się tak szykować. Ukryłam swoją zmęczoną cerę pod warstwą podkładu i innych kosmetyków, włożyłam pierwsze lepsze ubrania.


- Wychodzę!- krzyknęłam, zbiegając po malutkich schodach przed domem.

Tego ranka na zewnątrz padał lekki deszcz, który niemiłosiernie moczył moje i tak nieposkromione kosmyki włosów, które bez przerwy przyklejały się do mojej twarzy. Nie miałam w sobie nawet na tyle siły, by odpowiednio unosić stopy, które szurały o powierzchnie brukowanego chodnika. Ani na moment nie odważyłam się unieść podbródka, uporczywie wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Nie wiem, co skłoniło mnie do tego, lecz moje ciało kryła przeważająca część koloru czarnego. Czułam się, jak kobieta, która przechodziła coś na wzór żałoby. Żałoby po swoim zdrowym rozsądku i poczuciu własnej wartości. Minęło ponad sześć godzin od rozmowy z Sam,  ale słowo "zakład" nie opuszczało moich zamotanych myśli. Próbowałam zgromić drgawki nawiedzające mój organizm, który był na granicach wytrzymałości. Nie jadłam nic od prawie dwóch dni. Nie piłam ponad pół dnia. Spałam zdecydowanie zbyt mało. Ktokolwiek dałby radę na moim miejscu? Cóż. Ktoś na pewno, ale nie ja... Nie w takich okolicznościach. Nie, kiedy miałam wiele problemów na głowie. Jednym z nich był Australijczyk, który nawet za sprawą  oddechu potrafił wpędzić mnie w kłopoty. Może i zbytnio się przejmowałam. Może i wkładałam w to zbyt dużo serca... Taka byłam. Byłam po prostu nastolatką, taką jak każda inna.
Naprawdę chciałam odwiedzić Nash'a , jednak już i tak byłam spóźniona. W pewnym sensie poczuwałam się odpowiedzialna za jego stan i ten cały napad złości Luke'a, który został wyładowany właśnie na tym niczemu winnym chłopaku.
Zdyszana i zmoczona wpadłam do sali biologicznej piętnaście minut po dzwonku. Głos profesorki prowadzącej te oto zajęcia, jak zwykle był przesączony jadem, a jej oczy skanowały mnie gardzącym spojrzeniem. Była to czterdziestodwuletnia kobieta ubrana w idealnie skrojony żakiet w kolorze błękitnego nieba oraz  spódnicę za kolana w tym samym odcieniu. Na jej nosie spoczywały okulary, a usta były pociągnięte szminką o trudnej do określenie barwie. Była dystyngowana i nigdy nie dawała się  ponieść zbytnio emocjom. Wiedziałam, iż nie przybycie na czas na jej lekcję było porównywalne z samobójstwem, lecz to najmniej mnie dotykało. Moje tęczówki momentalnie powędrowały na tyły pomieszczenia, od razu krzyżując się z wzrokiem James'a. Brunet siedział wygodnie usadowiony w ostatniej ławce środkowego rzędu, a jego mięśnie były całkowicie rozluźnione. Cóż. Nie wyglądał na przejętego faktem, iż jego najlepszy przyjaciel trafił do aresztu, a nawet wręcz przeciwnie... Był bardziej odprężony niż zazwyczaj. Nie odrywając spojrzenia od jego postaci, podreptałam w kierunku ławki w kącie klasy, którą przez ostatnie kilka dni zajmował Lukey. Już na samą myśl o nim, czułam mdłości i chęć jak najszybszego opuszczenia budynku liceum.

Bądź silna.

Nie pokazuj, że wygrali.

Nie rób tego.

Lekcje mijały tego dnia bardzo mozolnie i melancholijnie. Czekałam na wydarzenie, które mogłoby wprawić mnie w dobry humor, jednak nic takiego faktycznie nie nastąpiło. Ludzie tłoczyli się na korytarzach, obijając o siebie nawzajem i sycząc salwy przekleństw pod swoimi nosami. Tutaj nikt nie zawierał prawdziwych przyjaźni... To właśnie różniło liceum od gimnazjum. Szkoła średnia była miejscem przejściowym... Miejscem gdzie zbierano osoby już nie będące dziećmi, ale także nie dorosłe. Był to najgorszy okres, ponieważ wtedy w naszych sercach pojawiała się ta buntownicza cząstka, pierwsze miłości rozgrzewały nas do czerwoności. Jedynie kilka osób starało się zachować spokój... W tym także ja. Nie widziałam sensu w łamaniu z góry narzuconych zasad. Co nam to dawało? Respekt wśród rówieśników? Nie, dzięki. tego potrzebowałam najmniej. Mądrzy ludzie są samowystarczalni i nie uzależniają swojego zdania od opinni pozostałych.

Rozbrzmiał głośny dzwonek, obwieszczający zakończenie przerwy, a uczniowie nagle tracąc całą energię, która jeszcze chwilę wcześniej rozpierała ich od środka, poczęli rozchodzić się do najróżniejszych klas. Niektórzy z zagubieniem wymalowanym na twarzach przywierali do ścian, poszukując kogokolwiek znajomego. Lecz nie ja. Ja wiedziałam, co mnie czekało. Czekała mnie najgorsza godzina w całym tygodniu. Zajęcia na sali gimnastycznej. Nigdy nie byłam ich wielką, zapaloną fanką... Może ze względu na obowiązek założenia krótkich spodenek bądź legginsów, które nadmiernie ukazywały moje grube nogi. A może i nie.

Z wszystkich sił pchnęłam szklane drzwi, które momentalnie ustąpiły, dając mi możliwość bezproblemowego dostania się do toalety, w której przebierałam się od początku pierwszej klasy. Dlaczego? Widziałam te pełne obrzydzenia spojrzenia innych dziewczyn, kiedy zdejmowałam bluzkę. Ew.  Kiedy weszłam do wykafelkowanego pomieszczenia, dostrzegłam trzy klasowe królowe, które bez słowa zmierzyły mnie wzrokiem przepełnionym wyższością. Po zmienieniu  wcześniejszego stroju na luźne ubrania, związałam włosy w warkocza, a następnie splot przerzuciłam przez ramię. na hali czekała na mnie pozostała część grupy. Wszyscy ustawiliśmy się równo na żółtej linii, podczas gdy nauczyciel wyczytywał nasze nazwiska w kolejności zgodnej z alfabetem.  James już od pierwszej lekcji pojawiał się ni stąd ni zowąd zbyt blisko mnie... Również na wfie sprawił, iż nasze ramiona stykały się.

- Luke Brooks?- głos trenera echem rozniósł się po całej sali.- Luke?!

Wołaj sobie, wołaj. Zakpiłam w myślach, lecz po upływie kilku sekund całkowicie nie było mi do śmiechu. Drzwi wejściowe otworzyły się z impetem, uderzając o ścianę obok, a w nich pojawiła się sylwetka nikogo innego, jak starszego z bliźniaków Brooks w towarzystwie pozostałych członków swojej świty. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie to "Jakim cudem tak szybko opuścił areszt?!", a już moment później ze strachem przełknęłam ślinę, gdyż wzrok jego czekoladowych tęczówek skupiał się tylko i wyłącznie na mnie. Nie wyglądał na zadowolonego. Był zły, co było dobrze widoczne w sposobie w jakim poruszał się.

- Miło widzieć Pana, Panie Brooks.- powiedział z sarkazmem nauczyciel, jednak jego słowa zostały całkowicie zignorowane.
- Idziesz ze mną- warknął Australijczyk, zamykając mój nadgarstek w żelaznym uścisku.
- Nigdzie nie idę!- zaprotestowałam.
- Idziesz.
- Nie.
- Kurwa.- w mgnieniu oka, za sprawą kilku ruchów, z lekkością i łatwością  przerzucił mnie przez swoje ramię. To takie grubiańskie. Ew.
- Luke! Postaw mnie! Już!

Pan Morgan (wfiesta) nie zdążył odebrać mnie z rąk wściekłego Szatyna, gdyż wystarczyło mu kilka minut by wrzucić mnie na tyły swojego samochodu. Czułam się, jak worek ziemniaków. Naprawdę. Silnik zaburczał, a trzask automatycznego zamykania drzwi doszedł do moich uszu. Nie jechaliśmy długo, lecz każda sekunda zdawała się dla mnie być wiecznością, wypełnioną moimi błaganiami o jakiekolwiek wyjaśnienia. Na próżno. Głośna muzyka zagłuszała całkowicie mój głos, a w lusterku mogłam zobaczyć wciąż powiększającą się zmarszczkę między brwiami "porywacza".

- Wyłaź.- syknął chłopak, opuszczając pojazd, który został zatrzymany na parkingu w nieznanym mi dotąd punkcie widokowym.

Pociągnęłam niewielką klamkę, po czym niezdarnie wypadłam na zewnątrz, ze zdezorientowaniem patrząc na Lukey'a, który stał kilka metrów ode mnie z rękami założonymi na piersi. Cholera. To nie wygląda za dobrze.

- Czy ty naprawdę jesteś tak głupia?! Jess!- z łatwością pokonał dzielącą nas odległość.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Wpadasz do tej pieprzonej szkoły , jak gdyby nigdy nic i zabierasz mnie na jakieś pustkowie! Luke! To nie jest normalne! Naprawdę kurwa! To nie jest normalne! Aresztowali Cię, a już po kilku godzinach robisz takie coś! Jak!? Jak w ogóle tutaj jesteś?! uciekłeś?!- wykrzyczałam na jednym wdechu.
- Och, kurwa. Zamknij się wreszcie.

Całkowicie skupiona na dziwności całej sytuacji nie zauważyłam nawet faktu, jak blisko siebie znajdowaliśmy się. Czułam zapach jego perfum oraz oddech owiewający moje zaczerwienione policzki. Jeszcze nim zareagowałam jego ciepłe wargi raptownie przywarły do moich.  Natychmiast odsunęłam się, jednak ogromne dłonie Luke'a zjechały do dołu moich pleców, gładząc skórę ukrytą pod materiałem koszulki i tym samym uniemożliwiając mi jakąkolwiek ucieczkę. Przymknęłam powieki, nagle całkowicie poddając się uczuciom które kotłowały się wewnątrz mnie od dłuższego czasu... Pragnęłam go. Pragnęłam go bardziej niż można to sobie wyobrazić. Patrzenie na tego chłopaka z dystansu było dla mnie koszmarem, ponieważ... Tak. Miał w sobie coś co sprawiało, że za każdym razem wracałam. Wracałam, by znów być zranioną... W tamtym momencie nie myślałam o konsekwencjach. Liczył się tylko On. On i jego idealne pocałunki. Nasze usta zdawały się do siebie idealnie pasować, a ich ruchy były magicznie zsynchronizowane. Czułam to. Czułam, iż już wiem czego chcę...

- Nie. Zaczekaj.- wypaliłam, zadziwiając tym również samą siebie.
- Czekałem już zbyt długo.- wyszeptał, ponownie przyciągając moje ciało do swojego.


First kiss just like a drug


_____________________________________________________________________

Boom! To nie jest koniec odpowiadania. 
To nie jest koniec zwrotu akcji.
To nie jest koniec niczego.
Tak tylko mówię.
Informacje ode mnie na temat opowiadania,
a także pytania do mnie będą oznaczane hasztagiem

#BadBoyPLNews

Chcę zobaczyć dużo tweetów z #BadBoyPL

50 komentarzy = Rozdział XVIII

( dacie radę jest was ponad 70 ♥ )




56 komentarzy:

  1. Omg , jaki cudowny rozdział ;'( czekam na następny ;33 @ NiallMyHeros

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział! I ten nieoczekiwany zwrot akcji.. świetnie ci idzie!
    Czekam z niecierpliwością na następny! @awmybrooksxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny i mam nadzieje, ze w końcu mu wspomni, że wie o zakładzie @maliaani

    OdpowiedzUsuń
  4. omg omg omg *0* świetny @DREWSOSJ

    OdpowiedzUsuń
  5. aww *.* jak słodko

    OdpowiedzUsuń
  6. Hdjdhdjdhbdjdjdd kurwa idealny *-* chociaz nie ogarniam zachowanka Lukea. Najpierw ja porywa, potem krzyczy i na koniec caluje. O co chodzi? xD jezu za duzo pytan, zdecydowanie za duzo a za malo odpowiedzi ;-;
    nie moge doczekac sie soboty xx
    @rocksbrooks_

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział jeja hfhdsghds
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twoje ff, rozdział jest świetny (szczególnie ta akcja z Lukey'em) ale według mnie powinnaś skrócić te opisy i dodać troche dialogów...
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział spoko :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Początek nudnawy, ale zakończenie.. aww *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Dajcie mi już sobotę . Najcudowniejszy ❤️

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak bardzo perfekcyjny! Pocałunek na końcu >>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  13. Mcsfjjfssgjtd prosze o następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział, świetne akcje :3
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam i weny życzę xx

    OdpowiedzUsuń
  15. LUKE AKA BAD BOY.
    *A co mi tam wpadnę na lekcję, wezmę Jess i pojedziemy kajś*
    KOŃCÓWKA KLJFHLKASFHLSKDJFHLKAJSHKASDJHKJFADSH *O*
    CZEKAMCZEKAMCZEKAMCZEKAM !
    @and_disappear

    OdpowiedzUsuń
  16. Cóż za.nieoczekiwany zwrot akcji ! :) dzieje się... Pocałunek na końcu *.*

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział świetny.
    Czekam na nn. :))

    OdpowiedzUsuń
  18. chxe juz nastepny rozfzial!

    OdpowiedzUsuń
  19. czemu bawisz sie moim sercem😭

    OdpowiedzUsuń
  20. Twoj sposob pisania bardzo mi sie podoba :) nigdy nie wiadomo co wydarzy sie w kolejnym rozdziale i to mi bardzo odpowiada xx

    OdpowiedzUsuń
  21. omg ten zwrot akcji i pocalunek poprostu ksskbsjnsms

    OdpowiedzUsuń
  22. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa.... Kocham. Dodaj kolejny, bo nie wytzymam

    OdpowiedzUsuń
  23. dwa słowa: o matko! /@niall_wanted

    OdpowiedzUsuń
  24. Jest niesamowity , wkoncu sie pocalowali aww *.*

    OdpowiedzUsuń
  25. omg kompletnie się rozpłynęłam *____* takiego Lukeya chcemy :D jednak boję się dalszego zwrotu akcji -.-

    OdpowiedzUsuń
  26. Boze kjggllgsfkouy 💕
    @my_justin1994

    OdpowiedzUsuń
  27. Boski rozdzial ! Jeju kocham to opowiadanie i Ciebie
    Z niecierpliwością czekam na kolejny !;*

    OdpowiedzUsuń
  28. OMFG ! WOW nie spodziewałam się takiej akcji :O super rozdział czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Gcffgyhhh jezu idealne omg czekam na kolejny @ohmyneymar x

    OdpowiedzUsuń
  30. uwielbiam xxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  31. Swietny rozdzial. Nie moge sie doczekac kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  32. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  33. O mój boże. Kocham to ff i jestem ciekawa jak to się skończy.

    OdpowiedzUsuń
  34. Kocham to ff, nie moge sie doczekac kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Świetny <333 nie moge sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  36. Boże co się właściwie stało? sdkhdljd Czekam na następny! Chcę go jak najszybciej jfhkgalfdhk

    OdpowiedzUsuń
  37. Już sie nie moge doczekać co sie dalej stanie

    OdpowiedzUsuń
  38. Świetny rozdział. Czekam na nn. ;P

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy następny ?? uwielbiam jak piszesz

    OdpowiedzUsuń
  40. W końcu jest pocałunek, tyle na to czekałam *-* Genialny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Jejciu świetny *-*

    OdpowiedzUsuń
  42. jakie emocje osbdosbjs, nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu xox

    OdpowiedzUsuń
  43. co co co co
    boze cudowne
    teraz codziennie bd o tym myslec!
    nie da sie opisac jak bardzo sie wkrecilam
    pisz szybciutko nastepny rozdzial xx
    /@kasiawagowska

    OdpowiedzUsuń
  44. BOŻE BOŻE KOLEJNY DAWAĆ KOLEJNY JA TUTAJ PRZEŻYWAM TERAZ NAJGORSZY MOMENT SWOJEGO ŻYCIA
    Przeczytałam wszystko w jeden wieczór genialne czekam na następne jeju
    / @avefrankie
    http://twitterfriends-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  45. Świetny rozdział! Luke mnie zaskoczył nie spodziewałam się takiego zakończenia tego rozdziału :) Kocham to ff ♥ czekam na następny rozdział
    @I_love_1D59

    OdpowiedzUsuń
  46. Przeczytałam wszystkie rozdziały. Twoje ff jest wspaniałe. A ten rozdział jest taki asjdoiasjdijasiod. Uwielbiam. <3

    OdpowiedzUsuń